najlepsze w nagle odnowionej dość intensywnie znajomości jest to, że można jeszcze raz, po raz setny przyodziać się zgrabnie w wiarygodną maskę układności, zrozumienia, sympatii, pokazać komuś, jakim się jest w gruncie rzeczy świetnym człowiekiem, ile skarbów pod tą maską, ile do odkrycia, do poznania, aż zachłysnąć się można tą obfitością zalet. i zaraz po napisaniu "w maskę" zaczynam się zastanawiać czy to aby nie jest krzywdzące uogólnienie, no bo niby dlaczego zakładać, że równo ze startem nowej znajomości udaję, udajesz, udajemy zbiorowo i indywidualnie? może po prostu chodzi o to, że dla tej świeżej apetycznej nowalijki jednak się chce, uruchamia się pokłady zrozumienia i dobrej woli, trochę w hołdzie dla filozofii "brand new day", trochę żeby samemu sobie pokazać, że tamte porażki i klęski układów międzyludzkich i/albo męsko-damskich to był przypadek, wybrakowany trybik, wszystko nie tak, więc jazda, przewińmy taśmę, odwróćmy kartkę i nas przy tym nigdy nie było. znowu można ładnie rozmawiać, zgadzać się przy każdym słowie, a jeżeli konflikt, to pokazowy, dla inteligentnej akademickiej dyskusji. znów można gratulować, rozumieć, wspierać, jednoczyć się w słusznym gniewie, I'll be there for you i wzruszać się, że taka wspaniała jednostka spotkała drugą równie albo bardziej, z którą tak ogromnie nam po drodze.
jasne, że za jakiś czas nowalijka przywiędnie i przestanie apetycznie chrupać, zrozumienie, wyczucie i sympatia przejdą w postać własnych negatywów, a historia, która miała być niepowtarzalna, wyjątkowa i tylko dla nas właściwa - zataczać będzie kółka, od których ilości i niezmiennego kierunku w końcu zemdli solidnie.
w wyrafinowanej i trudnej sztuce palenia za sobą mostów najcięższa była dla mnie była świadomość, że gdzieś tam z kimś innym i dla kogoś innego - tak samo jak kiedyś dla mnie i ze mną. To utrudnia sen i oddychanie, kiedy myślisz, że tak się spieprzyło, a było tak wyjątkowo. że pewnie gdyby na moim miejscu był ktoś inny - nie spieprzyło by się wcale, albo choć mniej spektakularnie. teraz już wiem, że nie. dużo ułatwia, owszem. bardzo pomaga, tak. wolałabym tego nie wiedzieć, zgadza się.
i niech mi, bardzo proszę, nikt nie mówi, że przyganiał kocioł garnkowi. przecież wiem.
(notka dotyczy odświeżonych znajomości z paroma wspaniałymi ludziskami. wyzbyłam się paru starych znajomych – w sensie już nie chce mi się z nimi gadać. już chyba wszyscy jesteśmy sobą zmęczeni. nie palę mostów ale od tygodnia wyczuwam niesamowitą ulgę, że już nic z nimi nie muszę)
jeszcze jeden dość istotny szczegół - ja wprost zakochuje się w ludziach, którzy zawsze zawsze niezależnie od pogody, nawet gdyby gradem śniegiem i innymi żabami waliło - są o wyznaczonej porze i wcześniej uzgodnionym miejscu uśmiechnięci i cieszący sie ze spotkania!
2 komentarze:
pisanie dwóch dość ważnych notatek w tym samym czasie jest dość ryzykowne a ryzykujesz tym, że tej pierwszej nikt Ci już nie skomentuje bo czasu nie ma...
to się wyłamie.
dzięki serdeczne za wczorajsze wieczorno - nocne posiedzenie i za świetne doładowanie akumulatorów. z anką nad ranem zastanawialiśmy się czy dojechałaś i czy żyjesz bo komórka chyba rozładowana.
co do wpisu - wiem o których znajomych tych starych chodzi i ja tą samą ulgę odczułem już miesiąc temu. prawda że cudownie?
myślę, że zawsze na początku znajomości trochę kolorujemy przebarwiamy - ale ... prawdziwe przyjaźnie powstają przecież dopiero wtedy kiedy życie powoli weryfikuje to co powiedziałeś wcześniej więc po co stwarzać sobie wyimaginowane światy od samego początku?
buźka Stara trzymaj się i pamiętaj, że to od nas samych zależy z kim się przyjaźnimy.
u nas na ławeczce miejsce jest zawsze dla Ciebie i jk.
dobrego tygodnia.pa.
dojechałam ... usnęłam w łóżku jk. do domu było daleko a ja taka znietrzeźwiona.
dzięki za wszystko dzięki.
Prześlij komentarz