sobota, 9 lipca 2005

...

jak to bywa ostatnio? że po trzech nocnych piwach siadamy z KF na bike i zasuwamy miastem do domu. mam siniaki od bagażnika i szerokość drogi wciąż mnie zadziwia, że też tak można. wywalamy przy tym wszystkim koszyk śmiejąc się jak idiotki zbieramy zwłoki na nowo i dziarsko suniemy naprzód. wczoraj były urodziny naszej Zielonej. no i wiem, że chciała być z nami. bo my tutaj piliśmy za Jej zdrowie, Anka, Rychard, Franek, Karola, mimo deszczu mimo zapieprzu ogólnego siadamy i do późna gadamy, śmiejemy się zdrowo, jest tak n o r m a l n i e. potem już kameralnie w dwójkę, właściwie wysłuchuję czegoś o czym doskonale wiem i co mnie przytłacza co mnie zabija co mnie zniewala tak na prawdę. nie nie płaczę. jestem raczej enty raz uświadomiona że to nie w tę stronę powinno biec. a mimo to. Boże jaki banał mnie spotkał. jaki banał.

jk jeszcze parę dni. zleciało prawda? w trakcie miałam dwa gorsze dni. w jednym do tego stopnia, że napisałam że tęsknię i czy on tęskni? (spoko, śmiejcie się śmiejcie) no nie bo jak człowiek jest zajęty od rana do nocy to nie ma czasu myśleć o niczym. o niczym. ale że całuje porannie. głupio i naiwnie chciało by się poczytać tak zwyczajnie – kocham i tęsknię, będę wkrótce. i ciągle uważam, że panuję nad sytuacją. a właśnie dziś pojadę bikem polami i będę płakać tak żeby nikt nie widział. i nie z tęsknoty bo do tego można się przyzwyczaić. będę bo taki mam dzień. poza tym panuję nad wszystkim wręcz idealnie.

a Franio ma 31 sierpnia o 17:00 wernisaż w Wilnie i nie może nas tam zabraknąć.

6 komentarzy:

andalo pisze...

rozumiem.
czuję się teraz tak samo z wielu różnych względów, między innymi z powodu wczorajszych rozmów z M. i z powodu tego, że jestem przed, i też płakać mi się chce i widzę wszystko w czarnych kolorach. ale to minie, minie, musi minąć i już.

elemka pisze...

a płaczcie. płacz jest czasem nawet potrzebny. byleby tylko po nim otrząsnąć się, przeciągnąć, oprawić buzię w uśmiech i powiedzieć sobie: to już za mną i tak mi lepiej. i ruszyć z nową siłą w nowy etap naszego lajf

mary pisze...

tez tęsknię - to bardzo ludzkie, bardzo kobiece i czasem tez se popłaczę.. tyle ze jk do Ciebie wroci za pare dni.. a ja.. niestety nie mam na kogo czekać.

vm pisze...

a więc wsiadłam wczoraj na moje rumaka. pomknęłam polami; zasuwałam dość ostro i nawet nie miałam czasu połakać. wylądowałam u znajomych i spędziałm cudowny wieczór i pół nocy. w drodze powrotnej nie było już tak ciekawie - dojechałam do miasta jk i tam już zostałam. wiecie jak się śpi samej w łóżku bez ukochanego. no ale luzik. rano z kacem większym ode mnie samej zasuwam na umówione spotkanie z KF i jedziemy sobie polami gadamy o wszystkim, zatrzymujemy się na papu, jedziemy dalej i znowu zastał nas wieczór... wiecie co? ja to mam jednak szczęście do ludzi!!! jednak są na tym świecie ludzie, którzy całkowicie odbierają na tych samych falach co ty!

trzymajta sie glizdy

olga pisze...

a mnie to się wydaje, że czasami te nasze PRZESADZANIE należałoby spożytkować w ogródkach albo już sama nie wiem.

eve pisze...

a po nocy przychodzi ... bla bla bla