poniedziałek, 31 marca 2003

...

Usłyszałam od Marii, że niby moja siostra to idzie do przodu bo za mąż wyszła i mieszkanie ma, a ja to, że niby w miejscu stoję! A kurwa kto powiedział, że małżeństwo to pójście do przodu, to ja cholera się pytam do jakiego przodu? I czyje jest to mieszkanie? A z resztą cała ta kwestia jest chyba bardzo indywidualna i osobista kto i co uważa za szczęście, za wolność, za „podróż do przodu...”. Głupie stare babsko próbowało mi uświadomić, że niby uwsteczniam się bo nie mam swojej rodziny, to usłyszała bidula, że za to mam święty spokój, kochanków bez zobowiązań, szczęście i nie muszę martwić się o jutro!

To miałam wczoraj wieczór pełen wrażeń, praca jako kierowca po całonocnym piciu wielce mi na rękę... cóż rodzinka... sorry Wojciech. Wypiłam dzbanek kawy miotając się w pościeli z książkami (wciąż męski zapach Hugo B.), wpieprzyłam trzy orzechowe princepolo i byłam na trzy akcje wezwana. Wylałam na siebie tysiące kropli olejków, balsamów i kremów żeby zregenerować zaległe noce. Padłam przed 1:00 a o 1:20 dość sobie mocny wstrząs – jak nic tu kiedyś wszyscy zginiemy.

Wytrzymuję pierwszy dzień bez kawy i jedzenia, muszynianka jest the best! W pracy nadal mam stracha bo wisi coś nade mną, czuję to podświadomie, jak nie dziś to jutro ale wybuchnie na pewno. Głupie uczucie i cieszę się z każdej minuty przeżytej bez większego stresu.

głupi wiatr i uczucie piachu w oczach

niedziela, 30 marca 2003

dzień dobry

wszystkim, zaparzyłam dzbanek pysznej kawy i w nocnej koszuli słucham Trójki - podróże - nie ważne gdzie, ważne co przywozimy psychicznie z dalekich, bliskich, zewnętrznych i wewnętrznych podróży...

„... upaja i podnieca tylko nieznane i niezdobyte, a smuci spełnienie marzenia, zdobycie celu, ujarzmienie przeciwności (...). Tak już jest. Sukcesy i porażki w górach są odwzorowaniem samego życia. Mierzy się daleko, trafia się blisko lub w ogóle chybia, mierzy się wysoko, a z trudem dosięga na długość ramienia.”Mistrz Krygowski

sobota, 29 marca 2003

emocje po walce powoli opadają

Godziny w wannie (i „Godziny” na ekranie), nie dający się z niczym porównać relaks w postaci dwugodzinnego posiedzenia sobie w wannie i dolewanie gorącej wody przy dźwiękach Massive Atack

Znowu wróciłam wczoraj do BHD i do muzyki Hansa Zimmera... znowu... te głupie myśli...

Z całkiem innej beczki; obleśny stary ale bogaty dziad próbował dobierać się do mojej przyjaciółki która jest pielęgniarką, na co ta dziarsko i spokojnie odp: ‘ Wypraszam sobie takie traktowanie, jeśli pan nie ma szacunku do mnie jako kobiety to chociaż może jako do pielęgniarki – a pielęgniarka jest od pomagania pacjentowi a nie dotykania poza tym w tej chwili naruszył pan moją, tylko i wyłącznie moją przestrzeń psychologiczną na co reaguje bardzo nieprzewidywalnie więc radzę zachować te obleśne aczkolwiek chore łapy przy sobie.’ Tyle moja Gabi. Okazało się, że dziad jest kuzynem ordynatora czyli szefa, wszystko zakończyło się przeprosinami i kwiatami które dziad wręczył Gabrysi w odległości jednego metra nie przekraczając w ten sposób jej przestrzeni psychologicznej.

No to odbyły się już ostatnie wspólne i obowiązkowe zajęcia na ul. Bankowej, zakończone: posiedzeniem w towarzystwie Tomasza na przyjęciu rodzinnym (ta Dąbrowa to całkiem niezłe miasto); płaczem Sabiny, że te pięć lat to jakoś tak szybko przeleciały; odwiedzeniem Ewy i Marka na cmentarzu – ciągle widzę Ją palącą na wstępnych; wspólnym zdjęciem zrobionym całkiem spontanicznie, od tak Mister po raz pierwszy nic nie powiedział... policjanci czasem tak mają; wymiana adresów, dat urodzin, bla bla bla.... koniec bo mi się literki zamazują.

Kenny Wayne Sheppard nieodzowny...

Nowy bootleg PJ mnie wkurzył bo ukochane kawałki są po 1min03sek, a w pt w fabryce ktoś zakosił mi płyty SDM – przysięgam, dojdę do tego która i zabiję ( to taka resztka napięcia po walce Michalczewskiego)!!! (to niewyobrażalne, że 14 bab może tak siebie nawzajem wkurzać).

TIGER!!!!!!

podsumowując:
całą tą bandę jedenastki Janasa posłałabym do kamieniołomów kondycję poćwiczyć

a nasz MISTRZ TIGER proszę bardzo!!! - mamy w rodzinie już od paru lat słabość do tego gościa
kolejna obrona mistrzowskiego tytułu po ciekawej i wcale nie jednostronnej walce, to lubimy! i dodam jeszcze jedno - flaszeczka alku z moim tatą w takich momentach coś wspaniałego!

kto następny Darek zapytuje???

czwartek, 27 marca 2003

jest ok

bo najciekawszy fragment z dnia dzisiejszego to tak:
- dwie godziny noszenie na rękach Stasia, co to najkochańszym pod słońcem dzieckiem Moni jest;
- plany na Mexico z Jackiem za dwa lata;
- rozmowa balkonowa z Anetą o zdrowiu mamy i szczęściu ogólnie;
- załatwiony do połowy zus - a niech go ... szczeli;
- zdjęcia z A.Pd. bArt`a dokładnie obejrzane;
- i parę jeszcze ważnych dla mnie informacji na przyszłość - wolną przyszłość;
- a i te udka z sałatką przepyszną taką jaką Monia tylko potrafi;

coś jeszcze? czekam na Anetę, choć padam z nóg to jedziemy dokończyćnasze rozmowy

jutro katovice, znowu

środa, 26 marca 2003

oddech sobieski

pić, pić, pić...
zabić, zabić, zabić...
- parę zmierzłych osób w fabryce i byłoby całkiem przyjemnie

chciałabym poleżeć parę dni na chorobowym, paranoja, ale o niczym innym nie marzę...

około południa naszły mnie takie głupawki, bawiło mnie dosłownie wszystko, właściwie do teraz zastanawiam się skąd mi się to wzięło, widocznie jest to wynik braku odpowiedniej dawki snu, zbyt dużej dawki wczorajszego alkoholu, przemyśleń, niemocy... rutyna i brak zrobienia już czegokolwiek...

zjadłam cały kilogram winogron tak cudnie uśmiechały się do mnie przez szybę

dostałam ultimatum - jeden rok, potem znikam, Dżizu, niby nic, niby żarty a boli

wtorek, 25 marca 2003

co można pomiędzy 17:00 a 22:00? ano można: chińszczyznę, półtorej paczki lightów sobieskich, dwie butelki egribikaver, płyta Grechuty 30 razy wkoło i rozmowy o życiu, czyt. o facetach i wychodzi na to, że życie to faceci, tak, zwłaszcza dziś w nocy, graliśmy w skrable do 4:20, uciekł mi autobus do domu, spałam całych minut 50, a w fabryce doszłam do wniosku, że tak właściwie to następuje tutaj moja degradacja, najzwyczajniejsze w świecie totalne uwstecznienie...

poniedziałek, 24 marca 2003

PARADOX LAKE

dopiero takie obrazy uświadamiają mi jak mało wiem o ich świecie!!!
czasem chciałabym tak zamknąć na moment drzwi przed cały tym światem i szybować sobie tylko znanymi dźwiękami

chodzi tylko o to byś wiedział kim jestem... (GGD)

znikam w atom heart mother i do moich dzieciaków - poczytamy dziś czerwonego kapturka? nie, dziś będziemy smacznie spać... do rana

wiosna przyszła na wczorajszmy spacerze

sobota, 22 marca 2003

czestohov

"Ludzie prawdziwie wolni są czasem samotni, gdyż muszą przeciwstawić się otoczeniu, rezygnować z jego wsparcia. A przecież większość ludzi pragnie przychylności tych, których ma wokół siebie. Powiedzieć "nie" jest trudno. Niemniej jednak należy starać się przygotowywać człowieka już od dziecka do wolności i odpowiedzialnośći. Potem i tak każdy będzie postępował tak, jak uważa, ale trzeba każdego uświadomić, jak ważne są te wartości." Savate


Poranny plan udany w 100%!
Krótka drzemka u my cousin i śniadanie, które przeciąga się do chwili obecnej. Aleksandra jak co roku organizuje spotkania "młodych z rodziny", tak więc wieczór w Alejach z kebabem, piwem i bilardem - obowiązkowe. Info do Micha i Sebastiana z Cracoff`a - jesteśmy u Myszora od 20:00. Poza tym nabijamy się z Olą z Justyny S. - co za sztuczność.

Teraz na trochę uduchowienia. Pokłon przed Królową i Mamą jednocześnie. Kocham to miejsce od dziecka.

piątek, 21 marca 2003

świat nie na sprzedaż

że padam na tfarzyczkę to nic bo weekend "katovic-czestochow-cracoff" rozpoczęty znaczy się uczelniano-rodzinno-przyjacielski, będzie dobrze; w związku ze stanem obecnym na zajęciach obowiązkowa lektura Domosławskiego "Świat nie na sprzedaż. Rozmowy o globalizacji i kontestacji" a swoją drogą Myrdal już 20 lat temu miał rację; ale że granice z południowcami zamknięte?

AMJ jak zwykle przepiękna, jak zwykle pełna kobiecość, jak zwykle ciary po plecach przechodziły, więcej takich koncertów plizzz... zawsze w takich momentach żałuję że nigdy nie będzie mi dane posłuchać na żywo Evy C.

a i ta wiosna że niby przyszła tylko nie wiem dlaczego zmarzłam dziś na kość całą drogę powrotną grzałam na maksa

pozdrowienia dla Anety co to dziś cholerną cierpliwość miała, skąd w tej kobiecie tyle cierpliwości i dobroci? nie wiem! ja na serio nie wiem! kurwa dawno bym się załamała, bohaterka! bo to brak słów po prostu! dobrze, że niemieckiej nie zamknęli oj dobrze!

idę pospać do 2:30 mam czas

środa, 19 marca 2003

wieczór

to ja w ramach odstąpienia na chwilę z tego świata, na chwil parę zapomnienia znikam w krainę Anny Marii ukochanej

favorite

Już w kraju
We wtorek późnym wieczorem uczestnicy zimowej wyprawy na K2 wylądowali na stołecznym Okęciu.

Wśród licznych witających był m.in. prezes Polskiego Związku Alpinizmu, były minister obrony narodowej Janusz Onyszkiewicz. - Mimo że nie udało im się zdobyć szczytu, zasługują na słowa najwyższego uznania. Walczyli do końca, jak prawdziwi sportowcy. Decyzja o odwrocie nie zaskoczyła mnie. Przyjąłem ją z ulgą. Bałem się, że ułańska fantazja poniesie Krzysztofa Wielickiego i razem z Kazachem Denisem Urubko podejmie próbę ataku szczytowego. Mogło to, choć nie musiało, zakończyć się tragicznie - powiedział Janusz Onyszkiewicz wysłannikowi PAP.

Krzysztof Wielicki na gorąco dzielił się z dziennikarzami wnioskami z wyprawy. - Przede wszystkim trzeba tam być już w listopadzie, a w grudniu rozpocząć akcję. Mieliśmy pecha. Może dlatego, że po raz trzynasty byłem kierownikiem... Tak fatalnej pogody nie było w tym rejonie od 30 lat. Huragan zmiótł nam bazę. Nic z niej nie zostało. Misja została przerwana, a nie zakończona. Ja tam wrócę, by pokonać górę gór - powiedział.

Przed odlotem z Warszawy Wielicki mówił: - Wyprawa będzie udana, jeśli zdobędziemy szczyt. Szczęśliwa natomiast, gdy wszyscy z niej wrócimy. Wrócili.

K2 leży w Karakorum w Pakistanie. Jest drugą co do wysokości górą globu, jednym z czternastu ośmiotysięczników, przez wielu uznawanym za najtrudniejszy. Szczyt K2 jest jednym z siedmiu niezdobytych przez człowieka zimą. Pozostałe to: Makalu, Shisha Pangma, Nanga Parbat, Broad Peak, Gasherbrum I i Gasherbrum II.

wtorek, 18 marca 2003

z niejasnych przyczyn zajmuje się niczym

dwie godziny u Franków sprawiły że całoośmiodebilny cyrk nazwany jako wkurw totalny prysnął jak bańka mydlana - kocham Tych moich znajomków - STO LAT!!! dla Pauluszki! to już 10 lat!!!

czytam Domosławskiego, w domu cisza, cisza - ni grama muzyki, dziwne, jakbym czegoś zapomniała, jakbym kulała na jedną nogę, cisza raz zmącona nigdy nie będzie już absolutna - to Becket chyba... poza tym świat wisi na włosku... idę spać, czeka mnie nocny dyżur

poniedziałek, 17 marca 2003

jeszcze raz...

Członkowie Ekspedycji Netia K2 są w Kaszgarze. Dotarli tam po kilkunastodniowym trekkingu i podróży jeepami. Dzisiaj wyruszają ciężarówkami w kierunku granicy chińsko-kirgizskiej na przełęczy Torugart. Przełęcz jest zamknięta w sobotę i niedzielę, dlatego ekipa spieszy się z załatwieniem ostatnich formalności. Do Biszkeku, stolicy Kirgizji, dojadą jutro wieczorem. Do Polski wracają we wtorek 18 marca 2003 r., o godz. 22:00, lotem z Londynu.

powrót bohaterównull

tak poweekendowo, wojennie, brak słów...

całkiem przyjemny weekend, jak nigdy - i nie ryczałam ni razu, może dlatego, że bawiłam się w przedszkolankę dzieci w sumie sztuk pięć, najgorszy był basen do przeżycia - upilnowanie takiej gromadki to niezła sztuka jest, no ale potem spokojny wieczór w towarzystwie dwóch panów - a swoją drogą to dziwne, ze baba musi organizować i inicjować czy tam whatever - spotkania przy piwie, żeby choć raz było tak, że odbieram telefon z konkretną propozycją posiedzenia z dobrymi bądź co bądź znajomymi przy piwie... przywykłam... mam duszę organizatorki...

niedziela w towarzystwie 'my KK' na gruntach siatkarskich, czuliśmy się jak ryby w wodzie

a dziś? WAR

jeśli na serio nie można tego uniknąć to daj Panie oby trwało krótko!

sobota, 15 marca 2003

tautologia

wczorajsze kopytka i kefirek smakowały jakbym się w niebie znalazła... zdałam logikę na 5 z maksymalną ilością punktów...jestem z siebie dumna. cała noc przegadana z Ćmą - uczyłam ją rosyjskiego - sie uśmiała - potem śnili mi się dziadkowie szczęśliwi tacy i uśmiechnięci wydaje mi się że jest im tam dobrze no na pewno jest bo inaczej by nie uśmiechali się do mnie nawet udało mi się pocałować mojego Białego Dziadziusia - najkochańszy Dziadunio na świecie - często czuję Jego opiekę nade mną - wiem brzmi głupio ale tak jest!
szykuję śniadanko popijam kawę czytam zaległe gazetki Ćma śpi padnięta a zrobię jej niespodziankę i nim wstanie zrobięjuż ten sernik a potem sru do Rybnika - brat był tak miły i zaprosił na obiadek (HOHOHO) to pewnie bedzie eksperyment na nas, o biedne! coś orientalnego może...

i właśnie sobotnie poranki kocham najbardziej

czwartek, 13 marca 2003

razdwatrzyczterypięć

jak jest? miotam się nadal, żyję nadzieją, żyję wyobrazeniami, że może... że może... tak trochę pomiędzy, obok, z boku, nijak żyję, zlewa mi się wszystko, niby pełnią a wcale, bez kolorów, bez życia

plany: zadzwonię w końcu - bo obiecałam przecież, pójdę na ten umówiony obiad - bo nareszcie czuję, że powinnam, pojadę choćby sama na ten koncert, zacznę się uczyć więcej, zacznę ćwiczyć tez więcej!

in the (near) future

Andrej Rublow

bezbarwnie jakoś ostatnio, logiki uczę się wieczorami - w końcu trzeba to kiedyś zaliczyć - może jutro?, w nocy Worek przyprowadził zsiniałego małego to go nakarmiłam, gorącej herbaty zaparzyliśmy i taki skulony spał do rana - tato był ponoć wkurwiony i mały spał na dworze

czasem lepiej nie zadawać pytań nie odpowiadać na tysiąc innych czasem warto tylko milczeć być przytulić

Rublow mnie powalił

"Nie ikona jako dzieło sztuki jest piękna, lecz przede wszystkim jej prawda. Ikona nigdy nie może być 'ładna', lecz będąc piękną wymaga duchowej dojrzałości, by ją poznać."

"Ikona przeciwstawia się właśnie temu wszystkiemu, co jest słodkie i sentymentalne, wszelkim akardom duszy romantycznej, przez pewną hieratyczną oschłość i ascetyczne ogołocenie swojej faktury."

"Na ikonie nigdy nie widać źródła światła, chociaż światło jest jej tematem. Nie objaśnia się słońca."

Paul Evdokimov 1970

poniedziałek, 10 marca 2003

kino objazdowe

kurcze ale się ucieszyłam zaraz po pracy i to w poniedziałek taki prezent?! płyta, książka, są chwyty, no to sru do przyjaciela Gienka co najlepiej stroić gitarę potrafi i będziem śpiewać do rana...

po wczorajszym smutnym Tarnowie gdzie szwędałam się w deszczu szukając szczęścia to dziś mam chociaż takie zadośćuczynienie

wspominałam o cudnym wieczorze piątkowym? nie? bo było południowoamerykańsko hihihi znaczy się uroczo!

POSTANOWIONE z Zieloną Ukochaną sierpień jest nasz i już spać nie mogę

apropos naszych listów z Zieloną:
Czasem się czeka na pierwsze krople deszczu, napięcie rośnie i wreszcie te pierwsze grochy o parapet, jakby ktoś nieudolnie list pisał na maszynie. A przecież listy trzeba pisać odręcznie, bo wtedy napisze się całym sercem i dużo więcej. I wówczas w takim liście jest miejsce na kaczeńce, a nawet na fasolkę po bretońsku!

czy ktoś jeszcze pisze takie listy? oprócz nas oczywiście?!

sobota, 8 marca 2003

funki porcini

ktoś kiedyś na tyle mądry był i w proste słowa ubrał coś co w dziwności
swej nieopisane...

jestem w doskonałej formie psychicznej aż boję się, że kiedyś to rozkruszy się na kawałków tysiąc a może mniej
stan zuroczenia jest fenomenalnym uczuciem tylko trochę żal, że to zazwyczaj krótkotrwałe ech...

wypiliśmy z Karolem butelkę miodu pitnego, słuchamy nowych płyt przywiezionych z miasta Łodzi, przy nim to ja mogę spokojnie popłakać... bez zbędnego wyjaśniania dlaczego po co i że tak nie wypada... lubię czasem popłakać i już!

wieczorem dymamy do Tarnowa może uda się... może ten Filipińczyk pokona raka? zobaczymy?

póki co wszystkim kobietą życzę prawdziwego przyjaciela! że dziwne? nie, nadzwyczajne!

a, i wczorajszy wieczór był cudowny! tak mi się zdaje? no i ten telefon o 1:20 no Stary jesteś wielki!

czwartek, 6 marca 2003

błogo sławię ten dzień

dawno nie byłam w stanie tak pozytywnego nastawienia do życia do ludzi do siebie... czy to wiosna?

prosze o więcej takich dni jak ten!

już nic nie widzę zasypiam już
w ciszy i w grozie znika mi słońce
w załomie gór
ginie mi z oczu umowny kwiat
w chwilnej dolinie gdzie się podziewa
ten cały świat

to po 28 godzinach na nogach nareszcie mówię państwu DOBRANOC!

wtorek, 4 marca 2003

03.03.03.

Na chwilę mi dałeś miejsce na twej ziemi, cienkie linie dróg cyrklem wyznaczyłeś
I wodzisz mnie wciąż po ścieżkach krętych gdzie nawet trawy szepczą Twoje imię

Wciąż uczę się żyć na własnej skórze i płacę jak umiem ten dziwny rachunek

Czasem hymn śpiewam na twoją chwałę a czasem coś w złości syczę przez zęby
Bo tyle skrajnych dawno już przekroczonych i tyle decyzji tak do końca błędnych

Wciąż uczę się żyć na własnej skórze i płacę jak umiem ten dziwny rachunek


- bak paliwa, odpowiedni kierunek, muzyka a jakże ważna i cel uświęca środki... na pamięć jadę do ciebie na pamięć moją i twoją...anioły na pamięć schodzą po niewidzialnych schodkach i nagle wniebogłośnieje ten niebieski orszak...

a dziś jest zwyczajnie wesoło, po prostu byle do przodu, nocny dyżur w pogotowiu, byle do wiosny, czytanie do snu dzieciakom, byle do rana

Jacek wrócł chyba cało z Argentyny.

niedziela, 2 marca 2003

wokół strażniczych wież

W tym pokoju bardzo cicho dziś, po trzech dniach nareszcie śpisz gdzieś za drzwiami został ból. Całych siebie chcemy dać, kilku ludzi dobrze nas zna, tylko czasem słabnie nam puls. Już dobrze, dobrze już.
Może trzeba upaść na twarz swoje rzeczy ubogiemu dać i zacząć malować bez farb. Przeklinamy dzień za dniem, śpisz bo życie nie jest snem, taki ciężar tylko zgina ci kark. Już dobrze, dobrze już.
W kącie siedzi anioł stróż, strzeże naszych ciał i dusz, za godzinę muszę wyjść. Przyjdź po bliskość moich ust, chcę ci dać trochę wiary w cud. Póki możesz moje wino pij. Już dobrze, dobrze już.



Dobrze jest czasem zatrzymać się na chwilę, dobrze jest czasem popieścić danym moment, zachłysnąć się nim, nacieszyć, rozkołysać w tempie delikatnej muzyki, niedopowiedziane myśli, spontaniczne reakcje, brak pośpiechu i jakiejkolwiek presji...

sobota, 1 marca 2003

marzec????

Czasem tak bywa, że płacz i śmiech na wyciągnięcie dłoni, że płacz wczoraj z powodu wyprawy, że łzy radości z Mistrza, że pociecha w zakupach – płyta, bielizna, zapachy Hugo B., tak bywa... i nimom pytań – jakby rzekł pewien wkurzony „fan” Lazio! Hi hi hi nie powiem, ciekawie z socjologicznego punktu widzenia było popatrzeć na to co minęło bezpowortnie, jak widać co poniektóre utwory nie starzeją się nigdy, przykład? Proszę: PJ”Live”, Dżem „Wehikuł czasu”, RATM „Killing in the name”, House of pain „Jump around”, Daab „W moim ogrodzie”... Sweet Noise? Miło słucha się Anny Marii... ncm
Katja Wielkie Dzięki!!!

Dziwne uczucie jak ktoś rzuca hasło, że tęskni za tamtym. Bywa panie K.K.

Prawda mówi w głębi duszy bez hałasu słów

M. Domagalik „Siostrzane uczucia”:
Nikt nie może uważać się za wolnego, dopóki wszyscy nie będą wolni. Nikt nie może sądzić, że jest moralnie nieskazitelny, dopóki wszyscy nie będą moralnie nieskazitelni. Nikt nie może być szczęśliwy, dopóki wszyscy nie będą szczęśliwi. H.Spencer

Czy takie miłe mail`e mogłyby przychodzić częściej? Nie, bo może przyzwyczaiłabym się za bardzo... tak ciepło na serduchu to dawno mi nie było... dzięki Karolu, czy mogło być lepiej? Nie wiem, po prostu zwyczajnie nie wiem, zawsze byłam tchórzem zawsze realistką, czy żałuję? Nie żałuję czegoś czego nie zrobiłam chociaż w snach spóźnienie oznacza zaprzepaszczenie na jawie wielkiej szansy... dobrze, że wróciłaś kwiaty w wazonie znów oswojone cicho piją wodę...

„Miłości się uczę jak pierwszych kroków bo ona jest wieczna i niesie nam spokój. Z miłością się budzę zawsze w stronę światła a ona wciąż cierpliwa choć nigdy nie jest łatwa. Z miłością się zmawiam nie ja pierwszy bo miłość choć krucha jednak zwycięży. Z miłością się zmawiam jak pszczoła z miodem i niosę bukiet wierszy ja mały śmieszny człowiek. Z miłością się zmawiam przeciw śmierci na ten czas życia czas kaleki. Krwią z serdecznego palca list piszę przeciw śmierci i zawieram życiowy mój pakt o nieagresji. Z miłością się zmawiam na złe i dobre i choć wkoło śmierć inaczej nie mogłem. Z miłością się zmawiam wciąż przeciw śmierci ja mały śmieszny człowiek z bukietem polnych wierszy.” Adam a jakże kochany Ziemianin ( tylko a nawet tyle)

dzięki, że ktoś to czyta, a czyta?