czwartek, 5 października 2006

05.10.2006r,

kiepsko. obiecałam sobie, że dam radę jeszcze te 6 dni fabrycznych. ale kiepsko jest. pociesza mnie jedno; że mam znajomych poza fabrycznych którzy przeżyli takie cyrki, którzy podjęli mądrą i odważną decyzję i dziś są szczęśliwi. mało tego ci ludzie mnie ROZUMIEJĄ BEZ SŁÓW. to jest najbardziej budujące!

ktoś kiedyś na studiach nauczył mnie żeby szanować mocno samego siebie. to była pouczająca lekcja starszego, cierpliwego i nadwyraz mądrego profesora. dziś właśnie straciłam szacunek dla samej siebie za to, że nic nie robię w pewnej kwestii. ale napisałam ostatnio przyjacielowi - człowieka można zniszczyć ale nie można pokonać. więc NIE DAM SIĘ POKONAĆ!

poza tym to luzik. w miarę wszystko opanowane. moje czułenka z lakierkami pana młodego wyglądają rewelacyjnie. z welonu rezygnuję na rzecz wianka. skóra coraz bardziej opalona. włosy urosły (nie do pasa), muzyka się układa, sprzęt zamówiony. jest jeszcze sporo szegółów do dogrania ale powoli układa się całość. siostra mi pisze TOBIE NIE POZOSTAŁO NIC INNEGO JAK CIESZYĆ SIĘ CZASEM OCZEKIWANIA.

PEWNIE ŻE SIĘ CIESZĘ

4 komentarze:

DD pisze...

a ja z Tobą! :)

andalo pisze...

ja też! :)

PT pisze...

a ja tym bardziej z Tobą.
a fabryczne godziny przeżyjesz choćby Cię mieli zniszczyć, pokonać nie pokonają. armia szczerych znajomych za Tobą zawsze jest!
pamiętaj o tym w chwilach zwątpienia i opadu rąk. i pamietaj o jednym - nie daj sie sprowokować. to ważne.

Elfica pisze...

o kolejny blog gdzie ślub tuż tuż, u mnie dopiero za 8 miesięcy ale też odliczam :)