nie nie, nic się nie stało. żyjemy, pracujemy, czytamy, sypiamy, walczymy z szarą rzeczywistością ot co. otwierając dziś nad ranem oczy dziękuję Najwyższemu za to, że mogę budzić się przy człowieku, którego kocham ponad to co wokół nas. za nami bierzmowanie mojej Ćmy i uroczyste urodziny Mamy jk. rodzinne spotkania mamy opanowane dość perfekcyjnie, rozumiemy się bez słów; uczę się 'bywać inaczej' w domu rodzinnym po to by nie zgubić tego, co wypracowuje od dawna. zastanawiam się z uśmiechem w kącikach, że nikt mnie ostatnio tak nie rozśmiesza (w sensie: ma boskie poczucie humoru) jak mój Lutek. czasami aż dosadnie sprawdzają się słowa: żeby radości i szczęścia szukać w sobie, czerpać z nas samych. czerpiemy bo czasem tylko a może aż tyle nam pozostaje.
tak tak, ta notka nie jest ani przesłodzona ani nie ma zabarwienia smutku. nic nie mogę za to, że każdego dnia patrzę na Niego i widzę najbardziej bratnią duszę pod słońcem bez której bym znikła. jak również nic nie mogę za to, że ciągle jest tyle spraw które stoją głupim murem na drodze do wyciągnięcia ręki akurat po to, na co ma się ochotę.
w fabryce mamy 13 stopni 'ciepła'. ślęczę teraz pomiędzy etatami nad poprawkami, oczy mi się zamykają. ktoś dostarczy kawy?
update:
mam. od wczoraj chodzi mi po głowie kawałek puszczony wieczorem przez Kaczkowskiego. coś pomiędzy D. Bowie a Deep Purple. znalazłam: SISTERS OF MERCY z płyty FLOODLAND pt. This Corrosion
13 komentarzy:
widzę, że czołowy utwór mojej młodości rządzi :) to jest jeden z najlepszych kawałków Sisters. ja zresztą chyba dzięki niemu zakochałam się potem w chorale, jak usłyszałam braci śpiewających na dwa chóry w ogromnym, pustym kościele... [dosyć odległe to skojarzenie, bo Andrew Eldritch do religijnych osób raczej nie należy]
ale powiem Ci, że wokal w tym kawałku to raczej najsłabsze ogniowo całości tego dzieła, które przyprawia o ciarki na plecach.
podoba mi sie ta notka. chyba dlatego ze jestem podobnie szczesliwa :)
na rozbudzenie proponuje male cwiczonko
http://www.igniq.com/images/hot_coffee_220705.jpg
:)
I pięknie.:) Czuję się ostatnio poniekąd bardzo podobnie. Bywanie rodzinne tez mam juz opanowane. Tata mojego Ulubionego przedstawiał mnie swojej rodzinie jako "przyszłą synową". Bawiło mnie to i radowało. I też brakuje kawy :)
ale który wokal? Eldritcha, czy chóru?
Miłosć przemienia wszystko...
nie lubię jego głosu.
chóry natomiast są boskie
to zobacz sobie:
http://video.google.com/videoplay?docid=-8169775168720709828
ja uwielbiam. a z tej płyty jeszcze "Dominion/Mother Russia" i "Driven Like The Snow" oraz "Lucretia my reflection". strasznie pesymistyczne teksty, ale za to jaka muzyka!
Bardzo podobna jest płyta, którą nagrali jako The Sisterhood, "Gift". Polecam, jeśli Ci się ją uda gdziekolwiek znaleźć!
To:
"żyjemy, pracujemy, czytamy, sypiamy, walczymy z szarą rzeczywistością ot co."
staram się zamieniać na:
"A życie przecież po to jest, żeby pożyć Nim w kołowrotku pęknie nić..."
genialne!
kurde cos sie chyba zablokowalo...;)
Prześlij komentarz