poniedziałek, 8 grudnia 2003

życie pachnie jak chleb i góry

pewnie że jest normalnie i tak być powinno zawsze uwielbiam te słowa: „i nie daj mi Boże skosztować tak zwanej życiowej mądrości dopóki życie trwa” nie rozwijam tej myśli bo mi się najzwyczajniej nie chce nie mam powodu żeby komuś tłumaczyć na czym polega moje proste szczęście

przybrałam dziś dwa razy drogi żeby móc słuchać wysłuchać zasłuchać się na śmierć zapearljamować (footsteps – ciary od dołu do góry)

odwiedziłam kogoś dawno zapomnianego że niby całkiem przypadkiem tędy szłam – czasem człowiek robi różne dziwne rzeczy i wychodzi na tym lepiej lub gorzej w sumie to mi się udało chyba oczyściłam całkiem dziwnie pozostałe frędzle goryczy ( a jednak! )

o matko wysłałam menu na Naszą Wigilię do kochanych istot i jeśli mi się nie odezwiecie w komentarzach tej notki w celu pogłaskania po głowie że będzie dobrze (sie dystansu miałam uczyć tylko kurcze nie wychodzi jakoś) to zagryzę (Dirty Frank) i bardzo cieszę się na najbliższy weekend choć ostatnio nieciekawie się zrobiło to choć na chwilę łapmy to co zostało dobrego oki?

bo sobotni wieczór bacówki na Krawców uświadomił mi co znaczy słowo osoba – to tyle co gra słowna: osoba osobny osobno oddzielnie odrębnie odgrodzenie osamotnienie – wychodzi że każdy jest samotny i każdy jest unikatem i cholera tak bardzo mocno brońmy siebie samych walczmy o swoje ja o moje racje o swoją godność i miejsce na ziemi Józef potwierdził pomysły na ochronę samej siebie: nowe a raczej inne znaczenie egoizmu istnieje dobra strona egoizmu i mów co chcesz ale warto mieć w sobie egoizm inaczej cię zadepczą stłamszą i zabiją w tobie to co posiadasz najpiękniejszego – może chodzi mi o duszę? bo ile lat tak naprawdę ma twoja dusza?
wiele prawd oczywistych tych prostych i zwyczajnych wcale nie staroświeckich wcale szkoda że zabrakło mi tam najbliższych z dumą patrzyłyśmy z Iwą na nasze dzieciaki – kurcze oni na serio byli zasłuchani! nie opiszę dźwięków tych do rana – bo nie sposób objąć tego marnymi słowami i smaku ogórkowej też nie i rozmowy o niebie z panem od dużego obiektywu (zdjęcia będą cudne ale to tylko sekundy reszta jest w środku) i obiecanego biletu na Eryke Badu tego 10.12.

i żeby nie było że patetycznie na
POŻEGNANIE
machałam ci ręką a ty nic
machałam długo
długo ci machałam
już teraz nie chce mi się machać

3 komentarze:

W pisze...

głaszczę już głaszczę! Ewidentnie mi wychodzi, że na tym wyjeździe Ty jesteś kierowniczką i mistrzem ceremonii. Przygotowania jak na królewską ucztę! Jak atmosfera będzie na takim samym poziomie (ostatnio jakoś nie mieliśmy szczęścia, ćććććchutko) to będzie bajka! Kierowniczko! To ja jeszcze poproszę o śnieg na dworze i długie sople za oknem ... odwdzięczę się.

kk pisze...

z tego miejsca to jakoś ciekawie wygląda o jaaa... pogłaszczemy pogłaszczemy...

"kim jestem? jestem sobie"

vm pisze...

W: no co TY!!??jaka kierowniczka nic z tych rzeczy!!!

KK: i tyle Go widzieliśmy...