niedziela, 31 lipca 2005

„czy dla miłości, dla marzenia, dla przygody życia zaryzykujesz, że wezmą cię za głupca?"

jeśli się poukłada potem to teraz jest dobrze. jeśli.

popołudniowa niedzielna trójka sprawia, że stan dnia wczorajszego ulatnia się gdzieś w powietrzu nad głową i jest przepysznie. spałam spokojnie i szczęśliwie. jeśli. jeśli nam się to uda. nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie szczęście miałam w sobie wczoraj mając wszystkich których kocham i szanuję na wyciągnięcie ręki. w słuchawce telefonu. jeśli...

27 rok życia rozpoczął mi się snem z Koczego Zamku, sączeniem orzechówki, rozpoczął się wielką tęsknotą za Twoim dotykiem, rozpoczął uciszeniem takim dziwnym i spokojem, że jednak jeśli to wszystko to ...

środa, 27 lipca 2005

wszystko jest tak boleśnie jasne...


właściwie zrozumiałam, że nie obchodzi mnie TYMCZASOWOŚĆ i że tak naprawdę to potrzebuję czegoś trwałego mocnego prawdziwego kochanego intensywnego odpowiedzialnego dorosłego mądrego wielkiego STABILNEGO

że właściwie to randkuje od szesnastego roku życia i mam już dość zabawy początków i końców spotkań bez zobowiązań seksu dla zdrowia chwilowych uniesień zauroczeń zniewoleń wyzwoleń i donikąd prowadzących rozmów o życiu. przez te dziesięć lat zabaw zwyczajnie mi się znudziło, choć było miło.

za trzy dni skończę dwadzieścia sześć lat (to będą smutne urodziny) i dopiero TERAZ dorosłam do tego, że bez zakłopotania, bez ironii w głosie, bez najmniejszego wstydu mogę głośno powiedzieć, że moim największym marzeniem jest mieć własną RODZINĘ

zawalił mi się świat, od paru miesięcy słyszałam prawdę, która nie jest moją prawdą. słyszałam egoistyczne wywody. to tak pokrótce. nie mam zamiaru tu wyrzucać tych żali i pretensji i daleka jestem od mściwych uwag i ... bo wciąż kocham. tylko, że ta miłość nie prowadzi do MOICH marzeń.

za ostatni ciężki tydzień dziękuję moim staruszkom. mam najmądrzejszego ojca na ziemi. dziękuję cudownym kobietom. Karolinie F. za konstruktywne rozmowy za piwa rowery za czas. Moni, że zawsze zawsze zawsze miała rację i to od dwóch lat. Zielonej za esy i humor. Anecie za obiady kalafiory i muzykę. Adze, że zaplanowała ze mną każdy dzień urlopu. Piotrowi za mądry męski punkt widzenia i orzechową wódkę. Ance za masaże i klimat bajki. Tymoteuszowi za dwa cudowne nocne dyżury.

śmiejcie się, ale to taki sztab moich najbliższych osób, którzy nagle bez moich zbędnych wyjaśnień, tłumaczeń i omówień – wiedzieli jak się zachować i byli, zwyczajnie byli; są. dziękuję andalo i crazy mary!

modlę się teraz o stan ATMA; błagam o spokój; proszę o zrozumienie



idę dziś wcześnie rano do pracy, na niebie słońce i księżyc, i pomyśleć, że być może ... w tym gwiezdnym projekcie czasu nasze niestałe istnienia nie znaczą być może nic.

kocham Cię. nie można kogoś zmusić do kochania. wiem.

...

śpiącemu Karolowi o tym co jest


na razie wszystko jest jednym
na razie wszystko dzieje się tu i teraz i żadnych planów
na razie walczę ze łzami
na razie długo jeszcze nie powiem:
wszystko jest przede mną
póki co wszystko przypomina mi o tym co było



„Jest w mówieniu „Nie” ogromna siła i czasem wydaje mi się, że jest ona tak wielka, iż nawet nią samą można żyć.”
(Elias Canetti „Tajne serce zegara”)

poniedziałek, 18 lipca 2005

...

zawalił mi się świat

właściwie nic już teraz nie jest ważne

nic

niedziela, 17 lipca 2005

„życie to sen wariata, śniony nieprzytomnie”


po kilkudziesięciu kilometrach wędrówki rowerowej trwającej od wczoraj rzucam zwłoki na trawę, przykrywam się kurtką. zapach szlamu i ryb, dźwięk motorówek nad zalewem. M. rozkłada grilla P. przynosi piwa. A. czyta na głos Gretkowską: „moja twarz jest bardziej naga od ciała. dlatego, kochając się, szukam twojego spojrzenia, przyciągam je do niej. patrz na mnie, w moje oczy. ręce, biodra i nogi znajdą się same. kocham się z twoim uśmiechem, reszta to rytmiczne, coraz gorętsze oklaski. aplauz orgazmu. i cisza jak po każdym cudzie. bo miałam mężczyznę. pod skórą, tam gdzie zawsze boli. gdzie nie można się wedrzeć inaczej, niż raniąc”. w tle sączy się jazzowa sjesta Kydryńskiego. jest soczyście i wakacyjnie. autentycznie to brakuje mi tylko ramion jk i byłoby idealnie. tylko, że nie ma ideałów prawda? (a ja wiem, kocham, rozumiem, wyrozumiałość wylew mi się po brzegi, czekam, czekam na moment tylko dla nas). rozmawiamy o polityce; śmieję się, że w Polsce facet u władzy nie czuje się kompetentny, bo najczęściej nie jest. on jest po prostu lepszy od każdego innego w swoim mniemaniu i od wszystkich kobiet w przekonaniu powszechnym. prosimy gościa z ogródka piwnego o Erykę Badu leżymy i tak gapimy się w niebo i ... właściwie to smutne wnioski nam wychodzą. brakuje mi do nich pięć lat życia ale faktycznie podzielam zdanie, że żyjemy zanurzeni w nieprzejrzystości, niejednoznaczności i że być może będziemy tak żyć zawsze. że rozmaite szaleństwa tkwią nie tylko w głowach szaleńców ale też ludzi rozsądnych, bo w sytuacji nieprzejrzystości uruchamiają się irracjonalne mechanizmy także w najbardziej rozumnych głowach. po czym stwierdzamy, że im człowiek starszy, im bardziej częściej więcej obraca się w różnych środowiskach, im ma większą świadomość - tym szybciej traci optymizm. i niestety stajemy się pesymistami uważającymi, że świat jest raczej nienaprawialny. dlatego też należy zająć się egoistycznie sobą i tylko sobą. rękami i nogami bronić siebie. dawno minęły już czasy kiedy to w imię wyższości gotowi byliśmy poświęcić wszystko. teraz wiem, że jeśli ktoś próbuje energicznie naprawiać świat, ściąga na siebie jeszcze większe kłopoty. (przykładów z autopsji mogłabym podać sporo). miłość jako doświadczenie etyczne, nie tylko erotyczne, może być punktem wyjścia do poszukiwania fundamentu. otwiera człowieka na dobre rzeczy, pozostaje nienaruszona przez rozmaite sceptycyzmy i dystanse. Bardzo Chcę W To Wierzyć.

piątek, 15 lipca 2005

...

omijam neta dalekim kołem. trochę z braku czasu trochę z przyzwyczajenia, że jak już znajdę trochę czasu to wolę bikiem zdążyć zajechać się na amen. tydzień obfitował w: urodziny, dyżury, pogrzeby, wesela i pracę.
jest nieźle.
nie. kłamię.
dopijam wczorajszego żywca. jest mi zwyczajnie źle. tyle.

update
bo odebrałam te zdjęcia z wesela Izki, zdjęcia Nadusi naszej pszczółki, potem zrobiłam szybkie 10 km na rowerku, potem postanowiłam przeczekać do urlopu po którym czekają mnie poważniejsze raczej obowiązki ... ba. plany są najważniejsze.
wiecie jak rozmawiam czasami z ludźmi to chce mi się tikować rzucać rękami i nogami w różne strony ślinić się i tylko kaftan i adios na gliwicką. macie też to?

...

no więc przyznam się, że sporadycznie biorę Ją do ręki. ale mam taki swój ulubiony, kultowy, jedyny w swym rodzaju fragment. jak to wiecie ta grupa schamiałych oburzonych wkurzonych gotowych zabić ludzisków czeka w zastygłym ruchu co On powie. a On, luzik, spokój, opanowanie, siada jakby nigdy nic na ziemi, pisze coś spokojnie palcem w piachu, podnosi swój charyzmatyczny i ciepły wzrok i co mówi: 'kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień'

doznali syndromu opadniętej szczęki
ja też

...

...kiedy stałam samotna jak pies
ty byłeś jeden krok stąd...

poniedziałek, 11 lipca 2005

...

na normalnym rynku zwykle toczy się gra o sumie niezerowej, natomiast na rynku, na którym pojawiają się razem ze swoim śmiercionośnym towarem terroryści, toczy się wyłącznie gra o sumie zerowej, co oznacza, że albo my wyeliminujemy ich, albo oni wyeliminują nas. to naprawdę najprawdziwsza z prawdziwych gier na śmierć i życie; gra, w której trzeciego wyjścia nie ma i im szybciej zdamy sobie z tego sprawę, tym lepiej dla nas, bo oni wiedzą o tym od samego początku. wiedzą o tym Polacy, którzy ucierpieli w zamachach w Londynie. no więc albo my zredukujemy indeks giełdy Al-Kaidy do zera, czyli nasz byk pośle im potężnego niedźwiedzia albo oni na amen wyzerują indeksy naszych giełd. a wtedy wszyscy inwestować będziemy mogli już tylko w lepsze życie na drugim świecie. amen.

specjalnie wczoraj montowałam skype żeby móc z Anką pogadać, żyje i chodzi do pracy w panicznym strachu. martwi mnie Martara bo jeszcze nie dała znaku. jest ok. wiem.

ciężko było mi dziś dojść po przebudzeniu do tego, jaki dzień tygodnia. asekuracyjnie wstałam i ewentualnie poszłam do łazienki. przypomniało mi się, że to dzień roboczy, że przez najbliższe 10 godzin nie będzie ani roweru, ani cukierków odpustowych, ani piwa, ani... (Ania właśnie wróciła z urlopu). potem ten telefon, że implanty nie przyjęły się i sześciogodzinna operacja poszła na marne i że oni rozkładają ręce. potem, że zmarł sąsiad i że .... JA POWOLI ZACZYNAM ZADAWAĆ DOŚ INFANTYLNE MOŻE PYTANIE – DLACZEGO SPOTYKA TO DOBRYCH I UCZCIWYCH ?

CO?

(potem dzwonię i rozmawiamy o pieniądzach, o oburzeniu które wywołałam ponoć za kulisami żądając odpowiedniej kwoty; no halo!!! skończyły się dobre czasy, ktoś zapomniał??? ktoś zapomniał o warunkach??? papierek mam w ręku i śmiać mi się chce bo człowiek całe życie się uczy.)

sobota, 9 lipca 2005

...

jak to bywa ostatnio? że po trzech nocnych piwach siadamy z KF na bike i zasuwamy miastem do domu. mam siniaki od bagażnika i szerokość drogi wciąż mnie zadziwia, że też tak można. wywalamy przy tym wszystkim koszyk śmiejąc się jak idiotki zbieramy zwłoki na nowo i dziarsko suniemy naprzód. wczoraj były urodziny naszej Zielonej. no i wiem, że chciała być z nami. bo my tutaj piliśmy za Jej zdrowie, Anka, Rychard, Franek, Karola, mimo deszczu mimo zapieprzu ogólnego siadamy i do późna gadamy, śmiejemy się zdrowo, jest tak n o r m a l n i e. potem już kameralnie w dwójkę, właściwie wysłuchuję czegoś o czym doskonale wiem i co mnie przytłacza co mnie zabija co mnie zniewala tak na prawdę. nie nie płaczę. jestem raczej enty raz uświadomiona że to nie w tę stronę powinno biec. a mimo to. Boże jaki banał mnie spotkał. jaki banał.

jk jeszcze parę dni. zleciało prawda? w trakcie miałam dwa gorsze dni. w jednym do tego stopnia, że napisałam że tęsknię i czy on tęskni? (spoko, śmiejcie się śmiejcie) no nie bo jak człowiek jest zajęty od rana do nocy to nie ma czasu myśleć o niczym. o niczym. ale że całuje porannie. głupio i naiwnie chciało by się poczytać tak zwyczajnie – kocham i tęsknię, będę wkrótce. i ciągle uważam, że panuję nad sytuacją. a właśnie dziś pojadę bikem polami i będę płakać tak żeby nikt nie widział. i nie z tęsknoty bo do tego można się przyzwyczaić. będę bo taki mam dzień. poza tym panuję nad wszystkim wręcz idealnie.

a Franio ma 31 sierpnia o 17:00 wernisaż w Wilnie i nie może nas tam zabraknąć.

...

najlepsze w nagle odnowionej dość intensywnie znajomości jest to, że można jeszcze raz, po raz setny przyodziać się zgrabnie w wiarygodną maskę układności, zrozumienia, sympatii, pokazać komuś, jakim się jest w gruncie rzeczy świetnym człowiekiem, ile skarbów pod tą maską, ile do odkrycia, do poznania, aż zachłysnąć się można tą obfitością zalet. i zaraz po napisaniu "w maskę" zaczynam się zastanawiać czy to aby nie jest krzywdzące uogólnienie, no bo niby dlaczego zakładać, że równo ze startem nowej znajomości udaję, udajesz, udajemy zbiorowo i indywidualnie? może po prostu chodzi o to, że dla tej świeżej apetycznej nowalijki jednak się chce, uruchamia się pokłady zrozumienia i dobrej woli, trochę w hołdzie dla filozofii "brand new day", trochę żeby samemu sobie pokazać, że tamte porażki i klęski układów międzyludzkich i/albo męsko-damskich to był przypadek, wybrakowany trybik, wszystko nie tak, więc jazda, przewińmy taśmę, odwróćmy kartkę i nas przy tym nigdy nie było. znowu można ładnie rozmawiać, zgadzać się przy każdym słowie, a jeżeli konflikt, to pokazowy, dla inteligentnej akademickiej dyskusji. znów można gratulować, rozumieć, wspierać, jednoczyć się w słusznym gniewie, I'll be there for you i wzruszać się, że taka wspaniała jednostka spotkała drugą równie albo bardziej, z którą tak ogromnie nam po drodze.

jasne, że za jakiś czas nowalijka przywiędnie i przestanie apetycznie chrupać, zrozumienie, wyczucie i sympatia przejdą w postać własnych negatywów, a historia, która miała być niepowtarzalna, wyjątkowa i tylko dla nas właściwa - zataczać będzie kółka, od których ilości i niezmiennego kierunku w końcu zemdli solidnie.

w wyrafinowanej i trudnej sztuce palenia za sobą mostów najcięższa była dla mnie była świadomość, że gdzieś tam z kimś innym i dla kogoś innego - tak samo jak kiedyś dla mnie i ze mną. To utrudnia sen i oddychanie, kiedy myślisz, że tak się spieprzyło, a było tak wyjątkowo. że pewnie gdyby na moim miejscu był ktoś inny - nie spieprzyło by się wcale, albo choć mniej spektakularnie. teraz już wiem, że nie. dużo ułatwia, owszem. bardzo pomaga, tak. wolałabym tego nie wiedzieć, zgadza się.

i niech mi, bardzo proszę, nikt nie mówi, że przyganiał kocioł garnkowi. przecież wiem.

(notka dotyczy odświeżonych znajomości z paroma wspaniałymi ludziskami. wyzbyłam się paru starych znajomych – w sensie już nie chce mi się z nimi gadać. już chyba wszyscy jesteśmy sobą zmęczeni. nie palę mostów ale od tygodnia wyczuwam niesamowitą ulgę, że już nic z nimi nie muszę)

jeszcze jeden dość istotny szczegół - ja wprost zakochuje się w ludziach, którzy zawsze zawsze niezależnie od pogody, nawet gdyby gradem śniegiem i innymi żabami waliło - są o wyznaczonej porze i wcześniej uzgodnionym miejscu uśmiechnięci i cieszący sie ze spotkania!

środa, 6 lipca 2005

...

tak się czuję wakacyjnie moi drodzy i nigdzie się nie spieszę ani z niczym też nie raczej. wyczuwam na kilometr zmiany w fabryce. dziwnie się dzieje oj dziwnie. ale co mnie to... zapłaciłam dziś ostatnie zaliczki na noclegi. zaklepałam ostatecznie terminy teraz tylko urlop podpisać. co tam jeszcze. aha kupiłam nowy telefon i do niego mały taki śmieszny aparat cyfrowy. tak z głupoty właściwie. co tam jeszcze dostałam list od Zielonej. byłam na piwie z Wojcieszkiem. z Karlą F. i Agą Ł. piszemy soczyste esy i snujemy plany imprezowe. czytam trzy książki naraz i słucham 24 h trójki. mało śpię, wzięłam co trzeci dzień dyżury w pogotowiu. jestem i tu o dziwo dziwnie zadowolona z życia.

dziś w trójce o tym londynie że nie ma takiego miasta jest lądek itd... pamiętam, że jak słałam pierwszy list do Agi do Irlandii to pani w okienku, która zawsze była obleśna jadła chleb owinięty w gazetę smarkała do szarego papieru toaletowego i prychała na wszystkie strony zapytała znudzonym głosem "a ta irlandia to gdzie leży w europie jeszcze czy już w londynie?"

tylko w jakiej dziurze mieszkam.

wtorek, 5 lipca 2005

desire, one, I will follow, pride, sunday bloody sunday, with or without you......

świetnie świetnie świetnie się dziś słucha U2 świetnie świetnie świetnie jest usłyszeć że wszystkie dziś drogi prowadzą do Chorzowa i choć osobiście tam nie będę to i tak mamy prosze państwa święto. chyba nie wyrosnę z takiego szczeniackiego podniecenia muzycznych świąt!!!!!!!

wiem wiem, wy też nie! i za to was lubie!

poniedziałek, 4 lipca 2005

...

jak tak przemieszczałam się w tę inną przestrzeń, wiecie, z tym plecarem pełnym rzeczy dla siebie i z tą litrową butelką litewskiego redvina i tak sobie głupawo i wesoło uciekałam do spokoju to czułam się jak jakiś uciekinier, nie wiem, zbieg oszust i to podniecenie że nikt od teraz nie wie gdzie jestem.

i jest! nareszcie... pierwszy raz w tym roku „... wniesie mnóstwo radości, zwłaszcza jeśli potraktujesz ją jak barwnego motyla, który sam przyleciał do ciebie. nie próbuj go złapać, nie próbuj przebijać szpilką...” a gdzież bym śmiała...

człowiek taki mały robak takie nic tutaj pośrodku sam w ciszy. drugi człowiek też w sumie takie nic. tam pośrodku innego świata. niby nic. a ile w tym uczucia nie do opisania. tęsknię za Tobą.

ostatni raz ktoś wiózł mnie na bagażniku chyba 15 lat temu. popiłyśmy z Karlą F. a że było grubo po północy i było lekko zataczająco się i że był rower to ja sru na bagażnik i zasuwałyśmy niczym nastolatki na wakacjach na wsi ubaw przy tym mając, głupawka trzyma mnie do tej pory. a poza tym wliczam od tego weekendu w/w osobę do grona najbliższych mi ludzi.

no. to tyle. to idę na dyżur.
pa.

aha bym zapomniała:

Trzy czarownice oglądają trzy zegarki Swatcha.
Która czarownica ogląda który zegarek?


Three witches watch three Swatch watches.
Which witch watch which Swatch watch?




Trzy czarownice po zmianie płci oglądają trzy guziczki przy zegarkach Swatcha. Która czarownica ogląda który guziczek?

i teraz po angielsku:

Three switched witches watch three Swatch watch switches. Which switched witch watch which Swatch watch switch?