wtorek, 12 sierpnia 2003

testosteron

dzieciaki dziś opowiadały o miłostkach wakacyjnych...

z mister endrju piszemy do tej pory wykłada na ASP pamiętam te cudne lata podstawówki miłość trwała aż cztery sezony żniwa sianokosy pływanie w stawach dziadkach siedzieliśmy na Kamykowej (nazwa miejscowości)skale i w okolicach spadających gwiazd marzyliśmy o tym żeby wiecznie być młodym pięknym i szczęśliwym o bogactwie nie marzyliśmy bo wtedy wystarczył kubek malin mleko prosto od krowy chleb i masło wyrobu babci oraz pięć złoty na lody rozwożone maluchem przez pana Cześka...
sie rozmarzyłam...

chłodek przyszedł raniutko chyba trzeba już sweterki wieczorem na rudach też już chłodno się biega

wczoraj oświecono mnie że w sobotę wesele - nie pałam entuzjazm i w związku z tym oddam za darmo wysokiego dobrze tańczącego partnera nawet nową kieckę oddam byleby tam nie jechać

4 komentarze:

Wyzwanie pisze...

W sobote ? :(

vm pisze...

nie chce mi się jeszcze bardziej i najgorszy jest fakt, że nie mam pomysłu na wytłumaczenie

scarabee pisze...

oj, też weselisk nie lubię.
i nie tylko za to, że wszyscy na mnie patrzą z jakąś taką nadzieją, że ja może następna będę... po prostu nie lubię takich imprez, z wielką pompą, z limuzyną, z toastami obmyślanymi od tygodnia a potem z biesiadnymi pieśniami, z elegancką kiecką którą specjalnie kupić trzeba i w butach na zbyt wysokich obcasach...

stula pisze...

i... wiesz, właśnie dlatego wybrałm boskie Tatry jako alternatywa do całego tego cyrku..