20 dni zostało oczekiwania stresującego ale jednocześnie podniecającego.
40 godzin zostało oczekiwania stresującego i tylko tyle.
w obu przypadkach myślę, że przeżyję.
w sumie innego wyjścia nie ma.
niedzielnie pomaga pan Wojtek w trójce; pisanie; słuchanie; samotna cisza we wnętrzu mnie samej.
wczorajszy spacer w pięknej jesiennej scenerii na Baranią. dopiero w połowie ustąpił ścisk w klatce piersiowej, puściły kabelki nerwów na wierzchu dyndające. przylepienie się do ukochanej dłoni jk. stać mnie już na śmiech.
marzę już o planach przyszło-piątkowych. boję się choć odwagę mam w sobie by rozmawiać, by wierzyć, by myśleć o tym, że w obliczu śmierci tak naprawdę nie ważne jest już nic.
"czekaj na wiatr który niech uniesie cię nie musisz sie bać kiedy skrzydła wiary masz. czekaj na wiatr gdy poczujesz powiew ten wystarczy twój jeden krok."
8 komentarzy:
:*
pogadamy jutro.
uśmiecham się.
Och..ale jakże podniecającego!.:) Wszyściutko się pomału układa. Kurcze, jeden dzień może troszkę mniej zwyczajny niż inne a tyle przygotowań, tyle stresu. A potem przeminie jak z resztą wiele innych..Ale i tak chcemy by wszystko wyszło cudownie, prawda?.:)
Dzięki za głosy..:)
Trzymam kciuki za dzisiaj!!
Barania...hmm czyżbyś mieszkała gdzieś w okolicach?
właśnie poczytałam tu u Ciebie i miło mi powiedzieć, że ja też mieszkam w Rybniku i to 3 kroki od Bushido :) pozdrawiam serdecznie
www.elficy.blog.pl
dziękuję
przydało się
dzięki jeszcze raz!
a my to już gdzieś razem pisujemy komentarze. tylko u kogo? nie wiem. miło mi Cię poznać.
Prześlij komentarz