środa, 10 maja 2006

...

"Nigdy w naszym życiu nie składajmy winy na innych, nie skarżmy się na nikogo. Powiedzmy sobie w skrytości: to a jestem winien. Nie dosyć ufam, nie dość kocham i wierzę. Nie dość się poświęcam, wyrzekam, zapominam o sobie. To moja wina!...

sobie to muszę wyryć w głowie na pamięć!

8 komentarzy:

mary pisze...

oj nie... nie mozna brac winy na siebie.. i brac odpowiedzialnosci za całe zło świata....
poswiecenie az do bólu to tez nic dobrego..

olga pisze...

weź skończ! nie denerwuj mnie! nawet brat O. by Cię wyśmiał!

PT pisze...

a Ty co, do zakonu idziesz? kontemplacyjnego?

kartka-z-kalendarza pisze...

A mnie się wydaje, że odrobinka zdrowego egoizmu w tej kwestii jest jak najbardziej wskazana.

I tak pobijam rekord. Byłam na L4 50 (słownie: pięćdziesiąt!) dni. :]

evenflow pisze...

a ja sie staram nie obwiniac ani innych, ani siebie, choc efekty czasem mizerne
dostalas maila?

stula pisze...

mail`a nie ma

andalo pisze...

czasem tak. ale czasem też nie, bo możemy popaść w zbytnie skrupulanctwo i samooskarżanie się. trzeba też mądrze umieć kochać siebie - wiedzieć, kiedy od siebie nie wymagać zbyt wiele, wiedzieć, kiedy sobie odpuścić, wiedzieć, kiedy się wycofać...

e.flow pisze...

no posłałam drugiego i czekam :)