wtorek, 30 grudnia 2003

.

chce mi się czasem stąd uciec gdzieś zaszyć w cichym i bezpiecznym miejscu odnaleźć siebie i to co ważne
śniło mi się wielkie truskawkowe pole i stado karaluchów pędzących w naszym nowym mieszkaniu potem wybierałyśmy z Zieloną wódkę na giga-powitanie i kąpałyśmy się nago w jeziorze a obok te pole i droga ku dobremu

i jakby tak podsumować ten rok że niby lwa i słońca to powinnam teoretycznie nic tylko szczytować co oczywiście nie miało miejsca nie wiem czy z głupoty czy ze strachu własnego bo styczeń przeleciał wesoło i zbyt szybko by cokolwiek powiedzieć luty był krótki i intensywny marzec taka mała melancholia kwiecień maksymalne powitanie wiosny w moim życiu maj wiadomo upłynął bardziej niż zwykle na czekaniu czerwiec lipiec jakby nie patrzeć zakończenie szkoły i teoretycznie stan zabawy zakończony sierpniowo – wrześniowym dołem emocjonalno-cielesno-fizycznym październik i listopad to zbieranie siebie do kupy układanie nazywanie dopasowywanie tworzenie nowej-starej ja no i ten grudzień szkielet postawiony dość sensownie takie oczyszczenie pola ale nie tego z truskawkami i idzie ku dobremu

poniedziałek, 29 grudnia 2003

po dyżurnie

przyszedł taki jeden nad ranem i że niby głodny (podjechał golfem)
nie znam się ale co to za styl znaczy się spodnie z lampasami skóra i szalik górnika zabrze?
kiedyś bywało wszystko bardziej proste i jednoznaczne!

niedziela, 28 grudnia 2003

...

i nie ukrywam że był to czas z tej serii do której wracasz żeby zaciągnąć pozytywną i magiczną energię do dalszego funkcjonowania
cztery dni pomieszania uczuć emocji życzeń spotkań muzyki muzyki muzyki... skrzypce majki przebiły wszystko co możliwe i skrzypce w run away i w aich i wszystko inne też, rzucam hasła bo nie sposób tego ogarnąć inaczej, gdyby ktoś chciał pooglądać zdjęcia z afryki naszego grzesia to bardzo proszę i gdyby ktoś zechciał pojechać do tajlandii z michem i bartkiem też szukają chętnych z ogłoszeń różnych dodam że kalendarz pirelli`ego można podziwiać u karola na poddaszu a najlepsze krewetki w sosie pietruszkowym zjeść u babci Marty wcześniej zabrać ze sobą tylko dobre otwarte wnętrze samego siebie, kulinarnie wysiadłam gdzieś w połowie drogi marudząc że Zielona Ukochana ma ciasto z kasztanami a my nie ale że jest z nami - przypominać wcale nie musiałam! zasłuchana w nichjestem i zapatrzona i są jak nadzieja radosna – prezent trafiony jak nigdy bo o chopinie piotra anderszewskiego nie wspominam a polecam od zaraz! no i ten głos barytonowy czyżykiewicza który nawet gdyby głupoty gadał można by słuchać i słuchać i ... ale że mówi pięknie o pięknie słowa to miło tym bardziej, i tylko rodzicielka wkurzona atmosferą przedświąteczną bo wygląda to mniej więcej Bóg się rodzi – kup kawę Moc truchleje – wypij coca-colę Pan Niebiosów obnażony – i tobie potrzebna jest nowa kurtka na zimę – jak jakiś atak klonów durnych niby mikołajów! bo w sumie to trzeba umieć się wyciszyć – cisza taka ze słychać szum skrzydeł ponad nami anioły nad kanoniczną latają stadami!
jak zwykle magia radia wzięła górę i w sumie nikt chyba nie powstydził się łez spływających po policzkach ani karol na poddaszu przy koniaku marzący ani droga kasia bo wystarczy posłuchać jak mówi o muzyce ani domini przy rumie z colą ani eva w nowym domu przy kominku z dzieciakami i mów co chcesz ale unosi się coś magicznego w powietrzu coś co łączy postacie jak w zimowej bajce to coś zbyt silne by mogło być nie wyczuwalne by mogło dzielić
a tori? no co mogła opowiadać, że w muzyce jest coś co przenika ten mur który budujemy te legendy które tworzymy że alchemia muzyki pozwala jej przeniknąć w całe to wnętrze – kompletnie zmienia świat twój świat; mamy tak wiele pytań a tak mało odpowiedzi ale czy to źle mieć wiele pytań? jeśli pozwolisz dojść do głosu śmierci obdzierasz świat z przyzwoitości; przyszła kiedyś śmierć i powiedziała: czas kochać! a miłość to ogrzanie stóp przy kominku choć czasem jest powątpiewaniem we własne przekonania; muzyka to pierwszy język jakiego się nauczyła.

to już więcej nie dopisuję bo spieprzę całą notkę

i tak wiele się stało i nie stało się nic życie to krótki sen


p.s.
z rozmowy z Zieloną zakończonej przed minutą wywnioskowałam jedno drżyjta wszyscy słabeusze taram tatam taramdtamatam ihhaaaa.....!

piątek, 26 grudnia 2003

Bones of love

She’s sipping a cappuccino
Like a cat sipping out of a bowl
He’s black espresso
To start his heart from going cold

He’s thinking ‘cognac’
But afraid his hands might shake
She’s checking her make-up
Her smile’s giving nothing away

You better kill me before I kill you
You look good in black
Who’ll pay the bill and keep on walking
Will get a hole in their back

Two faded tourists
Their visas have long expired
Two forgotten journalists
Whose headlines have retired

What’s that in his pocket?
They aint Chinese banknotes
What’s that in her handbag?
That’s no bar of gold.

Two suntanned lovers
Love didn’t die, it just went dry
Fading into the sunset
Those bones of love passing by

wtorek, 23 grudnia 2003

...

i że niby już ten czas i orzechy obrane stroiki ustrojone wysprzątane w mieszkaniu i w środku raczej już też kardamon kawa cynamon biała sophia ryby prezenty byłam tu i byłam tam i z tymi płakałam a z innymi piłam i życzenia składałam nie wspominając o wspólnym wsłuchiwaniu się w muzykę thanks karol very much nie mówiąc już o tych kręglach i te koszulki to obowiązkowe no i te odpowiednie obuwie żeby większy ubaw był co nie? i te pyszczki takie uśmiechnięte wesolutkie jakby czas na moment się zatrzymał o matko co ja mówię te skarby nasze jedyne pyzate i nie skończymy na tym o nie byle sił wystarczyło i wiary i ciepluchne niech będą te święta
bo jeśli choć chwil parę będzie DOBRYCH to wiedz że WARTO bo przecież nie po darmo ktoś tam dawno dla nas się rodził bez względu jakie masz do tego nastawienie!

prawdziwa miłość przychodzi w ciszy i bez aplauzu pamiętaj

sobota, 20 grudnia 2003

...

i że niby miała być ta cisza a skąd głupoty jakieś ceregiele bo ja N I E P O T R A F I Ę ! sheryl allanis ed ed2 phil erica sinead do tego ta herbata jaśminowa i full wypas kulinarny i ta atmosfera moi mili ta atmosfera nad ranem odrobina alku w głowie pulsuje i jestem całkowicie sobą od początku do końca i nie potrafię opisać tego co czuję przy... kapiące łzy kameralnego grona ludzi o wspólnym – niczym jeszcze nie zbabranym celu i szczerość która bombarduje tysiąc cudownych emocji i pozytywnych wibracji gdzieś tutaj w głębi i fakt że napawa to ciepłem i radością mimo wszystko mimo obłudy i brzydoty tego świata
gdzieś w dali pali się maleńkie światło

nadziei

(i wiem że warto)



i ten żywy iglak co pachnie nawet i niebieskie światełka i zapach ciastek i wojtkowy but-mikołajowy na drzwiach i choinka-nizapominajka i ... łza się w oku kręci

czwartek, 18 grudnia 2003

sade-every word

że jest do dupy już komuś dziś mówiłam i że dziękuję za telefony teraz właśnie mówię sorry że dłużej nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu i najchętniej to bym głową w mur przypieprzyła tyle tylko że to nic mi nie da jedyna radość to malec wracający do zdrowia i być może na święta będzie z nami w domu! bo te wyniki badań Mistrza wcale nie wesołe bo Marcin jeszcze w czwartek uśmiechał się że będzie dobrze a teraz Go po prostu nie ma i kurwa szlag by to wszystko trafił i ten dupek wyjeżdża mi że ironiczna jestem daremna nie znająca życia free lady no weź ale jak do tej pory nikt nie próbował na mnie w ten sposób podnosić głosu a co dopiero ręki

i wolę już o tym nie myśleć tyle że się nie da

to się tak ładnie nazywa okres przedświąteczny

wtorek, 16 grudnia 2003

tak na szybko

a dobry wieczór proszę pani i dziękuję za nocno-poranne życzenia „dnia zwykłych cudów” dawno nie otrzymałam takiego mail`a a z tymi chórkami to może kiedyś coś znajdziemy kto wie?

a najważniejsze to to że nie wiem skąd ale bierze mi się wewnętrzny spokój i to że Siasiowi jest dobrze z nami (taka mała sensacja co?!) i to że Kubek ma rodzinę zastępczą i to że rozmawiam ale rozmawiam a nie wysłuchuję z pewną ważną osobą i jest zupełnie inaczej niż do tej pory i że wszystko jakoś się układa te wigilijki opłatki spotkania wczoraj dziś jutro – wszystko dziwnym trafem układa się i współgra – choć bałam się bo po inne lata był to jeden wielki zapieprz a tu mam nawet czas zatrzymać się nad sobą i nie wygląda to zbyt mądrze ale... czasem uderzam w nie ten ton co trzeba czasem wychodzę za wcześnie wciąż za mało mówię czasem... ej jest tyle kobiet które nie myślą i jak im dobrze! (apropos – zajebisty jogging przedpołudniowy w pidżamach w stronę słońca)

tak sobie myślę stworzyć nastrój i utrzymać go do końca to byłaby rzecz ważna ale ostatecznie nie wejdę komuś do środka bo w zasadzie po co?
i właściwie skąd mi się to poukładanie bierze to nie wiem a jednemu panu to przytoczę słowa: „więc drób swój szczep i szczep swój drób, i szczep swój szczep, i drób swój drób, i w ogóle co chcesz, to sobie rób” a ja i tak będę cię kochać

zapomniałam że wczoraj szukałam pana Henia – to taki tatuś zapomniał o dziecku – ostatecznie siedziałam godzinę w tym barze i pertraktowałam bo Henio to fajny chłop i nawet obiecał że do świąt nie wypije ani kropli w co oczywiście że nie wierzę

- viola a ty masz swojego anioła?
- no mam
- a kto ci umarł?
- ???
- bo anioły to zmarli którzy nas pilnują!
- ???
- no i ja nie mam swojego anioła bo mi jeszcze nikt nie umarł!
(Agata lat 8)
normalnie uwielbiam takie rozmowy


a Ed jak zwykle szaleje

poniedziałek, 15 grudnia 2003

I Am Mine

the selfish, they're all standing in line
faithing and hoping to buy themselves time
me, i figure, as each breath goes by
i only own my mind
the north is to south what the clock is to time
there's east and there's west and there's everywhere life
i know i was born and i know that i'll die
the in-between is mine
i am mine
and the feeling, it gets left behind
oh the innocence lost at one time
significant behind the eyes
there's no need to hide
we're safe tonight
the ocean is full cuz everyone's crying
the full moon is looking for friends at high tide
the sorrow grows bigger when the sorrow's denied
i only know my mind
i am mine
and the meaning, it gets left behind
oh the innocence lost at one time
significant behind the eyes
there's no need to hide
we're safe tonight
and the feelings, they get left behind
oh the innocence broken with lies
significance between the lines
we may need to hide...
and the meanings, they get left behind
oh the innocence lost at one time
we're all different behind the eyes
there's no need to hide

środa, 10 grudnia 2003

TROY out: may 2004

The plot Based on Homer`s epic poem, The Iliad, it`s the tale of Paris, Prince of Troy, and his love for Helen, Queen of Sparta (`the face that launched a thousand ships`) that led to a bloody war lasting 10 years.
The hype The famous names in the cast are enough to get tongues wagging.
Eye candy? Where to start? Brad Pitt who plays Achilles, Orlando Bloom, Eric Bana and Sean Bean!
Most dramatic moment The famous Trojan horse scene – beware Greeks bearing gifts.
What`s the damage? Astronomical. A plan for a cheap shoot in Morocco was scuppered by terrorism. And all that armour must have set them back a bit.
Hit or turkey? It`s one of the best stories ever told, but Hollywood has from for wrecking classics.
Oscar potential? Would be nice to see Brad being taken seriously, but seems unlikely, However, Best Picture is a big possibility.

mówie wam w tym maju to trzy razy pójde na to bo raz dla Pitta drugi dla Bana a trzeci dla Blooma i posikana już jestem a i z Agą umówione jesteśmy do Zabrza najlepiej żeby o różnych porach leciało na przykład w ten sam wieczór

i pisze o głupotach bo weź za dużo tej powagi za dużo

- ej to gdzie ty teraz jesteś?
- ej no gdzie w pracy!
- a faktycznie dzwonie do pracy!

ps.
dzięki wszystkim za ostatnie mail`e bardzo dzięki!!!

wtorek, 9 grudnia 2003

lost property

tak odnośnie tego jakby ktoś znalazł te pare stówek które wyparowały w kosmos i wcale nie jestem wkurwiona no weź no pewnie że grudzień który mimo wszystko jest do dupy bo zawsze mam śmiech i płacz na wierzchu kabli układu nerwowego szkoda że jeszcze nie widać na zewnątrz a może widać tylko tego nie zauważam

grudzień od zawsze miesiącem pomyłek własnych i miesiącem pomieszania z poplątaniem jest

amen

i idę spać bo jutro pewnie jeszcze gorzej a sen pozwala podobno przeorganizować doświadczenia zebrane podczas całego dnia (w moim przypadku w ciągu całych dwóch dni) i poukładać je w całość

poniedziałek, 8 grudnia 2003

życie pachnie jak chleb i góry

pewnie że jest normalnie i tak być powinno zawsze uwielbiam te słowa: „i nie daj mi Boże skosztować tak zwanej życiowej mądrości dopóki życie trwa” nie rozwijam tej myśli bo mi się najzwyczajniej nie chce nie mam powodu żeby komuś tłumaczyć na czym polega moje proste szczęście

przybrałam dziś dwa razy drogi żeby móc słuchać wysłuchać zasłuchać się na śmierć zapearljamować (footsteps – ciary od dołu do góry)

odwiedziłam kogoś dawno zapomnianego że niby całkiem przypadkiem tędy szłam – czasem człowiek robi różne dziwne rzeczy i wychodzi na tym lepiej lub gorzej w sumie to mi się udało chyba oczyściłam całkiem dziwnie pozostałe frędzle goryczy ( a jednak! )

o matko wysłałam menu na Naszą Wigilię do kochanych istot i jeśli mi się nie odezwiecie w komentarzach tej notki w celu pogłaskania po głowie że będzie dobrze (sie dystansu miałam uczyć tylko kurcze nie wychodzi jakoś) to zagryzę (Dirty Frank) i bardzo cieszę się na najbliższy weekend choć ostatnio nieciekawie się zrobiło to choć na chwilę łapmy to co zostało dobrego oki?

bo sobotni wieczór bacówki na Krawców uświadomił mi co znaczy słowo osoba – to tyle co gra słowna: osoba osobny osobno oddzielnie odrębnie odgrodzenie osamotnienie – wychodzi że każdy jest samotny i każdy jest unikatem i cholera tak bardzo mocno brońmy siebie samych walczmy o swoje ja o moje racje o swoją godność i miejsce na ziemi Józef potwierdził pomysły na ochronę samej siebie: nowe a raczej inne znaczenie egoizmu istnieje dobra strona egoizmu i mów co chcesz ale warto mieć w sobie egoizm inaczej cię zadepczą stłamszą i zabiją w tobie to co posiadasz najpiękniejszego – może chodzi mi o duszę? bo ile lat tak naprawdę ma twoja dusza?
wiele prawd oczywistych tych prostych i zwyczajnych wcale nie staroświeckich wcale szkoda że zabrakło mi tam najbliższych z dumą patrzyłyśmy z Iwą na nasze dzieciaki – kurcze oni na serio byli zasłuchani! nie opiszę dźwięków tych do rana – bo nie sposób objąć tego marnymi słowami i smaku ogórkowej też nie i rozmowy o niebie z panem od dużego obiektywu (zdjęcia będą cudne ale to tylko sekundy reszta jest w środku) i obiecanego biletu na Eryke Badu tego 10.12.

i żeby nie było że patetycznie na
POŻEGNANIE
machałam ci ręką a ty nic
machałam długo
długo ci machałam
już teraz nie chce mi się machać

czwartek, 4 grudnia 2003

niekoniecznie logicznie



nie nie przy tobie jak dawniej trwa
śmiertelny ból jest tu gdzie zgroza niewiara twa

i sen twój czujny

już nic nie widzę zasypiam już
w ciszy i w zgrozie znika mi słońce
w załomach wzgórz

ginie mi z oczu umowny kwiat
w chwilnej dolinie gdzie się podziewa
ten cały świat

gdzie z oczu ginie

wtorek, 2 grudnia 2003

mały misz masz myślowy


bo gdyby każdy poranek zacząć od śniadania w towarzystwie tak miłych ludzi to świat osobisty i nie tylko wyglądałby inaczej (może odrobinę przesadziłam i przeraziłam argumentując moją-naszą prośbę ale liczb nie da się oszukać: 110 tyś dzieci osamotnionych) to my nie musimy już martwić się o jedzonko i choinkę i prezenty!

i skubaliśmy śmieszne anioły a lepienie kolorowych łańcuchów sprawiło że czas przeleciał za szybko
odkryłam czytając Puchatka że to nie jest taka zwykła książka już dawno to odkryłam ale teraz to wiem już na pewno bo popatrz:
„ - Tygrys też ma rację – powiedział Prosiaczek sennie.
- Pewnie, że ma – powiedział Krzyś.
- Każdy ma zawsze rację – rzekł Puchatek. – Tak mi się zdaje – powiedział – ale nie wiem, czy ja mam rację.
- Pewnie, że masz – odparł Krzyś.”
taki niby krótki dialog takie pare linijek dialogu i nie byłam dobra z filozofii ale wszystko co można powiedzieć o przedmiocie jest zawarte w pojęciu tego przedmiotu pełna wiedza o jakiejś osobie dopiero pozwala nam dowiedzieć się wszystkiego o jej przeszłości teraźniejszości i przyszłości i to chyba Leibniz powiedział że całkowita racja i wiedza należy jedynie do Boga a pewne rodzaje zachowań przynależą do samej istoty danego człowieka – czy jakoś tak – w sumie dopiero jak posłuchasz całej historii danego człowieka możesz zrozumieć jego racje jego zachowania jego postępowanie i że nie ma się prawa oceniać tu i teraz
parę odkryć z tej serii puchatkowej w następnych notatkach


bardzo ucieszyły mnie dziś zakupy z mistrzem takie małe prezenty małe ozdóbki świąteczne chyba nawet za wcześnie poczułam święta co? a w sumie nic nie jest ważniejsze od dzisiejszego dnia żyć chwilą być uważnym świadomie smakować teraźniejszość poradzić sobie dobrze z dniem dzisiejszym

z innej bajki to strasznie podoba mi się to co wyczytałam
„Nasza seksualność jest święta, dlatego dzięki niej możemy osiągnąć duchowe oświecenie, spokój umysłu, szczęście; wyraża miłość, radość i wolność, nie wywołuje wstydu, lęku i zażenowania; nie uzależnia, nie służy do kontroli i manipulacji.”
„Najszczęśliwsze w seksie są te pary, które razem zmywają naczynia. Dobry seks wieczorem zaczyna się od ‘kocham cię’ przy śniadaniu.”
- to w sumie dla przeciw wagi tego o czym rozmawiałam wczoraj bo było strasznie smutne

z muzycznych zagadnień no pewnie że Pearl Jam – niczym najcudowniejsza perełka na ten czas! i Erikah Badu a że odległe dwa światy?

to są plany na dziś okulary i „Nieznośna lekkość bytu” z `88

a i bym zapomniała cytat 5-letniej Tosi: „wole łyse anioły bo te anielskie włosy są jakieś dziwne tak gilgocą i wyłażą i potem na tej choince fuj!” hmm...

poniedziałek, 1 grudnia 2003

dziełdobhry

sie poranek grudniowy zaczął od lampki czerwonego wina a co! i wszystkim dziś kobietom mi bliskim przyjaciółkom tym tutaj i tam życzę spokoju i większej wiary w siebie bo w sumie to rozmyślania skończyły mi się gdzieś o czwartej nad ranem i te trzy listy do poczytania i te sms`y (jak już serce ściska z bólu i w dziwnym rytmie bije kurcze i ta wiadomość nad ranem) i w sumie pare niedopowiedzianych spraw ale pogoda była kochani pogoda! czujesz to te słońce nad Dunajcem i my tylko w polarkach i ta cukiernia - radość dzieci wypuszczopnych z przedszkola na plac zabaw - bo w sumie to wszystko zależy od indywidualnego podejścia do szczęścia własnego nie no stara mamy te przedcudne pierścionki i dobrze jest i mamy w sobie ten spokój który pozwoli nam znosić to czego zmienić nie możemy i odwagę żebyśmy mogły zmieniać to co możemy zmienić i mądrość żebyśmy mogły odróżnić jedno od drugiego

(i nadal twierdzę że rzeczą ważną jest kogo zabiera się w góry)

życie niesie wiele bólu i być może jedyny przed jakim da się uciec to ten który płynie z prób uciekania przed bólem (Laing)


i żeby nie było bo wcale mi nie jest smutno po prostu brak słów i idę do fryzjera bo grudniowy zapieprz dopiero przed nami