wtorek, 2 sierpnia 2005

między pracą a dyżurem. trochę dziś kobieco.


słońce i spokój. zamawiam kawę i owoce z bitą śmietaną. siadam przy stoliku tak żeby słońce dotykało plecy. otwieram z majestatem sierpniowy numer Zwierciadła. czytam z tęsknotą: „by przeżyć, trzeba nam czterech uścisków dziennie. by zachować zdrowie, trzeba ośmiu uścisków dziennie. by się rozwijać, trzeba dwunastu uścisków dziennie.” posyłam z uściskiem sms`a Zielonej. jeszcze cztery dni i pojadę trochę pożyć po swojemu.

stolik obok starsza o jakieś pięć lat kobieta zamawia kawę. otwiera nowe Zwierciadło. uśmiechamy się do siebie. jest zgrabną, krótko obciętą blondynką. ma piękne kawowe oczy. zastanawiam się co robi w życiu, czy jest szczęśliwa, dlaczego pije popołudniową kawę sama w mieście, dlaczego na pierwszy rzut oka jesteśmy do siebie tak podobne i skąd blizna na lewym policzku?

przyglądamy się sobie. w końcu przysiada się do mojego stolika. częstuje mnie papierosem i rozmowa właściwie sama sobie płynie. pracuje w tej samej działce co ja. dokładnie tego samego dnia zaczynamy wymarzony urlop. śmiejemy się, że jest on niestety o niskonakładowym budżecie ale za to wypracowanym nocnymi dyżurami (u mnie) i jej tłumaczeniami tekstów. obydwie jedziemy z przyjaciółkami i mamy zamiar dobrze wypocząć niekoniecznie fizycznie. ona najpierw jedzie nad morze potem w góry, ja na odwrót. jest rozwiedzioną samotną energiczną mądrą i piękną trzydziestolatką mającą pracę własne mieszanie samochód i skończone dwa fakultety.

przypomina mi się artykuł z newsweeka czytany wczoraj z KarolinąF o ... młodych wykształconych pięknych mądrych niezależnych kobietach 30letnich, którym najtrudniej znaleźć męża.
dyskutujemy o tym z nową znajomą. wysłuchuje tego co mówi – że należy inwestować w siebie, nie oglądać się na innych, szanować samą siebie, pozwolić sobie na kurs językowy, studia, basen i kawę zamówioną w dobrej knajpie. nie stać w miejscu. nie wstydzić się troski o samą siebie, o rozwój. mieć dla siebie szacunek.

umawiamy się na jutrzejszą jogę.

mam szczęście spotykać się codzienne z mądrymi kobietami. po ostatnim dość egoistycznym przefiltrowaniu kręgu moich znajomych jestem dumna ze znajomości z wszystkimi cudownymi kobietami (od tych robiących karierę zawodową po te które są doskonałymi mamami i żonami), które wiedzą czego chcą i nie wstydzą się o tym głośno mówić, które są bardziej lub mniej pokaleczone, których podstawowa zasada życia jest jasna i prosta – dążenie do duchowej równowagi, do spokoju i harmonii; do pogodzenia wszelkich aspektów życia. zasada prosta ale trudno osiągalna. warto z całych sił próbować.

musze napisać jeszcze o przykładzie z życia zawodowego wzięte. rozmawiam z rodziną. on ona i 2 dzieci. byli szczęśliwym małżeństwem z rocznym synkiem do momentu kiedy to ona poznała pana, który namieszał w ich życiu. przeprowadziła się do niego, zaszła w ciążę, została pobita i wyrzucona. wróciła do domu. pytam go czy było trudno mu wybaczyć. odpowiada: do końca moich dni będę dbał o szczęście mojej czteroosobowej rodziny. wybaczyłem bo kocham moją żonę. potęga miłości jest większa od potęgi śmierci i zła.

wychodzę niesiona na skrzydłach z poczuciem, że jeszcze są cudowni ludzie na tej ziemi.

1 komentarz:

PiotrTen pisze...

jakbym słyszał moją Ankę!

ja tam Ci powiem, że znam pare mądrych kobiet. boje się karierowiczek.

artykuł czytaliśy z Anką i nasz komentarz jest następujący:
obraz dzisiejszej "starej panny" - mądra wykształcona zabiegana zapracowana niezależna!
obraz dzisiejszego "starego kawalera" - niezaradny nie potrafiący dać kobiecie tego czego ona pragnie tchórzliwy i egoistyczny!

poparte jest to badaniami socjologów ostatnich 10 lat!