sobota, 30 sierpnia 2003

wielki obrót wieczny

otwieram magiczną zieloną puszkę heinekena muchy owocówy mnie wkurzają poza tym jest bosko typowe domowe prace na cztery ręce sprzątanie gotowanie pieczenie etc zakończone rodzinną integracją przy kawie – jakoś tęskniłam się za tym ostatnio – mam kochaną rodzinę – nie liczymy już lat od dwudziestego czwartego roku liczymy lata innym – i tak Paweł Nejman z Kościelca ma dziś 70 na karku i niejednego młodego mógłby przeskoczyć – rozmowa telefoniczna trwała półtorej godziny – jest sobie Mistrz i już! Karla czyta świetną baśń „Tam gdzie spadają anioły” to my sobie cosik innego w ramach pożegnania wakacji (jakich wakacji?)
„(...) nieprzystosowanie, brak przynależności i niemożliwość odnalezienia harmonii między sobą a światem. Ale frustracja ma też pozytywną stronę- jest dowodem pragnień i wyrazem potrzeb, do których realizacji popycha”.

„reflektory przejeżdżających aut kreślą piktogramy
na ciele obok. sumiennie zmilczam rachunek swoich samotności.”


Życie - stary sposób na zbieranie zdziwień
Kończy się dość jednak nieszczęśliwie- bowiem śmiercią.

I choć tyle miewa znaczeń...
Nie słyszałem, by skończyło się inaczej.

Żyj
Jakiś sens przy tym miej
Bowiem żyć, samo żyć - nie wystarczy za sens.

Miej nadzieję na szczęście

Powiedzmy od września...
Miej nadzieję...... i na tym poprzestań.

kiedy deszcz przyjdzie porozmawiać z ziemią
żuki nie wyjdą pocieszyć na drogę
na strachy nocne
na niepogodę
tym co są dla siebie lecz się nie zobaczą
tym co przegrają więc tym bardziej znaczą

daj Boże szczęście

czwartek, 28 sierpnia 2003

PJ

to ta książka jest dla piotra? nic już nie wiem!

i brak mi słów gdy Ed śpiewa:
"HEY, YOU`VE GOT TO HIDE YOUR LOVE AWAY..."

środa, 27 sierpnia 2003

anais

to chcę nazywać się Anais

bo idziemy za chwilę z dziewczynami na wieczór kinowogorzkożołądkowy z bradem i julią i innymi vidokami i raptownie zmienionym nastawieniem do życia tak ogólnie

ostatnio wszystko śmieszy a już najbardziej chyba śmieszy mnie moja głupota (jakieś dno emocjonalno-intelektualne) i postawa nie przejomwania się niczym i nikim
Kinga Dunin : NNNUUUUDDDDAAAA

Trojak czy ta znajoma z knajpy to ja z ul. Jagiellońskiej? bo jeśli tak to mogę się wypowiedzieć (dość obszernie nawet)
i kto przysłał knigę do języka angielskiego?
i kto odwiedza strony www.rezerwacja.pl i rozmawia z moniką o moim urlopie?

- bo chyba jestem cholernie przewrażliwiona na swoim punkcie -

muzycznie jest perfekcyjnie: P.J.Harvey, Bjork, Kayha jaha yaha ...

miłego wieczoru i uśmiechać sieprosze czerwono-marsowo

poniedziałek, 25 sierpnia 2003

...

„Every word” SADE
„Mother goose” JETHRO TULL

przeczytałam ostatnią notkę i wydała mi się zbytnio zdawczo-odbiorcza-pusta relacja z tego gdzie byłam i co widziałam nie oddająca tego co tak naprawdę czułam

a tymczasem (ulubiona) scarabee o tym że: „Ja pani powiem, oznajmiła wtem biuściasta, chłopa to trzeba czasem do porządku wezwać. Złapać i dupnąć nim o ziemię. „

a tymczasem Zielona Ukochana przysłała w ciągu ostatnich sześciu dni trzy długalachne listy fakt że przychodzą one nie zawsze po kolei sprawia że czytanie ich to czasem niezła kombinacja – jednego z nich powinnam nauczyć się na pamięć i powtarzać za każdym razem gdy znajdę się w takim stanie jak ostatnio – bo chyba jesteś w mojej głowie albo ja w Twojej

Karla zapytała dziś co mogłaby mi kupić żebym była szczęśliwa? tego chyba nie da się kupić mysiu pysiu nawet gdybyś płaciła złotymi kartami

ostatnie dziwne zbiegi okoliczności dają mi pełen obraz o człowieku który wydawał się mądrym dorosłym i dobrym – smutny obraz

bo tak właściwie chciałam o tym że całkiem przypadkiem odnalazłam swój artykuł w A`CZTERY i dumna jestem i koniaczka popijam w wannie przy świecach i dźwiękach w/w dobranoc

rabka turbacz barania

o Turbaczu:
„Podle się z nim losy zaobeszyły, dając mu zwykłą dumę wierchów i nadszczytów, a nie dając ich wielkości nadchmurnej. Otoczyły go jeszcze tłumem bliźniąt, wśród których maleje do znaku i zdaje się być zwykłą górą.”

piękne są Gorce cudne

bo po tym jak odczułam namacalnie że nikt mnie nie kocha nie szanuje nie lubi i jestem sama jak palec (tralalala...) po tym jak nikt nie miał ochoty na Gorce i Kraków to mając wszystkich w dupie wsiadłam w auto i wylądowałam w Rabce znalazłam moją kuzynkę oglądałyśmy zdjęcia z Włoch (Corno Piccolo, Corno Grande, Fonte Cereto – co za cuda) zafascynowana widokami usłyszałam że niby było pięknie i ciekawie ale... po powrocie od Bieszczad po Pieniny Gorce i dalej na zachód – jest coraz piękniej i to jest to czego szukali to o co chodziło (nie ukrywam że Apeniny wyglądały bosko!)

czy Gorce to flisz karpacki tak jak i Gubałówka ? (pytanie do geologów dwóch) jestem pod wrażeniem Turbacza i okolic (Kudłoń, Kiczora, Suhora)

niedzielna Barania nie powaliła niczym szczególnym za to widoki z Ochodzitej – niby takie sobie wzniesienie a panoramka niezwykła i Bartek walczący z paralotnią i moje kOty na kocim zamku (Niuniuś był zrozpaczony że to tylko takie se skały)

muzycznie Michael McDonal nowa Enigma
nowy Nickelback (często zakochuję się po prostu w głosach, mam słabość do zwłaszcza niskich barytonów)

wniosek: nie przeszło mi całkowicie ale wiem przynajmniej na co mnie stać w sensie zebrania się do kupy i z mapą pojechania gdziekolwiek Jezu jak pomaga (Bartłomiej i Koniaków zwłaszcza)

czwartek, 21 sierpnia 2003

może pozytywny piątek?

wolałam żeby ten ciąg czarnej środy i jeszcze ciemniejszego czwartku skończył się jaknajszybciej i skończył się po tym jak o trzeciej nad ranem zebrałam pijane swoje zwłoki z balkonu (chyba chłodna noc) mam nadzieję, że wypłakałam całą pustkę i mam nadzieję, że smutek upierdliwy jak nigdy dotąd wyleciał z dymem paczki westów to się biorę ogólnie rzecz ujmując w garść dokopano mi maksymalnie i najwyższa pora wyjść z tego bagna tym bardziej że perspektywa koncertu ludzi 18 godz po angielsku z przymusu kolejnych 36 godz w górach i Kolor purpury do zakończenia generalnie umierasz powoli ale podobno Najwyższy daje każdemu tyle ile potrafimy znieść dziwne uczucie tak jakby się dostało porządnego kopniaka w łeb od tyłu

oceans

Jeśli jesteś niemiły, odepchną Cię jedni; jeśli jesteś miły, przygarną cię i zjedzą drudzy.

coraz to bardziej nerwowo skubany słonecznik z szymoszkowej the ocean Savatage z The wake of Magellan pogubione trawienie słów i strach, żeby osiągnąć prawdę trzeba zaryzykować pomyłką bo tylko ci którzy wszystkiego są pewni nie dostrzegają swego kłamstwa może jest jakiś dar który źle odczytuję bo stoję w miejscu a stać w miejscu to tak jakby cofać się i trawię trzy listy i jak cierpi przyjaciel to powinno się przy nim być a ja jestem tutaj i trafia mnie i nie mogę nic i ... ostatnio ćwiczyłam egoizm udanie z resztą tylko czy o to właśnie chodzi ?


"Czasami lepiej jest nic nie robić; światło świecy służy istniejąc"

wracamy do pracy jeszcze tylko cztery godzinki z trzydniowego maratonu
(moich zakopiańskich znajomków jakiś wirus dopadł)

jutro KURDE grają w Machinie 20:30 nie zapomnieć!

wymyślaliśmy wczoraj imiona dla naszych dzieci: Tymoteusz, Franciszek, Emilia, Antonina – czwórka to w sam raz

... i muszę rzec, że w tak kiepskim stanie psychicznym, który mnie dopadł na początku lipca nie byłam nigdy do tej pory... myślałam że przejdzie a jest coraz gorzej

wtorek, 19 sierpnia 2003

źle się dzieje

jak mnie ktoś zaraz nie kopnie na opamiętanie to twórczo dziś nie popracuję!!!

poniedziałek, 18 sierpnia 2003

rilołded jako ponowne doładowanie

mimo pustki ogólnej (powinna być radość)cudnie było rozpocząć tydzień o jedenastej w południe śniadaniem w towarzystwie całej rodzinki (jakoś nikt dziś nie poszedł do pracy - co za dobre czasy)
w sumie nawet 10 dni to za mało na Tatry nie mówiąc o tym że 3 dni to tylko dotknięcie szczęścia
na chwilę obecną wiem że wolę 10 godzinne chodzenie szlakami niż wieczór w zasmrodzonej knajpie przy najlepszej muzyce ( owszem chłopakinieźle dawali)

powoli odchaczam zaliczone szczyty

(nasze nazwy: Mały Łącznik, Miodowa, Córka Boryny - Małołączniak, Miedziane, Cubryna - jak kto woli panie kierowniku, dopijemy dopalimy i idziemy)

czwartek, 14 sierpnia 2003

o Dżizu jak bosko!

lekki piasek w oczach w pogotowiu dziś akcja za akcją ale opanowane wszystko więc sama radość że ktoś może nad tym jeszcze panować
E. zdobyła nareszcie pewny papier i tym samym koniec ze strachem o przyszłość... jaka radość i nad morze jedzie z dzieciakami - jescze większa radość

optymizm wylewa się jak ten żar z nieba oby jak najdłużej panowie i panie jest cudnie

środa, 13 sierpnia 2003

i tak to

upał woda litry zimnej wody rozlazłość ogólna wymyśliłam kulturalny wykręt weselny i dałam się przekonać na wczorajszym spotkaniu na Tatry (ihaaaa...) Zielona słyszysz? jedziem w Tatry mogę zginąć tam bez Ciebie ale w końcu sama nie jadę prawda?! to po wczorajszym wieczorze oprócz lekkawego kaca (to przez te papierochy)taka radość że są jeszcze normalni ludziska i koniecznie trzeba wybrać się do M. z Kudłatym i resztą znanych niegdyś twarzy - sentymenty panowie i panie - sentymenty
nabieram optymizmu czy mi się wydaje życie czasem jest piękne

wtorek, 12 sierpnia 2003

???

i nie wiem co zrobić tak? i wiedziałam że tak będzie tak? bo nie wiem czy Zakopane, czy wesele, czy leniuchowanie z Karoliną? i Sylwkę wylali z pracy bo powiedziała co myśli, Domini wróciła z Zielonej, Grzyb chyba wtopił (relacja świadków), AŁ pogadamy we wtorek

do pracy bym się jakiejś zabrała

testosteron

dzieciaki dziś opowiadały o miłostkach wakacyjnych...

z mister endrju piszemy do tej pory wykłada na ASP pamiętam te cudne lata podstawówki miłość trwała aż cztery sezony żniwa sianokosy pływanie w stawach dziadkach siedzieliśmy na Kamykowej (nazwa miejscowości)skale i w okolicach spadających gwiazd marzyliśmy o tym żeby wiecznie być młodym pięknym i szczęśliwym o bogactwie nie marzyliśmy bo wtedy wystarczył kubek malin mleko prosto od krowy chleb i masło wyrobu babci oraz pięć złoty na lody rozwożone maluchem przez pana Cześka...
sie rozmarzyłam...

chłodek przyszedł raniutko chyba trzeba już sweterki wieczorem na rudach też już chłodno się biega

wczoraj oświecono mnie że w sobotę wesele - nie pałam entuzjazm i w związku z tym oddam za darmo wysokiego dobrze tańczącego partnera nawet nową kieckę oddam byleby tam nie jechać

poniedziałek, 11 sierpnia 2003

...

3:10 herbata z cytryną papieros muzyka życie praca
grupa dzieci numer 1 przywieziona z kolonii
grupa dzieci numer 2 odwieziona na kolonie
grupa dzieci numer 3 dostarczona na obóz
załatwione alimenty dla Frania
kawa u siostry po 20 godz jako zbawienie
i jej wygodne łóżko na 50 minut snu
auto dostarczone auto odstawione auto zabrane znalezione klucze
Sting Pearl Jam Edzia Bartosiewicz... - ratują napięcie sytuacyjne
Usiądźmy tutaj i porozmawiajmy o tym, co jest
Nie chodzi mi o narkotyki plany czy seks
To nie są rzeczy święte
Przyjacielu musisz tu być
Przyjacielu tylko ty
Przyjacielu ostatni raz
Potrzebna jesteś mi
Potrzebny jesteś mi

z racji tego że goście to i jedzonko – przejęłam pałeczkę w kuchni
- odstresowujące zajęcie bardzo bardzo brokuły ziemniaczki brzoskwinie pitu pitu
zaczyna mi się to podobać Slawek woli kminek i majeranek ja wolę oregano i bazylię
Lenka pali papierochy wszędzie zawsze i w ogóle rodzicielkę roznosi – dobrze jej tak
rybnik podobał się bardzo rudy jeszcze bardziej gliwicki rynek o drugiej nad ranem
ogórkowy kenzo na upał jako zapach obowiązkowy gingers west ice komputer słuchamy tej samej muzyki wąchamy i pijemy kawę z mlekiem nad ranem po upojnych wieczorach przy piwku grillu ciastach Moni przy rozmowach do księżyca na wernadzie domu przy nocnych kąpielach w zarośniętym stawie Evy zielono mi
i chciałoby się takie momenty szczęścia chwycić i już nie puścić nie narzekam słuchając opowieści Słowaków przynajmniej góry mają ładniejsze bynajmniej
-pojechali nad nasze morze... i zostawili furę emocji; pustka?
wielka dama tańczy sama
gubi czerwony szal
wielka dama smutna i sama
w sukni z nocnej mgły
wielka dama smutkiem pijana
połyka słodkie łzy

niedzielny basen i żużel i łażenie po drzewach z pomocą lin jako extreme miasta R.i rój meteorów Perseidy i ... poczucie innego świata
od rana urwanie głowy w fabryce ale miło jakoś i bezstresowo zupełnie tylko katar mam w środku lata i jakiś cholerny ból w plecach od wczorajszej wspinaczki albo grypowy raczej
czas jest po to, żeby wszystko nie odbywało się jednocześnie A.E.


powoli trzeba zacząć myśleć o wakacjach
miało być pięknie? miało! i będzie! inaczej, po swojemu według zupełnie mojego scenariusza
śmieję się z własnej naiwności – nigdy nie nauczę się mądrości życiowej – tzn. kilkakrotnego przefiltrowania tego co się planuje co mówią inni co samemu się obiecuje
co się odwlecze to nie uciecze!
póki co życie z dnia na dzień co czas przyniesie nie cierpię takiego stanu
trzeba kuć szczęście chwili, ktoś ma jakiś pomysł?

środa, 6 sierpnia 2003

porannypearljam

jakby ktoś nie słuchał to właśnie w tym momencie w trójce swoim życiem biegnie sobie koncertowy nowy pearl jam i choćby dlatego warto było wstać... miły początek zapieprzu...

śmierć się pyta każdego poranka na jaką żyjesz miarę?

zasadniczo dziś mi wszystko jedno bo piękny poranek... koncertu boskich dźwięków ciąg dalszy...

wtorek, 5 sierpnia 2003

sie oburzyłam

ale że ja wczoraj za drogie zakupy i w ogóle szastam pieniędzmi i że własnym samochodem nie jeżdżę no wypraszam sobie ale jak byk będę na tej liście

jakoś leniwie prawda....

i niemożliwe ale ja dziś trochę wolnego czasu posiadam i nawet kawę powolutku wypiłyśmy i mrożoną zaparzyłyśmy - paradox - nic z tych rzeczy - a takietam pisanie
Czarny Wulkan i Kamczatka i co poniektórzy tam utknęli...
i basen by się przydał i aneta tłumaczy mi coś o komórkach bo musze w końcu kupić... 30 stopni ciepła w cieniu... ej stara jestem wiem

poniedziałek, 4 sierpnia 2003

połikendowo – urodzinowo – turniejowo

zestaw obrazów dźwięków zapachów smaków ukochanych: zielona herbata z opuncją, szampan, revlon, jabłko, kapuśniak w bacówce, piasek, słońce, góry, oliwki na obniżenie ciśnienia, 280 km drogi, rodzinny ulubiony Genesis ... tyle mi dziś zostało...

wysłuchanie koncertu AMJ – trójkowego koncertu – w takim towarzystwie i w takich okolicznościach przyprawiło o ciarki na plecach dobrze że wodna sceneria i ewentualne okazywanie szczęścia można było schować pod wodą mówiłam że ostatnie dni lipca i pierwsze sierpnia zawsze są magiczne ale od początku piątkowy Eric Bana w Hulk`u był a jakże był i osobiście wolę go w BHD co wspólnie wywnioskowałyśmy z Zieloną przez telefon – nasze rozmowy ostatnio dochodzą do 1,5 godzinnych rozmyślań niemalże przy śniadaniu (miałam cos dodać ale zbyt to wszystko smutne) sobotnia poranna trasa z rodzinką na karku i znajome widoki i radość niewyobrażalna (to zawsze siedzi gdzieś w środku i żadne słowa w zasadzie nie wyrażą szczęścia) Worek Raczański zakończony kawą u Franków i plany na Hudy (to od Wawrzyńca) i trzymam za słowo Mistrza i kOta i znajdę wolną sobotę żeby wam dokopać ( w sensie że jeszcze was zgubię) w niedzielny poranek nie byłam do końca świadoma tego co mnie czeka bo w zasadzie rok temu było nudno a że o północy zwycięskiego szampana w basenie wypiję i na spokojnej wodzie popływam – nigdy nie oglądaj się za siebie patrz do przodu – bo pochwalić się muszę że turniej siatkówki plażowej elit drukarsko – wydawniczych wygrany przez nas czyli amun i jak mnie ucieszyło że wciąż należę do drużyny przy stracie dwóch złamanych paznokci obolałych rąk od przyjmowania serwów spiekoty piasku w nosie w uszach wszędzie totalnych dziś zakwasów w dwu-meczu zdobyłam 9 pkt w tym 6 z samych zagrywek tadam... i puchar przechodni po raz trzeci zdobyty przechodzi a raczej zostaje na Waryńskiej grillowanie w doborowym towarzystwie nowe twarze nowe układy jako neutralna postać mogłam bez dzikiej sztuczności zjeść i wypić z każdą mniej lub bardziej toksyczną osobą ostatecznie wylądowaliśmy w kameralnym gronie i tylko przez sekundę pomyślałam o zaległościach sennych i nasze spieczone ramiona pływanie w basenie przyniosło boską ulgę i gdybym miała wybierać to nie oddałabym tych chwil za żadne skarby świata.... jutro by mogło być w tej chwili gdyby w ogóle mógł być oto jest czas on zmienić ma nas to czas który ma nas zmienić i ten znak co źródłem jest nadziei i traci swój sens gdy głupi masz cel i góry przenosisz na próżno jutro możemy być szczęśliwi jutro możemy tacy być...

dziękując Aśce za cudny prezent – dyskografia Raz Dwa Trzy – i sorry że nie zdążyłam przeczytać Twoich testów – nadrobię przed sobotą i omówimy plany na wschodnią Polskę
tak tak trzeba oszukać czas żeby naprawdę żyć bo życie faktycznie zdarza się raz
słuchawki w uszy i znikam do lasu

piątek, 1 sierpnia 2003

taka karma

bankomat zeżarł mi rano kartę nieszczęść ciąg dalszy i mówiąc w poniedziałek że to będzie cudowny tydzień nie brałam pod uwagę paru rzeczy a już na pewno nie tego że – dostanę opieprz gigant za zgubione klucze i że będę prowadzić po trzech lampkach wina (dzięki anetko i dzięki adaśku) i bedę miała odpłacone za dobroć swoją i naiwność (!!!) i że pare osób da plamę na pełnej linii (znajomy był dokładnie w umówionym miejscu – Plac Daszyńskiego dokładnie o umówionej godzinie 14:00 tyle tylko że dzień później ihaaa!!!! i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego tyle że pretensje i wyrzuty że niby niesłowna jestem i niewarta zaufania – chyba wiem lepiej kiedy obchodzę urodziny czy whatever i nie dzwonić proszę plizzz bo zagryzę nie wybaczam takich rzeczy!!!) ale mam dziś arcyzajebisty humor mimo WKURWUTOTAL w fabryce jak mówi Eva – strzaśnięcie się dwóch kulek w mózgu plus krwistoczerwona suknia egribikaver świadczą o niezbyt udanej nocy madame i stąd te czepianie się wszystkiego i robienie afer z braku pieczątki czy podpisu na piśmie kurwa żeby chociaż raz na chwil parę szlag mógł ją trafić przyniosłoby to ulgę conajmniej 15-stu osobom albo wyślemy w cholerę np. do Kazbegi na Kaukazie albo zatopimy dobijemy podpalimy zakopiemy i zacementujemy żeby nie wylazła
Wojciech do Zakopanego właśnie wyjechał Trojak gdzieś w Beskid jutro Mali jadą w Bieszczady a moja własna familia umówiła się jutro o 12:00 na szczycie Wielkiej Raczy z rodzinką z Krakowa ??? dziś rano dowiedziałam się że bez względu na pogodę targamy jak nic ze Zwardonia – wymysł mojej rodzicielki i aż mi oczy zbielały od takiej deklaracji ale oki oki może zrealizujemy i co ja tu jeszcze pomarudzić mogę głodna jestem i zjadłabym coś dobrego np. placek po węgiersku albo pierogi takie jak w Kobyłce albo jak chodzi za mną od dawna zupa grzybowa z makaronem a na deser brzoskwinie w papierze ryżowym z sokiem rumowym albo ... ktoś pojedzie ze mną dziś do tej Kobyłki?
i oczy mi jakoś dziwnie zaszły mgłą i nie mogę już patrzeć w monitor ale tak niezbicie od 15 godzin z dwugodzinną przerwa na sen - dlatego oświadczam że przez najbliższe 48 godzin nie załączę tego cholerstwa amen
bo jeszcze coś chciałam a bo dziewczyny dziś jadą na striptiz męski i namawiały na jakąś tam dyskotekę i jak rano jeszcze wyrażałam jakieś chęci to teraz mi zupełnie nie zależy i mało tego wydaje mi się że takie imprezy przyprawiłyby mnie o mdłości niesmak i nietakt mimo wszystko nie bawią mnie takie rzeczy wolę popatrzeć na staruszków spacerujących pod rękę
hasło księgowej na dziś: zabawimy się jak damy a jak nie damy to się nie zabawimy
udanego weekendu i niech nikt nie mówi że nie mam nic do roboty