piątek, 31 grudnia 2010
Sylwester 2010
Przeszukałam polskie sklepy i w http://www.studioindygo.pl/ znalazłam to:
Na któreś musze się zdecydować.....
ale...
Dziś Sylwester, dzień którego nie lubię wcale. Choć dziesiejszy przy butelce tequili z pomarańczą i cynamonem całkiem całkiem fajny!
Życzę Wam zdrowia, optymizmu i radości z każdej chwili życia w tym Nowym 2011 Roku!!!
(i tak między nami, byle do wiosny:)
czwartek, 23 grudnia 2010
Boże Narodzenie 2010
środa, 8 grudnia 2010
grudniowy mix
Gotuję makaron jedynia al dente, Lena uwielbia za to jeść surowy:
Moja siostra Anielka?!
Grudzień w całości z Mieczem. Najpierw cudowny koncert, potem zgromadzenie dyskografii i wielkie czekanie na nową płytę...
Mój ulubiony kącik kuchenny...
Mąż, by sprawiać sobie i żone radość zakupił...
W 30 minut stworzyłam taki oto wianek adwentowy:
WŁAŚNIE ZOBACZYŁAM I POSŁUCHAŁAM ZUZY Z "SZYCIE JEST PIĘKNE" W DDTVN I NIE MOGĘ WYJŚĆ Z ZACHWYTU. A MASZYNA NA POWYŻSZYM ZDJĘCIU ŚWIADCZY TYLKO O TYM, ŻE SZYCIE TO CUDOWNY SPOSÓB NA ŻYCIE!!! DO MASZYN KOCHANE! (najbardziej zachwyca mnie mój szyjący mąż:)
poniedziałek, 29 listopada 2010
u progu grudnia 2010
weselszy. lena już nie kaszle, nie kicha, nie gorączkuje.
od soboty już spacerujemy, żeby potem nie doznać szoku pogodowego.
dziś poszły w ruch sanki i górki. lepienie małego bałwana itd.
lena szczęśliwa ja nieco mniej.
a potem zasiadła tak:
... i dochodziła do siebie przed Klubem Przyjaciół wiadomo czego.
Na wesoło też bywa podczas chorowania:
na przykład masa solna i stempelki z literkami serdeuszkami itp...
w tym roku dość szybko mamy Kolędę więc postanowiłyśmy na szybko zmienić nieco mieszkanie na zimowo-świąteczne...
Choinki pochodzą z http://magicznedrobiazgi.blogspot.com/
a na koniec infantylna zagadka: kto prawidłowo pierwszy odgadnie co narysowała Lena, ten otrzyma nagrodę w postaci recznie robionych ozdób choinkowych w wykonaniu Leny i moim...
czwartek, 28 października 2010
28.10.2010
więc z rana nakropiłam się: różowy pieprz, biała frezja, mandarynka, heliotrop, jaśmin, kwiat migdałowca, bób tonka, wanilia, piżmo.
i coś mi jednak w tej mieszance nie pasuje. bleee...
cztery lata jako żona. a mnie się wydaje, że to już dziesięć.
kurujemy się. lena raz lepiej raz gorzej kaszle, raz lepiej raz gorzej wypija wszystkie leki.
moja sinusoida emocji i zachowań zmienia się co dziesięć minut.
zlecenia przelatują mi koło nosa. ale przecież nie to jest najważniejsze.
pieczemy babeczki chleby ciasta i gotujemy z różnym skutkiem obiady.
uczymy się liczyć pisać zgadywać i rysować.
wyklejamy naklejamy sklejamy.
wyszłam wczoraj z warsztatów psychologicznych szkoły dla rodziców wypluta.
pojechałam w cimną noc pojeździć sobie ot tak samochodem.
z dźwiękami.
kontakt wzrokowy z dzieckiem działa jak balsam na jego duszę.
kocham tego mojego kasłaka.
i po raz pierwszy nie mam ochoty na szykowanie kolacji i niespodzianki.
marze o tym, żeby to mnie dziś zaskoczono miło.
choć raz. (mąż mój sms poinformował, że proponuje maleńki bukiet w tonacji listopadowej. dodałam: z napisem UKOCHANEJ OSTATNIE POŻEGNANIE WOLNY JUŻ ACZKOLWIEK KOCHAJĄCY MĄŻ:)
---
to jedziemy ze zdjęciami :)
środa, 29 września 2010
to nic, że pada...
jakiś czas temu złożyłam Lenkowe krzesło sprzed dwóch lat. powstała pusta ściana. zakupiłam więc rogowe półki i powstał mały zielny kącik.
w SH zakupiłam za jedyne 15 zł zegar o jakim marzyłam.
nie powiem, lubię ten warsztat. Łucznik z 1982 roku. prezent od Mamaszy.
wakacyjnie uszyłam koc polarowy.
a dziś dokończyłam kamizelkę Lenie. świąteczną już. wszak lista prezentów świątecznych już się pisze:)