czwartek, 27 kwietnia 2006
...
"...a jeśli długo mnie nie będzie. zaginie o mnie słuch. znajdziesz mnie na jednej z mleczych dróg"
poniedziałek, 24 kwietnia 2006
24.04.2006r.
W zasadzie to nic się nie dzieje takiego oprócz prac na tematy jakże rożne: Kwasior jako nam panujący 10 lat na przemian z Bieszczadami; do tego jeszcze dochodzą poprawki z Systemu wyborczego w Polsce no i delikatne zalki na temat Rekreacji w mieście. Miesza mi się czasem w głowie ale tak już od 7 lat więc można przywyknąć. Jestem jak maszyna, działam mechanicznie, temat, opracowanie, książki, prasa, internet, plan, i stukot klawiatury.
Idę dziś żwawym krokiem lasem rudzkim, wyłączyłam się na moment bo mnie fakty poprzednie zwaliły z nóg w sensie bardzo pozytywnym a wręcz euforycznym! Normalnie gdybym teraz mogła to bym Tatry do siebie przeniosła! Niedorzecznie wręcz nieokiełzanie jestem teraz szczęśliwa! Mówię wam jeśli się to uda to! Bo ja taki niedowiarek jestem. Jak byliśmy w Jaskini Niedźwiedzia w Kletnie i tam te piękne stalagmity i stalaktyty i inne i przewodnik mówi, że ta jaskinia owszem ale są takie wielgachne pod Brnem i on je poleca. JK mówi - to sobie pojedziemy a ja w duchu myślę, matko gdzie tam Brno i w ogóle, gdzie tam dla mnie jakieś największe jaskinie Europy??? No i co? Ano święta wielkanocne spędzamy na Morawskim Krasie pod Brnem; zwiedzamy i zachwycamy się po kolei wszystkimi Jaskiniami od Balcarka, Katarinskiej, Punkevnickiej po Macochę i Sloupsko-Sosuvske. Jemy jedzenie z koszyka pod wysokimi w chmury wiatrołapami i resztę w namiocie. Zbieramy pierwsze promienie słońca i fotografujemy przylaszczki. I jest niezwykle i bosko. A tu teraz kolejne marzenie szykuje się powoli do zrealizowania. Dobra nic już więcej nie napiszę żeby nie zapeszać.
A TUTAJ jest nasze pierwsze wspólne dzieło wykonane na tablecie! Radochy po pachy!
update 25.04.06r. 16:46
płyty na teraz:
Staszek Soyka „Soykanova”
soundtrack „Stigmata”
Thin Lizzy „Wild One”
Young Neil „Mirrorball”
soundtrack „Singles”
póki wiosna przychodzi odchodzi przychodzi i wraca
to wystarczy mi
póki każdy wysiłek w miłość się obraca
sen na jawie mi się śni
nasze myśli podniebne
niech szybują wśród chwil
słowa już niepotrzebne
tylko gest cisza i ty...
życie to krótki sen.
a teraz to już tylko czekam na KATE
w Trójce.
Idę dziś żwawym krokiem lasem rudzkim, wyłączyłam się na moment bo mnie fakty poprzednie zwaliły z nóg w sensie bardzo pozytywnym a wręcz euforycznym! Normalnie gdybym teraz mogła to bym Tatry do siebie przeniosła! Niedorzecznie wręcz nieokiełzanie jestem teraz szczęśliwa! Mówię wam jeśli się to uda to! Bo ja taki niedowiarek jestem. Jak byliśmy w Jaskini Niedźwiedzia w Kletnie i tam te piękne stalagmity i stalaktyty i inne i przewodnik mówi, że ta jaskinia owszem ale są takie wielgachne pod Brnem i on je poleca. JK mówi - to sobie pojedziemy a ja w duchu myślę, matko gdzie tam Brno i w ogóle, gdzie tam dla mnie jakieś największe jaskinie Europy??? No i co? Ano święta wielkanocne spędzamy na Morawskim Krasie pod Brnem; zwiedzamy i zachwycamy się po kolei wszystkimi Jaskiniami od Balcarka, Katarinskiej, Punkevnickiej po Macochę i Sloupsko-Sosuvske. Jemy jedzenie z koszyka pod wysokimi w chmury wiatrołapami i resztę w namiocie. Zbieramy pierwsze promienie słońca i fotografujemy przylaszczki. I jest niezwykle i bosko. A tu teraz kolejne marzenie szykuje się powoli do zrealizowania. Dobra nic już więcej nie napiszę żeby nie zapeszać.
A TUTAJ jest nasze pierwsze wspólne dzieło wykonane na tablecie! Radochy po pachy!
update 25.04.06r. 16:46
płyty na teraz:
Staszek Soyka „Soykanova”
soundtrack „Stigmata”
Thin Lizzy „Wild One”
Young Neil „Mirrorball”
soundtrack „Singles”
póki wiosna przychodzi odchodzi przychodzi i wraca
to wystarczy mi
póki każdy wysiłek w miłość się obraca
sen na jawie mi się śni
nasze myśli podniebne
niech szybują wśród chwil
słowa już niepotrzebne
tylko gest cisza i ty...
życie to krótki sen.
a teraz to już tylko czekam na KATE
w Trójce.
niedziela, 23 kwietnia 2006
23.04.2006r. 14:42
cicha i samotna niedziela przy książkach i klawiaturze od rana. jest tak cicho i spokojnie, tak dobrze i bezpiecznie, że aż strach pomyśleć o szczęściu żeby nie zapeszyć i żeby nie uciekło.
słucham cicho evy c. i znalazłam idealny tekst do pewnej nurtującej mnie wciąż sprawy. życzę dobrej niedzieli.
Ona -
Luby świecie,
co też Ty mi dasz?
Ty nie patrz na mą tylko twarz
Ty elewację pomiń mą
i Ty wejrzyj, proszę,
w moje (moją) głąb
Bo kobieta szuka pola
do "się rozwijania"
a tu czeka dola
orchidei w chłopskich saniach
Jeśli, Świecie,
coś Ty dla mnie masz
Ty na moje ciało nie tak patrz
Architekturę pomiń mą
Ty wejrzyj, proszę,
w moje (moją) głąb
Bo kobieta szuka pola
by nie żyć w mizerii
i nudzi ją rola
samosiejki w oranżerii
update 15:50
pierwsza wiosenna burza!
słucham cicho evy c. i znalazłam idealny tekst do pewnej nurtującej mnie wciąż sprawy. życzę dobrej niedzieli.
Ona -
Luby świecie,
co też Ty mi dasz?
Ty nie patrz na mą tylko twarz
Ty elewację pomiń mą
i Ty wejrzyj, proszę,
w moje (moją) głąb
Bo kobieta szuka pola
do "się rozwijania"
a tu czeka dola
orchidei w chłopskich saniach
Jeśli, Świecie,
coś Ty dla mnie masz
Ty na moje ciało nie tak patrz
Architekturę pomiń mą
Ty wejrzyj, proszę,
w moje (moją) głąb
Bo kobieta szuka pola
by nie żyć w mizerii
i nudzi ją rola
samosiejki w oranżerii
update 15:50
pierwsza wiosenna burza!
piątek, 21 kwietnia 2006
21.04.2006r.
pogodna przepiękna. powiesiłam pachnące pranie na balkonie, słońce pada wprost na nie. jestem pomiędzy pobraniem krwi, ekg i innymi. takie tam, chyba bardziej na wyrost niż... mniejsza o to. spokojnie wyrobię się z terminami. weekend będzie bardzo pracowity. dziś gliwice i wogóle miłe spotkania. po takim poranku czego można jeszcze oczekiwać? kupiłam wczoraj małe 'conieco' w sensie spodnie, bluzkę i dwie chustki na szyję za jedyne 35 zeta i jestem próżnie zadowolona! czasem cuda sie zdarzają.
czytam o optymiźmie i radości. wydaje mi się, że optymistyczne nastawienie ma sens tylko wtedy, gdy wypływa z trzeźwej analizy sytuacji. naiwny i udawany optymizm może źle się skończyć. prawidłowa ocena rzeczywistości jest elementem niezbędnym by móc szczerze i otwarcie cieszyć się tym co mamy.
a pokusa wiatru wiosennego kwietniowego unosi nas hohoho...
Daj się nieść
Jak pajęczyna wichrom południowym
I jak pył,
Co nie wie, jak się wzbije i gdzie padnie.
Przymknij oczy -
Niech spod powiek patrzą w dal ruchomą -
Mądrość znajdziesz
Nie w początku drogi - lecz na końcu.
Dalej w świat -
Tutaj więcej nic nie czeka.
Nie trwóż się,
Że cię ograbią i omamią -
Jeśliś jest
Myśliwym życia - na co reszta?
Niech ci wezmą
Wszystko - wtedy wszystko będzie twoim.
Złodziej w trzosie
Prawdę, zbiegłszy, ci zostawi,
Zdrajca nożem
Pierś otworzy zbyt ścieśnioną -
Tobie nikt
Wyrządzić krzywdy nie jest w stanie,
Każdy ból
Nowym niebem cę obdarzy.
Wszelka droga,
Którą pójdziesz nieulękle,
Wiedzie w jasność,
W źródło wiedzy i potęgi.
Dalej w światy -
Twarda zbroja twa, bezpieczna,
I lśni gwiazda
Przeznaczenia nad twoją głową!
czytam o optymiźmie i radości. wydaje mi się, że optymistyczne nastawienie ma sens tylko wtedy, gdy wypływa z trzeźwej analizy sytuacji. naiwny i udawany optymizm może źle się skończyć. prawidłowa ocena rzeczywistości jest elementem niezbędnym by móc szczerze i otwarcie cieszyć się tym co mamy.
a pokusa wiatru wiosennego kwietniowego unosi nas hohoho...
Daj się nieść
Jak pajęczyna wichrom południowym
I jak pył,
Co nie wie, jak się wzbije i gdzie padnie.
Przymknij oczy -
Niech spod powiek patrzą w dal ruchomą -
Mądrość znajdziesz
Nie w początku drogi - lecz na końcu.
Dalej w świat -
Tutaj więcej nic nie czeka.
Nie trwóż się,
Że cię ograbią i omamią -
Jeśliś jest
Myśliwym życia - na co reszta?
Niech ci wezmą
Wszystko - wtedy wszystko będzie twoim.
Złodziej w trzosie
Prawdę, zbiegłszy, ci zostawi,
Zdrajca nożem
Pierś otworzy zbyt ścieśnioną -
Tobie nikt
Wyrządzić krzywdy nie jest w stanie,
Każdy ból
Nowym niebem cę obdarzy.
Wszelka droga,
Którą pójdziesz nieulękle,
Wiedzie w jasność,
W źródło wiedzy i potęgi.
Dalej w światy -
Twarda zbroja twa, bezpieczna,
I lśni gwiazda
Przeznaczenia nad twoją głową!
czwartek, 20 kwietnia 2006
20.04.2006r.
w poczekalni u pani doktor ćwiczę:
Jak je dnes venku?
Jake je pocasi?
Je krasne teplo.
Dnes mame hezky den.
Je nadherne.
(ano, pocieszam się)
Jak je dnes venku?
Jake je pocasi?
Je krasne teplo.
Dnes mame hezky den.
Je nadherne.
(ano, pocieszam się)
środa, 19 kwietnia 2006
19.04.2006r.
z rana milion telefonów i spraw do załatwienia na już! dzielnie wykreślam z 'listy spraw' po kolei wszystko ... płynie czas. nagle chlas. jedno info zwala mnie z nóg, przestaje myśleć o wszystkim, jestem jak słup soli zagapiony na łysą ścianę, zastanwiam się nagle - co jest w tym momencie najważniejsze w życiu??? co??? jak mi dowalają ze wszystkich stron obcy ludzi, przepisy i inne złości to co jest najważniejsze żeby mieć jakąś opokę, azyl, pewnik, spokój! nie rozumiem takiego gniewu i co musi siedzieć w człowieku wówczas! jestem z natury cholerykiem ale nie przeszło by to u mnie, bo ... choćby nie wiem co to przyjdę, posprzątam, wytrę, pozamiatam i nie odezwę się ani słowem!
dziś pierwszy dzień w nowym budynku i nowych biurach fabryki. czuję się dziko zwłaszcza, że to budynek w którym chodziłam do przedszkola, z którego okien widzę okna mieszkania moich rodziców, do którego jeszcze nie nabrałam przekonania (w sensie, że takie ładne biura mogą być!).
dziś pierwszy dzień w nowym budynku i nowych biurach fabryki. czuję się dziko zwłaszcza, że to budynek w którym chodziłam do przedszkola, z którego okien widzę okna mieszkania moich rodziców, do którego jeszcze nie nabrałam przekonania (w sensie, że takie ładne biura mogą być!).
wtorek, 18 kwietnia 2006
18.04.2006r.
Święta były kraśne i jaskiniowe. szczegóły wkrótce jak wyrobię się z terminami - najszybciej w niedzielę. jedno tylko pytanie: kto z Was jadł jedzonko święcone z koszyka pod namiotem na polanie z ukochanym???
póki co myślonotki:
tylko czas i ja
siedzimy w małym pokoju
w swoim kącie każdy sam
każdy
w pokątnym nastroju
-----------------------------------
dotknij mnie Panie
swym palcem najmniejszym
nadziei zasiej kruszynę
pozwól mi stać się
choć trochę weselszym
weselszym
choć odrobinę
póki co myślonotki:
tylko czas i ja
siedzimy w małym pokoju
w swoim kącie każdy sam
każdy
w pokątnym nastroju
-----------------------------------
dotknij mnie Panie
swym palcem najmniejszym
nadziei zasiej kruszynę
pozwól mi stać się
choć trochę weselszym
weselszym
choć odrobinę
piątek, 14 kwietnia 2006
14.04.2006r.
przyznam się, tylko nikomu nie mówcie: jeszcze tylko skoczę z Karlą do sauny i potem już tylko Wielki Piątek Wielka Sobota i Rezurekcja... odpoczynek świętowanie i radość!
życzę Wam spokoju duszy i autentycznej radości w te Święta!
------------------------------------------
update:
znaczy my zaraz w Morawski Kras uciekamy
życzę Wam spokoju duszy i autentycznej radości w te Święta!
------------------------------------------
update:
znaczy my zaraz w Morawski Kras uciekamy
wtorek, 11 kwietnia 2006
local hero M. Knopfler; 11.04.2006r.
co można zrobić w ramach opanowania się, wyciszenia, uspokojenia? można na przykład zapalić papierosa na balkonie, można wyprasować pranie, można zaparzyć ziołowej herbaty, można poukładać książki, można napisać notkę na blogu, można popatrzeć w zdjęcia dobrych twarzy, można posłuchać pozytywnej muzyki, można przeczytać rozdział o urzędzie spraw specjalnych, można...
tak tylko pisze.
------------------------------------------
dziś o wiele lepiej. dziś wywalczona sprawa maksymalnie jak się dało. aż jestem wciśnięta do ściany, że właśnie tak to zostało załatwione. to wszystko zostanie słodką tajemnicą. ihhhaaa. kupuje w cepelii kolorowe PiSanki (dobra dobra jajka), sieję kolejną rzeżuchę, zajączek dla Nadki kica już po domu, pachnie pranie, prasuję żółty prochowiec w którym mam zmiar pójść poświęcić pokarm w koszyku, piszę mail`a do kuzynki E. i mam zamiar w takim stanie przetrwać do końca tygodnia. Wam tego też życzę!
-----------------------------------------
no ale co; ładne?
tak tylko pisze.
------------------------------------------
dziś o wiele lepiej. dziś wywalczona sprawa maksymalnie jak się dało. aż jestem wciśnięta do ściany, że właśnie tak to zostało załatwione. to wszystko zostanie słodką tajemnicą. ihhhaaa. kupuje w cepelii kolorowe PiSanki (dobra dobra jajka), sieję kolejną rzeżuchę, zajączek dla Nadki kica już po domu, pachnie pranie, prasuję żółty prochowiec w którym mam zmiar pójść poświęcić pokarm w koszyku, piszę mail`a do kuzynki E. i mam zamiar w takim stanie przetrwać do końca tygodnia. Wam tego też życzę!
-----------------------------------------
no ale co; ładne?
piątek, 7 kwietnia 2006
...
25-26.03.2006r. Praha.
W przewodniku pisało m.in., że ulice są wypełnione powabnym i zmysłowym krokiem pięknych prażanek a zaułki pełne wesołych ludzi będących na wiecznym luzie i optymistycznym rauszu, gdyż pije się tu sporo piwa. Zostawiliśmy więc nad ranem auto na parkingu w Bohuminie i po 4 godzinach jazdy pociągiem (po raz pierwszy razem) byliśmy już w Pradze! Miasto to było kiedyś tam w planie oprócz spełnionych wówczas: krokusów, żab itd. (my wiemy). Pisałam już, że nie pamiętam kiedy ostatnio tyle się śmiałam co w ten praski weekend! Pewnie czeskie piwo miało w tym swój udział ale do konkretów! Pierwsza praska kawa w starej, zabytkowej części stacji PKP gdzie prawie odbywała się sesja zdjęciowa modelek. Kanapki zjedzone, pierwsze zdjęcia zrobione, ruszamy metrem na Hradczany. Jazda metrem (po raz pierwszy razem) sprawiła o tyle radochy, że po pierwsze w ciągu paru minut można dotrzeć w wybrane miejsce, po drugie hasło słyszane na każdym przystanku: „ukońcite prosim wystup a nastup dwjeri sie zawiraju” długo jeszcze będę powtarzać! Po zakupieniu biletów na wszystkie możliwe wejścia na Hradczanach ruszyliśmy Złotą Uliczką wcześniej bawiąc się w Muzeum Lalek gdzie najmilszą (dla mnie) gablotę zajęły misie, w tym mój ukochany sprzed lat – czerwony miś Stefan. Zapomniałam dodać, że przed wejściem idąc Zameckimi Schodami miała miejsce zmiana warty przed Czarną Wieżą. A dalej: Baszta Daliborka, Pałac Lobkowitzów, Bazylika Świętego Jerzego, Katedra Świętego Wita, Pałac Królewski, Plac Hradczański, Pałac Schwarzenbergów, Pałac Sternbergów, Wojskowe Muzeum Historyczne; tereny należące do praskiego zamku obejmują 45 ha dziedzińców, uliczek i ogrodów, wypełnionych zabytkami. Byliśmy już po 12 godzinach na nogach, więc parówki w bułce zapijane rumem – zestawik jak najbardziej na miejscu w tych okolicznościach czeskich włości! Żegnając Plac Karola idziemy w stronę Loreta – wierna kopia domku Matki Boskiej z Loreto we Włoszech kryje się za cynamonowym murem. Brukowana ulica Pohorelec przechodzi w Loretańską gdzie rozpoczyna się tarasowy plac loretański. Dalej Strahovsky Klaster czyli Klasztor Na Strachowie i kolejny brukowany dziedziniec, figura Św. Norberta, Kaplica Św. Rocha, centralne miejsce na terenie zespołu klasztornego zajmuje barokowy kościół Marii Panny. W zachodnim skrzydle znajdują się dwie olśniewające sale biblioteczne: barokowy Teologicky sal i Filosoficky sal. Osobiście obie sale nas zauroczyły; w korytarzu wystawa zielników, zasuszone zwierzęta morskie z penisem wieloryba na czele. Na wyróżnienie zasługuje też wystawa Miniatur – najmniejsze dzieła świata jak chociażby namalowana głowa Jezusa na połówce ziarnka maku, modlitwa napisana na włosie, książka o wymiarach 0,9mm x 0,9mm. Przechodzimy na Małą Stranę gdzie Wieża widokowa na Wzgórzu Pietrin nieczynna, Krzywe Zwierciadła też nie, trafiamy więc na uliczki kierujące w stronę Mostu Karola. W jednym z zaułków odnajdujemy plan filmowy, cykamy foty karocy, koniom, średniowiecznemu jarmarkowi. Włączamy się w końcu w uliczny festyn, dzieci śpiewają, kiełbaski się grillują, piwo się leje; my głodni zakupujemy owe kiełbachy i piwo i w błogości siadamy nad Wełtawą wchłaniając tutejszy klimat. Jesteśmy jak Pi i Sigma, jak Dojna & Paśny, jak dwoje szczęśliwych uciekinierów. Powabnych kroków pewnie nam brakuje za to lekkiego rauszu z pewnością nie. I w nimże przechodzimy (po raz pierwszy razem) Most Karola. Romantyzmu nie doznajemy bo zbyt dużo tu ludzi szukających go. Ale zdjęcia, słońce, postacie, gwar, woda – wszystko to sprawia, że jest zwyczajnie wesoło. Wchodzimy do Starego Miasta, spacerujemy, robi się powoli ciemno. Praga nocą, dochodzimy do Muzeum Narodowego, siedzimy na ławce pod Pomnikiem Św. Wacława – patrona Czech - patrząc na oświetlone budynki, przejeżdżające samochody, niebo praskie, kolorowe bilbordy ulicy. Dochodzimy do metra i jedziemy szukać noclegu. Bardzo dobrze się śpi po takich wrażeniach! Śniadanie jogurt i bułki, zasuwamy metrem na Stare M. gdzie pijemy kawę, jemy ciacho – wyjątkowe bo praskie, bo z ukochaną osobą, bo niedziela, w tej chwili powodów do radości można by wymienić sporo... Spacerujemy malowniczym Rynkiem Staromiejskim z pomnikiem Jana Husa; Kościół Tyński, przed ratuszem Staromiejskim o pełnej godzinie można podziwiać ruchomy zegar astrologiczny (orloj) z ruchomymi figurkami 12 apostołów, śmiercią i kogutami. Na tyłach Tyńskiego znajduje się specyficzny Dziedziniec Tyński, czyli Ungelt – takie średniowiecze jak z obrazka. Sklep Pinnokio zioła. Pozytywne wrażenie zrobiła na mnie wystawa obrazów religijnych, rzeźb, ołtarzy tryptyków przy kościele Św. Agnieszki. Zapomniałam dodać o podziwianej w południe najstarszej w Europie, funkcjonującej synagodze ortodoksyjnej i całej dzielnicy żydowskiej z kirkutem zwanym – Beth Chaim czyli Dom Życia. Na koniec przechodzimy Mostem Cechuv gdzie ze wzgórza podziwiamy panoramę Pragi, idziemy w stronę Kościoła Marii Magdaleny w okolicach Vojanowego Sadu w małej uliczce znajdujemy knajpkę na obiad i ostatnie praskie piwo. Ulicą Myslikową szukamy metra i wsiadamy na Pkp w pociąg Praha – Bohumin gdzie w bardzo przyjemnych warunkach punkt 0:00 wysiadamy na miejscu i mkniemy zielonym do domu.
01-02.04.2006r. Śnieżnik i okolice.
Spontaniczne i szybkie wyjazdy są najlepsze! Kolejny radosny weekend rozpoczął się dość późno ale większej radochy nie ma od szybkiego pakowania się, szukania noclegu oraz wraz ze słońcem szukania nowych wrażeń! 6:45 budzimy się, praca, sobotnia gonitwa, po czym szpinak i podróż by o 18:45 przy zachodzie słońca podziwiać Jezioro Otmuchowskie. Nie wiem co jest w tym człowieku z którym podziwiam wodę jeziora, a raczej wiem dokładnie, że za te wszystkie wspólne miejsca nie jestem w stanie podziękować tutaj słowami. Jedziemy dalej w stronę Złotego Stoku, m.in. przez Orłowiec (bądź co bądź mamy z nim wiele wspólnego). Dojeżdżamy do Stronia Śląskiego gdzie przy kominku wspominamy trzy ostatnie wspólne lata, czasy licealne i studia. Ta, dwoje staruchów wspomina... Jest wyjątkowo, szczegółów nie opiszę, datę będę pamiętać długo. Rano śniadanie z kawą z gruntem i jedziemy w stronę Kletna. Zwiedzamy podziemną trasę turystyczną w starej kopalni uranu - w kaskach i wilgoci z przemiłym panem, który opowiada o sztolniach, minerałach; najważniejsze, że jest to całkowicie bezpieczne miejsce pod względem promieniowania radioaktywnego. Następnie podziwiamy bogatą kolekcję w Geologicznym Muzeum Ziemi: kamienie, minerały, skamieniałości, ślady łap dinozaurów, skamieniałe gniazdo jaj dinozaura sprzed 80 milionów lat jako jedyny okaz w Polsce. Miły pan chwali się rodzinną pasją zdobywania minerałów, przywożenia ich ze wszystkich możliwych zakątków świata. Na stoku góry Stroma (wys. 800m npm) znajduje się Jaskinia Niedźwiedzia – najdłuższa z jaskiń sudeckich. Łączna długość korytarzy to 2700 m. Największe bogactwo form naciekowych można oglądać w Sali Pałacowej i Korytarzu Stalaktytowym oraz korytarzu Mis Martwicowych. Obok licznych i różnorodnych form stalaktytów i stalagmitów występują tu oczywiście moje ulubione kolumny stalagnatów jak również heliktyty, draperie, kaskady naciekowe, wśród nich największa sięga około 8 m wysokości – tzw. Wielka Kaskada. Przy wyjściu przewodnik oznajmia, że jeśli wychodzi z jaskini dziewica podobno słychać ryk niedźwiedzi – tym razem nie zaryczał niestety. Zasuwamy wreszcie szlakiem na szczyt Śnieżnika po drodze pijąc herbatę w Schronisku pod Śnieżnikiem; same szczytowanie w śniegu (bo w sumie przy takiej nazwie jakby mogło być inaczej?), przy niebieskim niebie i jasnym słońcu! Pięknie. Dochodzimy do słonia na szlaku granicznym i czeka nas niezła jazda śnieżna na sam dół; w śniegu śniegu śniegu ... do samego auta. Miejscami jest ciężko ale właśnie o to przecież chodzi! Przyznaje się, tak mi zmarzły dłonie, że nie byłam w stanie ubrać sama ochraniaczy – od czego ma się swoich rycerzy! Wsiadamy do auta z dokładnością co do minuty o 21:37 wchodzimy do kościoła w Otmuchowie gdzie na moment bicia dzwonów w całym kraju zamykamy oczy i wspominamy Tego Który Góry przecież ukochał sobie w szczególności! Palimy świeczkę pod krzyżem i szczęśliwie, po drodze podziwiając gwieździste niebo dojeżdżamy do domu. Dom – takie słowo, które jest w sercu przecież. Budząc się rano w Stroniu musiałam ciężko się zastanowić gdzie jestem, ale JK był obok i jeśli jest On, to nie jest to aż tak ważne gdzie się obudzę!
W przewodniku pisało m.in., że ulice są wypełnione powabnym i zmysłowym krokiem pięknych prażanek a zaułki pełne wesołych ludzi będących na wiecznym luzie i optymistycznym rauszu, gdyż pije się tu sporo piwa. Zostawiliśmy więc nad ranem auto na parkingu w Bohuminie i po 4 godzinach jazdy pociągiem (po raz pierwszy razem) byliśmy już w Pradze! Miasto to było kiedyś tam w planie oprócz spełnionych wówczas: krokusów, żab itd. (my wiemy). Pisałam już, że nie pamiętam kiedy ostatnio tyle się śmiałam co w ten praski weekend! Pewnie czeskie piwo miało w tym swój udział ale do konkretów! Pierwsza praska kawa w starej, zabytkowej części stacji PKP gdzie prawie odbywała się sesja zdjęciowa modelek. Kanapki zjedzone, pierwsze zdjęcia zrobione, ruszamy metrem na Hradczany. Jazda metrem (po raz pierwszy razem) sprawiła o tyle radochy, że po pierwsze w ciągu paru minut można dotrzeć w wybrane miejsce, po drugie hasło słyszane na każdym przystanku: „ukońcite prosim wystup a nastup dwjeri sie zawiraju” długo jeszcze będę powtarzać! Po zakupieniu biletów na wszystkie możliwe wejścia na Hradczanach ruszyliśmy Złotą Uliczką wcześniej bawiąc się w Muzeum Lalek gdzie najmilszą (dla mnie) gablotę zajęły misie, w tym mój ukochany sprzed lat – czerwony miś Stefan. Zapomniałam dodać, że przed wejściem idąc Zameckimi Schodami miała miejsce zmiana warty przed Czarną Wieżą. A dalej: Baszta Daliborka, Pałac Lobkowitzów, Bazylika Świętego Jerzego, Katedra Świętego Wita, Pałac Królewski, Plac Hradczański, Pałac Schwarzenbergów, Pałac Sternbergów, Wojskowe Muzeum Historyczne; tereny należące do praskiego zamku obejmują 45 ha dziedzińców, uliczek i ogrodów, wypełnionych zabytkami. Byliśmy już po 12 godzinach na nogach, więc parówki w bułce zapijane rumem – zestawik jak najbardziej na miejscu w tych okolicznościach czeskich włości! Żegnając Plac Karola idziemy w stronę Loreta – wierna kopia domku Matki Boskiej z Loreto we Włoszech kryje się za cynamonowym murem. Brukowana ulica Pohorelec przechodzi w Loretańską gdzie rozpoczyna się tarasowy plac loretański. Dalej Strahovsky Klaster czyli Klasztor Na Strachowie i kolejny brukowany dziedziniec, figura Św. Norberta, Kaplica Św. Rocha, centralne miejsce na terenie zespołu klasztornego zajmuje barokowy kościół Marii Panny. W zachodnim skrzydle znajdują się dwie olśniewające sale biblioteczne: barokowy Teologicky sal i Filosoficky sal. Osobiście obie sale nas zauroczyły; w korytarzu wystawa zielników, zasuszone zwierzęta morskie z penisem wieloryba na czele. Na wyróżnienie zasługuje też wystawa Miniatur – najmniejsze dzieła świata jak chociażby namalowana głowa Jezusa na połówce ziarnka maku, modlitwa napisana na włosie, książka o wymiarach 0,9mm x 0,9mm. Przechodzimy na Małą Stranę gdzie Wieża widokowa na Wzgórzu Pietrin nieczynna, Krzywe Zwierciadła też nie, trafiamy więc na uliczki kierujące w stronę Mostu Karola. W jednym z zaułków odnajdujemy plan filmowy, cykamy foty karocy, koniom, średniowiecznemu jarmarkowi. Włączamy się w końcu w uliczny festyn, dzieci śpiewają, kiełbaski się grillują, piwo się leje; my głodni zakupujemy owe kiełbachy i piwo i w błogości siadamy nad Wełtawą wchłaniając tutejszy klimat. Jesteśmy jak Pi i Sigma, jak Dojna & Paśny, jak dwoje szczęśliwych uciekinierów. Powabnych kroków pewnie nam brakuje za to lekkiego rauszu z pewnością nie. I w nimże przechodzimy (po raz pierwszy razem) Most Karola. Romantyzmu nie doznajemy bo zbyt dużo tu ludzi szukających go. Ale zdjęcia, słońce, postacie, gwar, woda – wszystko to sprawia, że jest zwyczajnie wesoło. Wchodzimy do Starego Miasta, spacerujemy, robi się powoli ciemno. Praga nocą, dochodzimy do Muzeum Narodowego, siedzimy na ławce pod Pomnikiem Św. Wacława – patrona Czech - patrząc na oświetlone budynki, przejeżdżające samochody, niebo praskie, kolorowe bilbordy ulicy. Dochodzimy do metra i jedziemy szukać noclegu. Bardzo dobrze się śpi po takich wrażeniach! Śniadanie jogurt i bułki, zasuwamy metrem na Stare M. gdzie pijemy kawę, jemy ciacho – wyjątkowe bo praskie, bo z ukochaną osobą, bo niedziela, w tej chwili powodów do radości można by wymienić sporo... Spacerujemy malowniczym Rynkiem Staromiejskim z pomnikiem Jana Husa; Kościół Tyński, przed ratuszem Staromiejskim o pełnej godzinie można podziwiać ruchomy zegar astrologiczny (orloj) z ruchomymi figurkami 12 apostołów, śmiercią i kogutami. Na tyłach Tyńskiego znajduje się specyficzny Dziedziniec Tyński, czyli Ungelt – takie średniowiecze jak z obrazka. Sklep Pinnokio zioła. Pozytywne wrażenie zrobiła na mnie wystawa obrazów religijnych, rzeźb, ołtarzy tryptyków przy kościele Św. Agnieszki. Zapomniałam dodać o podziwianej w południe najstarszej w Europie, funkcjonującej synagodze ortodoksyjnej i całej dzielnicy żydowskiej z kirkutem zwanym – Beth Chaim czyli Dom Życia. Na koniec przechodzimy Mostem Cechuv gdzie ze wzgórza podziwiamy panoramę Pragi, idziemy w stronę Kościoła Marii Magdaleny w okolicach Vojanowego Sadu w małej uliczce znajdujemy knajpkę na obiad i ostatnie praskie piwo. Ulicą Myslikową szukamy metra i wsiadamy na Pkp w pociąg Praha – Bohumin gdzie w bardzo przyjemnych warunkach punkt 0:00 wysiadamy na miejscu i mkniemy zielonym do domu.
01-02.04.2006r. Śnieżnik i okolice.
Spontaniczne i szybkie wyjazdy są najlepsze! Kolejny radosny weekend rozpoczął się dość późno ale większej radochy nie ma od szybkiego pakowania się, szukania noclegu oraz wraz ze słońcem szukania nowych wrażeń! 6:45 budzimy się, praca, sobotnia gonitwa, po czym szpinak i podróż by o 18:45 przy zachodzie słońca podziwiać Jezioro Otmuchowskie. Nie wiem co jest w tym człowieku z którym podziwiam wodę jeziora, a raczej wiem dokładnie, że za te wszystkie wspólne miejsca nie jestem w stanie podziękować tutaj słowami. Jedziemy dalej w stronę Złotego Stoku, m.in. przez Orłowiec (bądź co bądź mamy z nim wiele wspólnego). Dojeżdżamy do Stronia Śląskiego gdzie przy kominku wspominamy trzy ostatnie wspólne lata, czasy licealne i studia. Ta, dwoje staruchów wspomina... Jest wyjątkowo, szczegółów nie opiszę, datę będę pamiętać długo. Rano śniadanie z kawą z gruntem i jedziemy w stronę Kletna. Zwiedzamy podziemną trasę turystyczną w starej kopalni uranu - w kaskach i wilgoci z przemiłym panem, który opowiada o sztolniach, minerałach; najważniejsze, że jest to całkowicie bezpieczne miejsce pod względem promieniowania radioaktywnego. Następnie podziwiamy bogatą kolekcję w Geologicznym Muzeum Ziemi: kamienie, minerały, skamieniałości, ślady łap dinozaurów, skamieniałe gniazdo jaj dinozaura sprzed 80 milionów lat jako jedyny okaz w Polsce. Miły pan chwali się rodzinną pasją zdobywania minerałów, przywożenia ich ze wszystkich możliwych zakątków świata. Na stoku góry Stroma (wys. 800m npm) znajduje się Jaskinia Niedźwiedzia – najdłuższa z jaskiń sudeckich. Łączna długość korytarzy to 2700 m. Największe bogactwo form naciekowych można oglądać w Sali Pałacowej i Korytarzu Stalaktytowym oraz korytarzu Mis Martwicowych. Obok licznych i różnorodnych form stalaktytów i stalagmitów występują tu oczywiście moje ulubione kolumny stalagnatów jak również heliktyty, draperie, kaskady naciekowe, wśród nich największa sięga około 8 m wysokości – tzw. Wielka Kaskada. Przy wyjściu przewodnik oznajmia, że jeśli wychodzi z jaskini dziewica podobno słychać ryk niedźwiedzi – tym razem nie zaryczał niestety. Zasuwamy wreszcie szlakiem na szczyt Śnieżnika po drodze pijąc herbatę w Schronisku pod Śnieżnikiem; same szczytowanie w śniegu (bo w sumie przy takiej nazwie jakby mogło być inaczej?), przy niebieskim niebie i jasnym słońcu! Pięknie. Dochodzimy do słonia na szlaku granicznym i czeka nas niezła jazda śnieżna na sam dół; w śniegu śniegu śniegu ... do samego auta. Miejscami jest ciężko ale właśnie o to przecież chodzi! Przyznaje się, tak mi zmarzły dłonie, że nie byłam w stanie ubrać sama ochraniaczy – od czego ma się swoich rycerzy! Wsiadamy do auta z dokładnością co do minuty o 21:37 wchodzimy do kościoła w Otmuchowie gdzie na moment bicia dzwonów w całym kraju zamykamy oczy i wspominamy Tego Który Góry przecież ukochał sobie w szczególności! Palimy świeczkę pod krzyżem i szczęśliwie, po drodze podziwiając gwieździste niebo dojeżdżamy do domu. Dom – takie słowo, które jest w sercu przecież. Budząc się rano w Stroniu musiałam ciężko się zastanowić gdzie jestem, ale JK był obok i jeśli jest On, to nie jest to aż tak ważne gdzie się obudzę!
poniedziałek, 3 kwietnia 2006
weekend I (25-26.03.06) weekend II (1-2.04.06)
w przygotowaniu
w międzyczasie słucham:
Massive Attack Protection
Annie Lennox Bare oraz Medusa
Sinead O`Connor So far..
Nigel Kennedy Experience
teraz słuchamy (09.04.06r.):
Stone Temple Pilots Greatest Hits ; Core
Radek Janusz Królowa nocy
Soyka Acoustic
Pearl Jam Spodek 15-16.06.2006r.
w międzyczasie słucham:
Massive Attack Protection
Annie Lennox Bare oraz Medusa
Sinead O`Connor So far..
Nigel Kennedy Experience
teraz słuchamy (09.04.06r.):
Stone Temple Pilots Greatest Hits ; Core
Radek Janusz Królowa nocy
Soyka Acoustic
Pearl Jam Spodek 15-16.06.2006r.
sobota, 1 kwietnia 2006
01.04.2006r.
...i kwartał za nami. hmmm dobra passa trwa nadal.
płyty na dziś Lauryn Hill Unplugged oraz Cesaria Evora Anthology .
radosny poranek z urodzinową dziś Trójką oraz serialem Myśliwiecka 357 (są genialni!!!)
przyprawiając szpinak słucham koncertu Lauryn i jednocześnie pakuje plecak w góry.
tia.
wszystko mi się śmieje, wszystko.
update 03.04.06r.
wróciliśmy o północy ze Śnieżnika i okolic. było chyba inaczej jakoś, może przez I rocznicę, może przez słońce, niebieskie niebo i śnieg, może przez gwieździste nocne niebo i przez to, że wyjątkowo czułam, że jesteśmy tak blisko. po całym szarym dzisiejszym dniu pracy na nowo zapaliła mi się lampka radości jak zobaczyłam podwójną ogromną tęczę na niebie!
(a coś jednak wisi w powietrzu)
płyty na dziś Lauryn Hill Unplugged oraz Cesaria Evora Anthology .
radosny poranek z urodzinową dziś Trójką oraz serialem Myśliwiecka 357 (są genialni!!!)
przyprawiając szpinak słucham koncertu Lauryn i jednocześnie pakuje plecak w góry.
tia.
wszystko mi się śmieje, wszystko.
update 03.04.06r.
wróciliśmy o północy ze Śnieżnika i okolic. było chyba inaczej jakoś, może przez I rocznicę, może przez słońce, niebieskie niebo i śnieg, może przez gwieździste nocne niebo i przez to, że wyjątkowo czułam, że jesteśmy tak blisko. po całym szarym dzisiejszym dniu pracy na nowo zapaliła mi się lampka radości jak zobaczyłam podwójną ogromną tęczę na niebie!
(a coś jednak wisi w powietrzu)
Subskrybuj:
Posty (Atom)