poniedziałek, 28 sierpnia 2006

28.08.2006r. poniedziałek...

Wchodzę do domu i ściągając sandały zrzucam cały balast za sobą. Bierze mnie na wiersze, na Słowackiego, Rilke, Twardowskiego. Śmieszne jak wytworzyły się we mnie odpowiednie czynniki obronne. W zasadzie coś tam po drodze postawiło mnie twardo do pionu; powiem więcej, postrzeganie świata ze strony męskiej jest zawsze konkretne, stanowcze i daje kopa do przodu. Żadnych ślimaczeń, rozpieszczań, głaskania po głowie i chowania się pod spódnicę mamy. Czasem twarde obijanie się o głupotę, które objawia się robieniem tzw. afer fabrycznych sprawia, że człowiek nie zapomina o ustawieniu w szeregu i nie wychylanie się; tzw. robienie swojego patrzenie swego. A to dwie zgoła odmienne płaszczyzny sprawy. Nie omieszkam jednak dodać, że gdyby ktoś wiedział o jakiej pracy - jestem w kontakcie.

Piję redvin z sokiem porzeczkowym. Zrobiłam pranie i pyszny sos. I po raz pierwszy własne buraczki. Kolejna mucha topi się w lampce; chyba czas wypić łykiem do dna. Tratatata...

Nie wypowiedziałam głośno opinii w sprawie, która zbulwersowała ostatnio nasze stowarzyszenie. Istnieje taka prawidłowość: im bardziej bledną i zacierają się w pamięci własne przewinienia, z tym większą surowością i bezkompromisowością oceniamy winy cudze. Jakoś ostatnio przestaje powoli oceniać a już broń Boże pouczać innych. Im dłużej żyję i im więcej czytam tym bardziej przekonuję się o tym, że mi nie wypada, że mi nie wolno. Kto pierwszy jest bez winy... Dziś okazało się, że sprawy nie ma, że wszystko wyjaśnione, że ... dostałam mail`a: „mogłabyś w naszym imieniu człowieka przeprosić, nam jakoś niezręcznie”.

Poza tym, nabieram nowego znowu spokoju. I mogłabym nie wiem co ale mogłabym wszystko.

sobota, 26 sierpnia 2006

26.08.2006r.

dziwny tydzień. znowu nas o jednego młodego mniej. M. był sąsiadem z klatki obok. w A. podkochiwałam się platonicznie w liceum. zatańczyliśmy pare kawałków pearl jamowych na jednej z osiemnastek. dwoje malutkich dzieci nawet nie będzie go pewnie pamiętać. smutne. staje na balkonie i mam obraz wysokiego czarnego przystojnego i dobrego faceta. wczorajsza wizyta w szpitalu u taty P. przypomniała o tym co kruche i słabe ale też uświadomiła, że nie jesteśmy wieczni dlatego warto każdego dnia żyć tak jakby był on ostatnim. odwiedziłyśmy dziś z Ćmą nasz kościół Wawrzyńca. był ślub. i pomyśleć, że za 9 tygodni o tej porze to my będziemy przed tym ołtarzem.

update 27.08.

wczorajszy wieczór noc i poranek dziś całe Pink Floydowe całe. magia zwyczajna magia. znowu odżyły dawne uczucia i emocje. jestem pod wrażeniem. mam ścisk żołądka.

poniedziałek, 21 sierpnia 2006

brak tlenu i kac kawowy

... mnie trzyma; jestem zmęczona psychicznie i wolałabym wchodzić 24 godziny pod górę; wolałabym grać w cyrku lub śpiewać psalmy na każdej mszy. mam pewne obawy, że ja się już do takich spotkań nie nadaję. wiem i rozumiem, że trzeba, że wypada. potwierdziły się słowa wielu osób, że to najmniej przyjemna strona przygotowań. o ile ze znajomymi wychodzi jeszcze super o tyle... a zresztą, co ja tu marudzę. wracam do roboty potem marzę o śnie. (zaniosłam dziś do kancelarii papierek i pani przeliterkowała nazwiska i potem powiedziała z uśmiechem jak stąd na księżyc, że ooooo tutaj to będzie zacna wolna datka! nie rozumiem i zaczyna mnie to bawić; bo grunt to przecież spokój. dziwny jest ten świat...)

piątek, 18 sierpnia 2006

18.08.2006r.

życie prawda. jutro ślub naszego Stacha; w poniedziałek pogrzeb Marcina z klatki obok. ktoś z wysokim progiem wrażliwości powie - równowaga musi być. mam jakoś mieszane nastroje ostatnio i zwalam na przypadłość i oby się potwierdziło. zaczynam normalnie szukać dawno zapomnianych znajomych. tzw odnawianie kontaktów.

update 19.08.2006r.

intesywnie porannie myślę nad tym, że im więcej poznaję zachowań męskich tym bardziej cenię sobie to, do którego mnie przyzwyczaił jk i nie zamieniłabym tego za żane skarby świata.
myślę też, że modlitwa śpiewem jest też cenna prawda?
a teraz idę południowo na ślub Stacha i Kasi.

...ja mam wiarę ty masz szybki wóz w dwoje łatwiej będzie nam. zostawmy to i uciekajmy stąd póki mamy jeszcze czas poki młodość mieszka w nas.

środa, 16 sierpnia 2006

16.08.2006r. !!!

obawiam się coraz bardziej, że budząc się rano usłyszę, że z SB współpracował śp. ksiądz Jan lub śp. Jan Paweł lub mój tato lub ... Zostawcie tego pana od Pana Cogito; zostwcie bo mi burzycie wszystko to w czym jeszcze mam oparcie i to od czasów licealnych!!!

wtorek, 15 sierpnia 2006

15 sierpnia (świąteczny dzień)

słuchając Trójki spisujemy zwykłe cuda dnia codziennego. dołączysz się???

10:49
- poranne śniadanie z jk przy greckiej sałatce;
- nowy singiel Miecza "mamma" (przewidziany przewidziany...)


potem padł serwer blog na cały dzień ale....

11:00 - 23:00
- budyń capuccino;
- wiadomość o D.B. i Zielonym!
- uśnięcie w ramionach ukochanego człeka.

niedziela, 13 sierpnia 2006

notatki zebrane (13.08.2006r.) w spokojną niedzielę.

Powtórzenie

„Mówcie, co chcecie, ale jest to bez wątpienia jedno z najważniejszych zadań nowej filozofii. Powtórzenie określa to, co Grecy nazywali „wspomnieniem”, zaś nowa filozofia twierdzi, że życie to powtórzenie. Czym byłoby życie bez powtórzenia? Kto chciałby być tablicą, na której czas co chwila piesze inne słowa, lub nagrobkiem z zatartym napisem? Kto chciałby podlegać nieustannej zmienności Nowego, które wciąż od nowa bałamuci duszę? Gdyby Bóg nie zechciał powtórzenia, nie powstałby świat. Bóg wybrałby wówczas łatwe plany nadziei lub odwołał wszystko, zachowując wspomnienia. Nie zrobił tego: dlatego istnieje świat. Istnieje, bo jest powtórzeniem. Powtórzenie jest rzeczywistością i powagą bytu. Ten, kto wybrał powtórzenie, dojrzewa w powadze”. (Soren Kierkegaard)

powtórzenie oparte jest na istnieniu i działaniu pamięci. człowiek istnieje i egzystuje o tyle, o ile ma zdolność pamiętania i gospodarowania zasobami pamięci. pamięć określa naszą osobową tożsamość. istnieją dwa zasadnicze impulsy egzystencjalnej wędrówki – pragnienie i tęsknota - mają charakter dwoisty: jednakowo pobudzają ruch naprzód, co wstecz, dążenie „ku dali”, co powrót. powrót czyli powtórzenie. pragniemy powtórzenia, bo tęsknimy do miejsca stałego. łakniemy powtórzeń, bo tęsknimy do zakorzenienia. pragniemy powtórzenia jako uobecnionej przeszłości. pragniemy powtórzenia, aby utwierdzić się w poczuciu naszej zakorzenionej w Bycie tożsamości. pragniemy powtórzenia, aby mocniej być...

---------------------------------------

chrześcijaństwo zaczyna się tam, gdzie wchodzimy z przyrodzoności w sferę łaski. życie łaski rozwija się wraz ze wzrostem trzech cnót teologicznych: wiary, nadziei i miłości. jeśli wiara jest karłowata, nadzieja kiepska, a miłość mała, to wtedy chrześcijaństwo jest iluzoryczne. chrześcijaństwo jest tam, gdzie żyje się wiarą, nadzieją i miłością.
--------------------------------------

myślę o małym, oblanym wodami trzech ciepłych mórz, miejscu na ziemi, gdzie konflikt nigdy się nie kończy. okresowo przygasa, potem znów strzela wysokimi płomieniami. myślę o małym narodzie i jego tragicznych dziejach, złożonych z wypędzeń, niewoli i rozproszeń. o Egipcie, Babilonie i Rzymie, o średniowiecznych gettach i hiszpańskich stosach, o nowożytnych pogromach, o niepojętej Zagładzie, o okruszynie ojczyzny, otoczonej przez nieprzejednanych wrogów. myślę o Narodzie Wybranym i o tajemnicy wyborów Pana. świat zawsze patrzy na to miejsce z niepokojem, ma krańcowo różne opinie, łagodzi, podburza, protestuje, nawołuje i krzyczy tym głośniej, im mniej wie, co z tym problemem zrobić.
--------------------------------------

siedziałam wieczorem na balkonie, wdychałam powietrze z podszewką niedawnego żaru i słuchałam prognoz. w środę 32 stopnie, we wtorek 33, w piątek 34. nagle pomyślałam – a gdyby tak to się już nie zatrzymało? gdyby coś się zepsuło w kosmosie i temperatura zaczęła regularnie i szybko wzrastać, powiedzmy o jeden stopień co tydzień, w miesiącu o cztery stopnie, w ciągu dwóch o osiem itd. najpierw żółknie cała roślinność i zwija się w szeleszczące rurki, potem zaczynają spadać ptaki, potem ludzka skóra unosi się, nabrzmiewa i zaczyna pękać.... zmusiłam się do myślenia o czymś innym, ale tamte obrzydliwe obrazki natrętnie wracały. głupie myśli są najbardziej uporczywe, a najgłupsze przychodzą do głowy podczas upałów.
---------------------------------------

w „Jak to się robi?” Marcel Łoziński sfilmował pracę wziętego doradcy medialnego Piotra Tymochowicza. zgodnie z zasadą bohatera filmu, iż „człowiek człowiekowi produktem”, zostaje zorganizowany „casting na polityka”. w ten oto sposób przysłowiowy facet z przystanku o niesprecyzowanych bliżej poglądach może zostać wykreowany na partyjnego lidera, a w końcu na parlamentarzystę. Łoziński obnaża cały socjotechniczny mechanizm dzisiejszej polityki. ciarki przechodzą po plecach, kiedy patrzymy na zwycięzcę tego konkursu piękności. mam nadzieję, że wielu młodych ludzi odżegnujących się na co dzień od politycznych gestów, zrozumie po tym filmie, dlaczego warto mieć poglądy i głosować choćby nogami.

--------------------------------------

(dziękuję !!! za mądrość Pani Ewy Szumańskiej, Pana Stefana Świeżawskiego, Pana Bohdana Pocieja)

czwartek, 10 sierpnia 2006

mały sierpniowy zestawik:

Kenny Wayne Shepard - Blue on Black
K's Choice - Eerything for free
Temple of the Dog - Hunger Strike
Massive Atack - Tear drop
Silverchair – Tommorow
Pearl Jam - Yellow Ledbetter
Clannad - Dobhar
Jan Garbarek - Its High Time
Incubus - Drive
Lifehouse - Sick Cycle Carouse
Clannad - In fortune's hand
Sinead O'Connor - No Man's Woman
U2 - Sunday Bloody Sunday
Kenny G. - The Moment
Sisters of Mercy - This Corrosion
Sting - Mad about you
New Model Army - Vagabonds
Pearl Jam - Immortality
Anouk – Everything
Eric Clapton - Layla
Pearl Jam - State of love and trust
Nigel Kennedy - Third Stone From The Sun

poniedziałek, 7 sierpnia 2006

07.08.2006r.

czasami zdarza się taki dzień, że po umwówionych czterech spotkaniach wychodzę potłuczona. idę wolnym krokiem, kapie mi deszcz na głowę, mam zanik mowy. bo najpierw słucham opowieści młodej której lekarze dają pół roku życia. potem muszę przeprowdzić alimentcję u rodziców których córka umiera na raka głowy, on odszedł a dzieci chcą sie dalej kształcić. potem pierwsze spotkanie z młodą której mąż dwa tygodnie temu odebrał sobie życie. potem widzę na przystnku jak matka wita się z dziećmi których ojciec łaskawie zezwolił na widywanie się z nią. potem już nic nie widzę; potem muszę to zgrabnie bezemocjonlanie opisać żeby potem pomóc.

wiecie. to nie jest takie proste jak się wydaje. wcale się tu nie użalam nad nikim ani nad nimi ani nad sobą. w końcu taki zawód.

zwyczajnie czasem zdarza się taki dzień. lubię w te dni deszcz nie widać czy to kropla na twarzy czy. oki wracam do pracy.

sobota, 5 sierpnia 2006

05.08.2006r.

kuchenny parapet zieleniej. serce mi rośnie po spotkaniach z połową ludzkości klasowej. optymistyczne wnioski wysuwamy po wieczorach przegadanych o życiu, o pracy, o maleństwach, o ślubach i weselach, o pasjach, o książkach, samochodach, o nadziei, o tym, że zmieniamy się, że idzie to w większości przypadków w bardzo dobrych kierunkach. ludzie pokornieją, zmieniają stany cywilne, pracują, widzą perspektywy choć droga daleka. najogólniej ujmując- w życiu nie przypuszczałam, że będziemy po ośmiu latach od matury rozmawiać w jednym tonie, że będziemy śmiać się i płakać, że takie spotkania będą owocować radością i świadomością, że każdy z nas wybrał inną drogę i każdy potrafi o tym szczerze rozmawiać. uśmiecham się wieczornie czytając sms`y ludzi, że są pod wrażeniem spotkań.

w fabryce mentalność w trakcie miesiąca nie uległa zmianie więc aklimatyzacja trwała osiem godzin. układam wszystko i ze spokojem planuje kolejne dni. po południu zamykają mi się oczy, ratuję się kolejnymi kubkami kawy lub... śpię pod kocykiem godzinę. potem spacer po lesie. potem wizje naszego fotoreportażu październikowego. śni mi się w sepii duże jezioro i my w łodzi wiosłujemy uśmiechnięci. frak odebrany, obrączki kupione. w chwilach spokoju zastanawia myśl – a jeszcze rok temu było inaczej. mam spokojne sumienie i duszę. boję się wszystkiego i czuję jak owo wszystko mnie wzmacnia. czuję jak wszystko to jest mocne i jak się zazębia w dobre kształty.


dziwią się duchy ogromne
wielkie duże małe
może się Pan Bóg pomylił
gdy łączył miłość z ciałem

patrzą spod ciemnej gwiazdy
na jawnogrzesznicę ziemię
a miłość ciała poi
świętym wzruszeniem

gładzi ręce włosy
przez łzę zagląda do oka
--- mój ty śmiertelny głuptasie
nie mogę cię przecież nie kochać

storczykowo; 05.08.2006r.

mój nowy zachwyt

- typ Nasienne (Spermatophyta)
- podtyp Okrytonasienne (Angiospermae)
- klasa jednoliścienne (Monocotyledoneae)
- podklasa Liliokwiatowe (Liliidae)
- rząd storczykowce (Orchidales)
- rodzina storczykowate (Orchidacea)

115_26.jpgphalaenopsis