środa, 30 grudnia 2009

Boże Narodzenie 2009 i koniec roku

trzeba przyznać, że były to jedne z lepszych Świąt w naszym rodzinnym bytowaniu :) Len szalała tekstowo, rozbawiając nas do łez; JK bawił się kolejkowo; ja wymodliłam się tak jak chciałam. kulinarnie zaspokoiłam mojego męża kapustą z grzybami a polędwiczki z dorsza okazały się strzałem w dziesiątkę - jeśli chodzi o ryby! nie zabrakło uli moczki sałatki łososia i likieru kokosowego. Lena zaniemówiła w żywej stajence, gdzie żywa Maryja i żywy Józef i Dzieciątko i zwierzęta! poza tym wczorajsza kolejna skrzypcowa Cicha Noc w tym samym miejscu (to już trzeci rok) utwierdziła mnie w przekonaniu, że na szczęście trzeba sobie zasłużyć i je zwyczajnie wymodlić. udało się. trzy lata nie poszło i nie idzie na marne. zaryzykuje ale musze to napisać, jestem w cudownym etapie mojego życia i niech tak zostanie! oczywiście święta świętami ale nie bylibyśmy sobą gdyby nie zrobić czego innego. więc zwiedziliśmy Repty, potężny ośrodek medyczny, wspaniały ośrodek salezjański i ... kopalnie szyby pochylnie windy itd. zabytkowa kopalnia srebra i szyb czarnego pstrąga. lena jako górnik aż piszczała z radości.
i powoli kończymy 2009. dobry, zakręcony, nieco wyjazdowy, nieco domowy ale DOBRY!
postanowienia na 2010? wreszcie opanować ortodontę, wreszcie zadbać o zrzucenie 10 kg, kupować więcej książek mniej ciuchów, zadbać o spokój duchowy, być na koncercie PJ w lipcu, zorganizować weekend rekolekcyjny dla małżeństw w górach, zrealiować wyjazd na południe europy, i kochać kochać kochać...





















sobota, 19 grudnia 2009

przedświątecznie

ponieważ w tym roku postanowiłam, że nasza żywa choinka będzie bez światełek i przystrojona tylko w naturalne ozdoby - zakupiłam dla Leny sztuczną, którą ubrała sobie sama od początku do końca w bombki i inne... (ok, światełka zawiesiłam ja).



uwielbiam zapachy świąteczne, a z Egiptu przywiozłam sobie wiele przypraw.



jako, że dziś sobota to zarządziłam w domu, że sprzątamy pieczemy i wyżywamy się artystycznie. kazałam Lenie przygotować się. więc przyszła do kuchni, mówiąc "jestem mamuniu gotowa", o tak przyszła:







więc upiekłyśmy najpierw piernik a potem zrobiłyśmy ozdoby z masy solnej.





potem figurki schły a myśmy poszalały na sankach i porządnie wymarzły a herbata z cytryną i sokiem malinowym smakowała jak nigdy. po czym stworzyłyśmy sobie warsztat taki:









zapach pomarańczy i goździków to podstawa zapachowa świąt!





nie ma jeszcze żywej choinki ale za to JK przyniósł do "podreperowania" bonsai więc podlewam i zraszam i czule mówię...



wtorek, 8 grudnia 2009

egypt grudzień 2009

nie wiem czy będzie kiedyś dokładny opis wyjazdu do egyptu. z rozpędu przeszłam do porządku dziennego czyli pracy płacy i zabawy przy tej paskudnej pogodzie :) nie wiem kiedy obrobię zdjęcia, które chce Wam pokazać. a jest tego sporo. tri-for-tu i wschód księżyca to dwa hasła kojarzące mi się póki co z wakacjami i słońce słońce słońce oraz smak ichniejszych pomarańczy. piasek we włosach i słony smak Morza Czerwonego rafy korale i rybki klown i góry o zachodzie słońca oraz najpyszniejsze omlety jakie jadłam w życiu, przygotowywane przez przystojnego araba. zszokowała mnie reakcja na naszą Lenę, która niczym gwiazda była traktowana, robiono sobie z nią zdjęcia przytulano i całowano - a my rodziciele staliśmy osłupiali o co kaman. Len obrosła w piórka popularności i stale mówiła - jestem taka cudna i wsyscy chcą ze mną robić sobie zdjecia! jesteś jesteś cudna córeczko - tak samo bałyśmy się w samolocie i tak samo wystraszone byłyśmy w pierwszym zetknięciu się z inną kulturą i mentalnością arabów. po dwóch dniach można było przywyknąć i zacząć odpoczywać. zwiedziliśmy Hurghade, Luxor, świątynie w Karnaku, Dolinę Królów, Świątynie Hatszepsut, fabrykę alabastru i wioskę Beduinów i płynęliśmy Nilem i nigdzie nie spotkaliśmy się z chamstwem przemocą i agresją. pełna kultura i radość i o to chodziło. Egipt to inna kultura inny świat równie piękny co niesamowity. ostatecznie miejsca, które zwiedziliśmy nie dają pełnego obrazu tego rejonu świata. mieszkaliśmy przecież w mieście turystycznym innym niż pozostałe typowe arabskie miasta. oczywiście można było spalić sie na czekoladę nie wychodząc poza resort i leżeć plackiem na leżaku ale to nie leży w naszej naturze powsinogów. i warto było!!! i nie wiem czy nie mam przypadkiem ochoty na jeszcze!







sporządzam listę prac na już, a jestem tego ogrom, na szczęście kupiłam już wszystkie prezenty świąteczne i rozkoszuje się płytą Gentelman a Miecza z kawałek Mamy siebie kocham nadal stale mocno i bez przerwy:) w dzisiejsze święto pomyślałam sobie, że kocham moje życie i ciesze się ze względu na stan w jakim teraz jestem:)
a to jeszcze pare fot dorzucę a co mi.

































czwartek, 19 listopada 2009

w powietrzu jakoś mi grudniowo

Czas zasuwa do przodu jak głupi. Ciesze się w poniedziałek bo wiem, że mam całe 5 dni na nadgonienie pracy a w okolicy środy mam już panikę w głowie, że nie zdążę bo 3 dni mi gdzieś uciekły. Póki co panuję nad wszystkimi zleceniami choć w tym roku ich wyjątkowo dużo. Prezenty Bożonarodzeniowe w połowie już zamówione a w głowie mam tysiąc pomysłów w związku z posiadaniem na własność maszyny do szycia. Poza tym nie mam czasu dla bliskich i przyjaciół, ale taki czas, co zrobić.

Póki co spisuję na kartce rzeczy do kupienia przed 29tym listopada: mleczko do opalania, opalacze, chusteczki nawilżające; że nie wspomnę o tym, iż muszę wyciągnąć z szafy ubrania letnie i sandały:) (mobilizator jesienny jak ta lala... wakacje w Afryce:)


---
pierwsze koty za płoty:) pierwsze uszyte na maszynie bibeloty, dużo nauki przede mną.



zasłonki do kuchni, Lena wymyśliła żeby świątecznie wyszyć na nich jeszcze śnieżynki, zrobi się w wolnym czasie:)



Lena czyta przed snem: leeee eeee nyyyyy aaaa
w kolejce do uszycia czekają skrzydła motyla na ramiona Leny i zasłonki w misie do pokoju zielonego:)

czwartek, 15 października 2009

sercowo wiosennie jednak

sezon białego g.... rozpoczęty (określenie moich znajomek blogowych trafnie nazywa to co za oknem:)

(dziś rano wychodząc z Leną z domu, młoda na widok śniegu powiedziała tak: TO NIE JEST NATURALNE MAMUSIA, TEN ŚNIEGO TO SAMO ZŁO! kuźwa skąd ona takie słowa bierze???)

ale ...
wczoraj moja mała 16to kilogramowa Kruszynka obudziła mnie słowami: dzień dobry mamusiu jaki magiczny dzień! była 9:10 za oknem wiało sypało więc... tak, masz rację Len, dziś zrobimy sobie magiczny dzień i wyłączyłam komórkę, wcześniej dzwoniąc do Mamaszy, że dziś nie przywieziemy wnuczki, że mama robi sobie wolne i ... przez calutki dzień do 19tej rozkładałyśmy namioty, malowałyśmy farbami, bawiłyśmy się ciastoliną, kasztanami, klockami, rysowałyśmy kredkami, wycinałyśmy wzory kujawskie, uszyłyśmy kolejne serduszko świąteczne w czerwoną kratkę, ugotowałyśmy najpyszniejszą pomidorówkę w tym roku oraz brokuły w cieście francuskim , obejrzałyśmy 10 odcinków Fifi i Świnki Peppy, przytulałyśmy się, wspólne granie na gitarach doprowadziło nas do łóżka, gdzie wyjadłyśmy reszte lodów śmietankowych.
córko moja - to była magiczny dzień, miałaś rację!

Kruszyna padła zaraz po wieczorynce. dziś nadrabiam prace nad zleceniami, słucham Evy Cassidy i Adele. wieczorem będzie grzaniec i sery.
kocham kocham kocham mój azyl. w środku mam wiosnę:) (iwcia coś o tym wie)

zakupiłam za 9 zł kawał materiału, dokładnie takiego jakiego szukałam na obrus świąteczny oraz kawałek w kratkę, z którego uszyjemy około 12 serc świątecznych