niedziela, 29 stycznia 2006

29.01.2006r.

przerażające są takie informacje.
najgorsze jest to, że to miało być takie rodzinne i ciepłe popołudnie dla setek rodzin, które przybyły na te targi. wszystko zakończyło się TRAGEDIĄ.

sobota, 28 stycznia 2006

28.01.2006r.

Tomasz Różycki, (ur. 1970) poeta.

„- Czy dla pana świat jest kobietą?
- Nie chciałbym robić takiej paraleli. Świat mnie fascynuje i przeraża. W pięknych krajobrazach odbywają się piękne trzęsienia ziemi. W pięknych krajobrazach stoją brzydkie miasta, ale też brzydkie miasta są piękne, jeśli żyją w nich piękni ludzie. Wszystko jest przemijające i bardzo kruche. Nie jestem w stanie w prosty sposób opowiedzieć tego, co czuję, ale jedno wiem na pewno – ja jestem w świecie zakochany. W tym sensie świat jest dla mnie kobietą”.



K. Pytlakowska, J. Gomuła „Zaczatowani”

„Czat to taki piękny zielony las, do którego każdy może wejść. Ten las to osoby, emocje, rozmowy i nasze wyobrażenia. Kiedy tam wejdziemy, można czasem zabłądzić jak Jaś25 i Małgosia34”.

„W internecie na czatach,wszyscy jesteśmy więźniami samych siebie. Aby stamtąd wyjść trzeba wyjść też ze swojej netowej osoby. To czasem bardzo trudne”.

Wnioski po książce są raczej smutne choć oczywiste: brak czasu dla siebie i poczucie przez to osamotnienia; pustka; nuda; rutyna; chęć oderwania się od rzeczywistości; poszukiwanie przyjemnych stanów psychicznych, stymulacji i wyobrażeń; potrzeba neutralizacji nieprzyjemnych stanów psychicznych, potrzeba miłości, kontaktu z drugim człowiekiem; potrzeba zrealizowania swoich fantazji erotycznych, często będących na granicy parafilii czy dewiacji. Czy jesteśmy w tym życiu aż tak samotni? Siostra znajomej w ten sposób zniszczyła spokój i szacunek całej swojej rodziny. Nigdy nie należy winić jednej strony. Zdarzało mi się rozmawiać z nieznajomymi w necie, zastanawiam się do jakiego stopnia człowiek musi być zdesperowany żeby przedłożyć ową wirtualną znajomość ponad to co mam najcenniejszego w domu.

A w domu angina nas dopadła, zaraziłam JK, ale walczymy dzielnie. W takiej sielance jaką sobie stwarzamy nie wyobrażam sobie internetowego znajomego czy też kogokolwiek z kim mogłabym spędzać więcej czasu niż z tym, którego kocham, na którego patrzę ukradkiem w nocy jak śpi, z którym jedząc codziennie rano śniadanie czuje jak czas się nam zatrzymuje.


E. Goffman „Człowiek w teatrze życia codziennego”.

„Świat jest teatrem, aktorami ludzie. Którzy kolejno wchodzą i znikają”. (Szekspir)

„Metaforyka teatralna dawno już przeniknęła z mowy potocznej do socjologii a najlepszym przykładem niech jest teoria ról społecznych. Metafora Szekspira stała się dziś centralną zasadą nauki o społeczeństwie. (...) Każdy zawsze i wszędzie, mniej lub bardziej świadomie, gra jakąś rolę. To właśnie w tych rolach znamy się nawzajem i znamy samych siebie” (Park). „Nigdy, nawet w szaleństwie, nie możemy uciec od obecności innych ludzi i przemożnej skłonności do kształtowania samych siebie odpowiednio do ich oczekiwań”.

„Maska jest unieruchomioną ekspresją i cudownym echem uczucia, niema, ostrożna i potężna jednocześnie. To, co żywe, musi w zetknięciu z powietrzem pokryć się naskórkiem. Nie jest wadą naskórka to, że nie jest sercem; a jednak niektórzy filozofowie mają za złe obrazom, że nie są rzeczami, i słowom, że nie są uczuciami. Słowa, obrazy i naskórki są nie mniej integralnymi częściami przyrody niż substancje, które pokrywają, narzucają się jednak zmysłom i łatwiej je obserwować. Substancja wszakże nie istnieje po to, aby być oglądana, twarz po to, aby można było nosić na niej maskę, namiętności zaś po to, aby możliwe stały się poezja i cnota. W przyrodzie nic nie istnieje po to, aby mogło istnieć coś innego; wszystko jest w jednakowym stopniu wciągnięte w krę istnienia...”. (G. Santayana, 1922r.)

czwartek, 26 stycznia 2006

26.01.2006r. po staremu...

czyli w zasadzie nic nowego. praca. dom. praca. dom. światło w tunelu. droga szeroka lecz prosta. ciepło w środku. życie ma smak galopu od do. wyznaczam granicę - kładę się spać przed północą. ogrzewam ciało ciałem i usypiam z poczuciem niezmarnowanego dnia.

niedziela, 22 stycznia 2006

22.01.2006r.

w samochodzie na termometrze miałam minus szesnaście. odmroziłam lewe ucho. staram się jak mogę twardo rozleniwiać tą niedzielę.

dziś mija pierwsza rocznica śmierci przyjaciela.

sobota, 21 stycznia 2006

21.01.2006r.

sobotni poranek z bólem głowy maluje twarz biorę książki i aparat fotograficzny z radością wychodzę na świat. miłego dnia.

środa, 18 stycznia 2006

wieczorem, w podziękowaniu...

"Są wartości, których niekomu nie możemy przekazać, bo każdy musi dojrzeć do nich sam i to nieraz bardzo żmudną pracą".
(ks. Jan Twardowski)

- odpoczywaj w spokoju.

gustaw klimt „pocałunek”

„Polska zimowa
ja czekam na Ciebie
na mieście ludzie mówili o cudzie
tak rzadko słońce przez chmury się przedziera...”


wykasowałam całe „archiwum” mail`i od 2003r. wyrzuciłam w kosmos całe to dziwadło. czuję się o 50 kilogramów (żali pretensji smutków oczekiwań) mniej. nie ma już we mnie tamtego czasu. zostało mi w głowie i sercu wszystko to, co dobre. idę z pracy do domu i uśmiecham się do siebie, mam nieodparte wrażenie, że ogarniam to wszystko co mnie dotyczy i otacza - rozumem, uczuciami, pracą, chęciami. mam dziwne poczucie spokoju i dystansu do życia w ogóle. stabilnie stawiam krok za krokiem uważając przy tym, by w postawie wyprostowanej nie przeoczyć tego, co istotne w drugim człowieku, w sobie, w nas.

w życiu jest coś więcej do zrobienia, niż tylko zwiększać jego tempo.


----------------------------------------
(mam takie maleńkie marzenie jak już pomalujemy te ściany na pomarańczowo to powiesimy gdzieś w rogu gustava i jego pocałunek co)

18.01.2006r.

niedziela, 15 stycznia 2006

15.01.2006r.

Nadia - Nadzieja -Nadieżda

piątek, 13 stycznia 2006

O tym jak przygnębiony duch wysusza kości. (a radość wzmacnia serce!)

Właśnie wychodzi mi z drukarki owoc trzech dni pracy, w sumie jakieś czterdzieści pięć godzin przy klawiaturze. Miejmy tylko nadzieję, że nie będzie wielu poprawek. Praca w domu wymaga mimo wszystko większej dyscypliny (choć siedzenie w ciepełku przy własnej muzyce jest cudowne) - a to żeby zbytnio nie gapić się w zdjęcia najbliższych, a to żeby przypadkiem nie załączyć prania, nie zmyć podłóg (że niby lepiej się oddycha), przypadkiem nie szperać po szafkach szukając jedzenia tzw. podgryzania; nagle zauważam rowerek w rogu i drabinkę do ćwiczeń; nagle zauważasz i robisz milion rzeczy z cyklu – domowe. I dobrze. Kiedyś trzeba. Wydrukowało się. Korekta. To pa.

Update.

Nie pozwalają mi media zapomnieć o moim wykonywanym zawodzie; wieczorna trójka i dzisiejszy artykuł w onecie. Przykro jest mówić, że poniekąd zgadzam się, że system pomocy społecznej to uzależnianie a nie wspieranie. Przykro jest stwierdzać, że może 30 % klientów to Ci właściwi o reszcie nie warto pisać. Nie chcę przygnębiać sobie ducha urlopu. Skoro połowa naszego budżetu idzie na pracowników to powiem szczerze, że przynajmniej ta połowa nie jest marnowana i idzie na socjalne nasze wypłaty. Kwalifikacje mam spore tylko zalegam w papierach i biurokracji zamiast czynić pracę socjalną. Pewnie, że byle kto może spisać wywiad byleby dać zasiłek. Brakuje motywacji, mobilizacji, czasu, warunków i odpowiednio mądrego kierownictwa. Przybywa świadczeń i klienteli i powinniśmy się cieszyć bo roboty nie stracimy. Zgroza. Narzekać potrafimy przepięknie tylko nikt nie bardzo wie co z tym zrobić. A więc póki co nadal będę kończyć wywiady w domu, nadal będę znosić głupotę, bezsens i coraz większe roszczenia rozpieszczonych klientów. Bo zależy mi na tym by mieć pracę. Na szczęście na niej mój świat się nie kończy!

czwartek, 12 stycznia 2006

telefon i mgła

Gdyby ktoś pytał co porabiam w trakcie mojego obecnego, krótkiego urlopu to odpowiadam, że pracuję. Wiecie, priorytety. Jeden koniec zwiastuje początek drugiego. Lubię to. W przerwach szykując pożywienie ku uciesze własnej i ewentualnej JK (smakuje Mu, wiem to, w końcu to dla Niego). Skłamałabym jeśli powiem, że tylko to porabiam. Jednym telefonem wyprowadza mnie z równowagi. Rodzicielskie ustawienia. Stoję potem w oknie, pozwalam na to żeby zimna mgła wdarła mi się do kuchni wraz z dymem papierosa. Parzę miętę, zalewam ją sokiem różanym, nabieram do tego wszystkiego dystansu. Wracam do swoich spraw. Czas biegnie na urlopie bardzo szybko. Dwanaście godzin przed monitorem zdrowo spala oczy. Lubię to więc nie układaj mi życia.

...

I wonder why
You act so fly
When you try, so hard to try, to try, to try, to try
I see the sky, is open wide
Take a look inside
Its wild like a child, it's free
C'mon!
It's all in my head,
It's all in my head

Us only, you and me
Wherever you go I will be
Just close your eyes and you'll see
And wherever you go I will be
On the other side
Of life we glide
Got our pride
Standing tall in the sun
Oh we're flying high
Spinning in night time
Living life and loving free
This is where I wanna be
C'mon

It's all in my head,
It's all in my head

Us only, you and me
Wherever you go I will be
Just close your eyes and you'll see
And wherever you go I will be

wtorek, 10 stycznia 2006

zapach...

może to i dźwięki a może i nie. sprawiają, że gra mi w środku. a może słońce. może światło. a może wszystko razem wzięte. może wolność a może miłość. wchodzę do naszego mieszkania. cisza i spokój w muzyce. zapach oregano i bazylii w kuchni. widzę siebie w lustrach, widzę wystraszoną i zarozumiałą kiedyś przemianę w kogoś kto wolnymi krokami uczy się życia. siadam na podłodze, płaczę, wyciągam aparat, robię zdjęcia temu szczęściu które tu mam. tej ciszy, tym dźwiękom, chwili... kochana moja chwilo trwaj wiecznie. nie wiem kiedy to przyszło, nie wiem ile łez i bólu kosztowało, nie wiem jak wyrazić to, że jestem w tym wszystkim tak bardzo. że, to co nienazwane jest w tym co siedzi w moim wnętrzu. że jest to ciepłe, dobre, ma Twój i mój zapach, nikt nam tego nie zabierze.

poniedziałek, 9 stycznia 2006

kosheen

nie żyłabym bez muzki. nie umiałabym oddychać. nie funkcjonowałabym. uwielbiam spełniać swoisto-muzyczne zachcianki. uwielbam zapach okładek i spis utworów. teksty. dźwięki zaplątane gdzieś pomiędzy umysłem a słuchem, gdzieś w tym wszystkim ciarki i smyranie podskórne. błogość, radość, power do życia. optymizm. i ta świadomość, że życie jest cudem, że jest mój jedyny jk, że wkoło mnie najbliżsi mi ludzie, że praca i obowiązki, że ... kolejny rok na dobre rozpoczęty i niech tak trwa!

a wszystko to dziś za sprawą Boga; mojej Połówki oraz dźwięków z płyt:
Kosheen „Resist” i „Kokopelli”

zaawansowanie dziś unoszę sie nad ziemią ze szczęścia, z miłości, z pracy, z ... radość ogólnie pojęta. i niech tak trwa.

sobota, 7 stycznia 2006

bolero

...po powrocie z UŚ sprzątam piorę myję odkurzam układam sortuję a wszystko to przy dźwiękach Bolera i Tzigane Ravelego oraz Szecherezady Korsakova. niesamowite dźwięki. teraz zabieram się za pracę zaliczeniową na jutrzejsze zajęcia.

lubię jak mówi mi, że damy radę. uskrzydla mnie.

... wiesz, że są takie święte wyrazy twarzy, które świadczą o tym, że człowiek nie milczy, tylko dusza mówi. kocham Cię

piątek, 6 stycznia 2006

06.01.06r.

I zrobiło się w domu Trójkowo – Listowo. Lubię tak. Ostatni raz gotowałam budyń waniliowy chyba jak miałam trzynaście lat. Dziś polałam sokiem różano-malinowym, obrałam różowe grejpfruty i ... teraz siedzę nad rozdziałem kolejnej pracy i zastanawiam się: zgrzać piwo i dolać owego soku czy też nie czynić takiej okropnej profanacji i wypić zimne i gazowane jasne. Migdały i gardło nawaliły mi wczoraj dziś korzonki – ogólnie się sypię albo inaczej – niech ta zima idzie już do domu! Nie nadaję się do takiej pory roku. Potrzebuję wtedy więcej snu, ciepła, spokoju... pewnie jak każdy z nas. Czepkowe procentuje wygranym w loterii – ciśnieniomierzem! (śmiej się; zawsze coś).

Pierwsze dni roku są dziwne. Zabiegane. Rozgadane telefonicznie. Dopiero dziś czuję spokój.

Nie napiszę o niczym co się zmieniło; kto awansował; kto odszedł; kto płakał a kto z uśmiechem pogratulował i poklepał przyjaźnie po plecach – tak że od razu cieplej robi się na duszy. Nie napiszę o kolejnych losowaniach i wyborach bo jest dokładnie jak w zeszłym roku czyli dobrze. Coś mi się wydaje, że to będzie zapracowany rok. I dobrze, pod warunkiem, że owoce zbierzemy razem i w obfitości odpowiednio-kulturalnej odbierzemy!

Czekam na nowe płyty Pearl Jamu i Massive Attack. Kupić muszę: „Socjologię wizualną” Sztompki (chyba, że ktoś chce odsprzedać) tak jak i „Człowiek w teatrze życia codziennego” Goffmana.

Patrzę dziś z perspektywy roku. Patrzę przez to co się stało i co zmieniło. Widzę jak wiele poszło w bardzo dobrą, spokojną, konkretną, mądrą i jasną stronę. Pozytywy. Ale dziś wyjątkowo patrzę i obserwuję JĄ (od roku już czasu). Zrobiła dziś pięć pierwszych samodzielnych kroczków tym samym przemaszerowała sobie roczek! Dziś dokładnie rok mija odkąd NADIA - Słoneczko nasze jedyne i najkochańsze jest z nami! I z tej właśnie perspektywy to był doskonały rok. (jak przychodziła na świat stałam przed rudzkim krzyżem i wiedziałam, że musi być przecież dobrze).

wtorek, 3 stycznia 2006

...

Mówiąc krótko trzeba zwyczajnie mi przeczekać!

Lampa miłości w takie dni promieniuje intensywniej przypominając o wyrozumiałości, cierpliwości, pokorze, milczeniu, ciszy i spokoju.

(03.01.2006r. wieczór)

poniedziałek, 2 stycznia 2006

poniedziałek 02.01.2006r.

takich idealnych warunków do pracy jak teraz nigdy w swoim życiu nie miałam; pora zakasać rękawy i zabrać się do pracy. nie płakać i nie dyskutować. mieć jeszcze większy dystans i poczucie humoru. bez tego mogę siebie zabić. jest dobrze. dziękuję Ci.

to tyle z początkiem nowego roku