czwartek, 27 listopada 2003

bones of love & run away

capuccino
expresso
koniak
make-up
dobry wieczór

no i jak można było spać w taki dzień w tak cudowny dzień?
nad ranem dyskutowaliśmy z malcami o tym że święta i że mikołaj za pasem i że jasełka już ustalone kto kogo gra i wiele pracy przed nami i Paweł:
- ej a ile ty masz lat?
- no wiesz dziewczyn się o wiek nie pyta ale mnie możesz więc 24
spojrzał jakby wilka zobaczył i wycedził:
- no! jezu jak dużo! ja mam 6 ale też będę mieć 24 za rok!
umówiliśmy się że za rok on mi da swoje 6 a ja mu z chęcią oddam moje 24!

nieźle tak od południa szwędać się po domu w pidżamach z kubkiem fuj mleka z miodem i cytryną ale ze niby chora jestem i do tego twardo się trzymam i z perspektywy łóżka to można wiele zobaczyć w wolnych chwilach płyty ponagrywać i męczyć znajomych smsami (i zdziwiona że wszyscy jacyś zajęci?)

„dopiero wtedy gdy wdzięczność wydobędzie się z ram powinności staje się wewnętrzną potrzebą a jednocześnie domaga się wyrażenia”

a jutro to już będzie kraków a po jutrze krościenko a za tydzień beskidy a za dwa te same beskidy a potem to już święta i potem już będzie Aga a potem... ok. wybiegłam gdzieś za daleko

bo czy mi się wydaje ale koło zaczęło się szybciej toczyć i niech tak trwa

hold on to the thread
the currents will shift
guide me towards you
know something`s left
and we`re all allowed to dream
of ten next time we touch

środa, 26 listopada 2003

i nie wiem o co chodzi

ale toczy sie to jakoś dziwnym torem do przodu a w sumie nie wiem do czego doprowadzą takie rozmowy gorączkę mam więc się nie dziw że głupoty piszę i spokój taki dziwny wiesz jakbym w przedsionku nieba była tymon usnął całkiem dzielnie z tym walcząc i powiem ci że kocham wciąż tę samą osobę a cała reszta jest mniej znacząca i zastanawiam się skąd ta pozytywna aura w takim miejscu dla mniej czy bardziej wrażliwych? to też w sumie bez znaczenia bo chodzi o profesjonalną pomoc i głupoty piszę bo czasem przecież chodzi o zwykłe przytulenie a wizje? no dobra powiem ci takie futurystyczne? albo nie no ej pewnie że szczęśliwy dom tu czy tam nie ważne z trójką dzieci nieważne urodzonych czy zaadoptownych i będziemy obrzydliwie bogaci i szczęśliwi i mało tego bo na owo szczęście po prostu będziemy zasługiwali - tylko jak się obudzisz i przeczytasz to

naprawdę sama nie wiem co pisałam powyżej

bo w sumie to nie ma najmniejszego znaczenia

niedziela, 23 listopada 2003

...

generalnie u nas w domu dzieci mogą wszystko tyle że wczoraj Misiek z Łukasiem zrobili sobie skocznię w Nagano i te różowe narty przytachali z dziadkiem z garażu i byli małyszami wcześniej byli reksiami i kto nie uciekł w porę ma cudne sińce na łydkach potem jako gucio i filip musieli słuchać tego co maja powie i czy ktoś może mnie przenieść w tamte czasy?

to nieźle nagrzmociłyśmy się wczoraj z my cousin niedźwiedzią krwią z Bułgarii (ta przynajmniej nie powie że nakłaniam do picia) a te wnioski wcale nie głupie i skoro jeszcze mi świtają to nie było tak źle

w połowie imprezy przyjechała Aneta i ok. umówmy się że wierzę i że nadal ufam że więcej już do tego nie wracajmy bo i po co? a laurki pobiły wszystko i te zielone tło że niby choć trochę zapachniało dolcami

ok. 21:15 na trójkowej „Crazy Mary” się rozpłaszczyłam że na emeryturze to będzie ze mnie taka babcia w ażurowej sukience siedząca na dużej huśtawce w ogrodzie pełnym słoneczników przy swoim wiejskim domku – pisząca w notebooku ciekawe felietoniki do poczytnych gazet i to będzie rok 2035 i będzie bosko!

z innych wniosków bo w sumie zastanawiałyśmy się nad tym czym jest mądrość i wyszło nam że jest to ciągła świadomość tego że: nasze opinie mogą być mylne a rzeczy na które liczymy mogą okazać się niepewne i niestałe! czy jakoś tak
i że dlaczego zawsze zakładamy że to właśnie po naszej stronie jest prawda i że to my ją znamy? dlaczego w sytuacji gdy samych siebie do końca nie rozumiemy gdy wypowiadane słowa są tak dalekie od tego jak istnieją w naszych umysłach na każdym kroku borykając się z brakiem zrozumienia i pewności że osoba z którą dzielimy się myślą odbiera ją dokładnie tak jak my myśl tę chcemy przekazać?

jedziemy z ćmą pochodzić po lesie w ramach dojścia do siebie

środa, 19 listopada 2003

EMR

nic nie jest porównywalne bo kto nie jest z nas zupełnie samotny i co kiedykolwiek można wysłowić nie możemy nic nazwać tylko wolno nam znosić i porozumiewać się że tam jakiś blask a tutaj spojrzenie tak się o nas otarło jad gdyby w tym właśnie żyła ta siła co jest naszym życiem a kto się sprzeciwia ten świata nie dozna kto pojął aż nadto tego Wieczne ominie a jednak czasami wśród nocy doniosłych jesteśmy jakby poza niebezpieczeństwem równymi cząstkami rozdani gwiazdom coś ku nam je nagli
- czasem mam ochotę usiąść pod doniczką i czekać aż mnie przygniecie ale się zwyczajnie nie poddam!

piątek, 14 listopada 2003

psychomity czyli dziś

pożytki ze szkody

autodestrukcja jest zawsze działaniem nieświadomym- nieprawda
ktoś, kto za wszelką cenę chce uniknąć bólu, też sobie szkodzi- prawda
krzywdzą siebie ci, których wcześniej skrzywdzono
- półprawda
podłożem autodestrukcji jest nienawiść do siebie- półprawda
nawet z autodestrukcji może wyniknąć coś dobrego- prawda
każde działanie może obrócić się przeciwko nam, jeśli jest sztywne, bezrefleksyjne, nadmiarowe- szczera prawda

środa, 12 listopada 2003

P.B.

bo musi mnie w końcu dopaść to czego uczę się niby zaskoczona obrotem spraw od pewnego dawnego czasu a mianowicie D Y S T A N S i obiecuję tym którym obiecałam i będę się starać dzielna będę na pewno w cuda raczej trudno uwierzyć ale pomarzyć w końcu mogę co nie? bo życie to w ogóle poważna sprawa i przydałby się remont jakiś bo czuję się ostatnio niepokojąco sensownie lecz niepewnie a te wszystkie niedoskonałości własne? nie szkodzą jeśli ktoś się pomyli to mimo wszystko nabiera wartości przecież

„z zasmarkanym nosem z wierszem ciężkim jak siekiera gdzie się wybierasz? głupie pióra stroszysz a tu płakać przyjdzie nie raz gdzie się wybierasz? za lat siedem osiem zgodzisz na każdy kierat, no czemu nie teraz?”
– założę się, że nikt nie zgadnie któż to śpiewa?

nie da się ukryć że jakiegoś ogólnego optymizmu nabrałam po tym ostatnim wyjeździe

wtorek, 11 listopada 2003

na dłoni

Tak łatwo z rąk wymyka się. Ucieka wciąż, znika
we mgle. A ty chcesz na własność mieć. Chcesz
zamknąć na klucz. Przed światem schować.
Skryć jak skarb, swój prywatny skarb. Niemożliwe.
Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko
na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się
za nim nie goni. Tym więcej chcesz im więcej masz.
Wymyślasz proch, chcesz sięgnąć gwiazd.
Lecz to nie to, to nie tak.
Ciągle czegoś nam brak do szczęścia, wciąż nam brak,
tak zachłannie brak. Otwórz oczy. Szczęście to ta
chwila co trwa, niepewna swojej urody. To zieleń drzew,
to dzieci śmiech. Słońca zachody i wschody.
Więc nie patrz w dal, bo szczęście jest już obok nas.
W zwyczajnym dniu, w zapachu domu, wśród chmur,
w ciszy traw. Szczęście to przelotny gość, przebłysk
słonecznej pogody. I dużo wie, kto pojął, że szczęście
to garść pełna wody.


(dziękuję bardzo)

czwartek, 6 listopada 2003

ranek

i ON uśmiechnięty raniutko z tym swoim szczęściem całujący w nos życzący udanego dnia i ONA z bułkami i dżemem w siatce tak zwyczajnie nalewająca mleko do kubka z kawą i ONA z moimi sztruksami i pomysłem czysto-porannym na nową glinkową postać i niby chaotyczny porządek z łazienką kuchnią i radiem i REM na dzień dobry i sms Agi że jedyna wolność to zwyciężyć siebie a miłość jest droższa niż życie i... taki zwyczajny poranek zwyczajnych ludzi w najzwyklejszym dniu tygodnia

dzisiaj nie kupisz jutrzejszego szczęścia za wczorajszą cenę

wtorek, 4 listopada 2003

zapisek pokontrolny

od dziś chodzę z dwoma damami zusowskimi na kawę i ponoć fakt że jestem wyszczekana (że niby ja? o matko, przenigdy!) uratował mnie przed poważnymi zaleceniami między-kontrolnymi bo miały boginie pewne wątpliwości delikatnie przypomniałam że jest taka bardzo przyjemna zasada rzymska in dubio pro reo gdzie wszelkie wątpliwości rozstrzygane są na korzyść badanego! opuściły moją fabrykę za porozumieniem stron bez jakichkolwiek zaleceń pokontrolnych nie żebym chodziła z głową w chmurach bo może mi się całkiem w niej powywracać ale to było najgorsze 10 godzin w moim życiu gdzie odniosłam pełen sukces i od dziś chce pracować w kontrolach zusowskich do widzenia
(na wieczornych zajęciach wcale nie błyszczałam wcale)

miałam okazję przejrzeć (serio poważną) strategię zrównoważonego rozwoju miasta na lata 2003-2015 i czytam że moje osiedle to plaga zjawisk patologicznych z przestępczością i samobójstwami na czele i że co z tym zrobić?
o matko
to jako niezrównoważona mówię dobranoc i wracam do szybszego stukania w klawiaturę


Mycha tylko mi nie mów że nie możesz przyjechać!

poniedziałek, 3 listopada 2003

elling jako mój new idol

jeśli maratony filmowe to tylko w takim trójkącie pliz i fenks very macz

i by się wydawało że jeden taki niewinny raniutki telefon i potem głos Eda K. w heaven i to wesolutkie dzieł dobrhy i że życie ma sens i
tylko taką mnie ścieżką poprowadź gdzie śmieją się śmiechy w ciemnościach gdzie muzyka gra i nie daj mi Boże skosztować tak zwanej życiowej mądrości dopóki życie trwa

jasna cholera jaki ja dziś wesoły dzień miałam i to poniedziałek na dodatek

listopad

to chyba trzyma mnie jeszcze magia sobotniego wieczoru i to że ola jeździ nowym jeepem i to że groo będzie miałam maleństwo i to że słońce na niebie i to że dwugodzinna rozmowa z Zieloną była niczym posiedzenie sobie na balkonie przy kawusi i ciastku i ...
wydaje mi się że wszystko idzie ku dobremu że niby mam czasem łzy w oczach to nie zwracaj na to uwagi


przyznać się muszę że właśnie dziś mija 5 lat odkąd dzielnie zaczęłam pracować w sensie że dzielnie raniutko wstaję sobie gdzieś do pracy i nie krzyczę że dziś to mi się nie chce
w listopadzie 1998r. to byłam jeszcze jakaś taka naiwna i że niby świat zmienię w i w ogóle...

niedziela, 2 listopada 2003

1 i 2 listopad 2003

to mimo wszystko najbardziej magiczne dni w roku nigdy tak cudownie czas nie stoi w miejscu jak w te dni
wydaje mi się, że to cudowne towarzystwo które zbiera się tam na górze już szykuje jakąś wielgachną ucztę na powitanie nas wszystkich którzy dopiero pomiędzy jesteśmy

-i ten wczorajszy magiczny czas prawda? –


„pewnego dnia pękło niebo i lunął straszny deszcz (...) podajcie sobie ręce i żyjcie w zgodzie i oczy wasze niech nigdy nie znają łez”
„czy przyjmiesz mnie mój Boże kiedy odejść przyjdzie czas czy podasz mi swą rękę a może będziesz się bał”
R.Riedel


„I can`t see the end of me, my whole expanse I cannot see
Formulate infinity stored deep inside of me”

„all in all is all we all are...”
K.Cobain

Ciechowski, Eva Cassidy, Tomek Beksiński, Wojaczek, Stachura, Okudżawa...

tak zwyczajnie są pomiędzy nami gdzieś tu