sobota, 29 stycznia 2005

bo jest jazzy i nikt mnie nie ruszy.

w takim dziwnym spokoju, w płynącej nad nami strudze łez układamy plan dnia, potem się go trzymamy albo nie i jest, boję się tego słowa, dobrze. ja nie wiem jak to działa i na czym polega, ale wydaje mi się, że On nas nazbyt dobrze przygotował do odejścia. i wolę tego nie rozdrapywać bo zbyt świeże.

przeczytałam jednym tchem do czwartej nad ranem „sceny z życia pozamałżeńskiego” zapiłam redvinem pospałam do ósmej. kolejne jedenaście godzin marszu w śniegu przy piątym stopniu zagrożenia lawinowego wcale nie świadczyło o odwadze a raczej o głupocie. ale nie takie rzeczy ludzie popełniają. osobiście przecież działa jak najdroższa terapia u najdroższego psychoanalityka. więc wszystko w normie ze mną. bo w tym śniegu to zbieram kolejne kapsle ale już nie do kolorowych folii a raczej szarej masy skojarzeń jednak miłych.

kolejny raz nieśmiało dopiszę, jest dobrze.

nawet jeśli mi telefon dzwoni z fabrycznymi bzdetami i tandetnymi hasłami „czy tobie pisanie tanich referacików nie uwłacza w karierze zawodowej z takim wykształceniem?” – normalnie mnie rozpierdoliło humorzaście! to jest cytat miesiąca i przejaw głupoty najwyższego rzędu. i pozwala mi to patrzeć „z góry” o tak!!! choć mogę za chwilę iść z torbami. nie opisuję szczegółów sprawy bo mi zwyczajnie wstyd za innych.

lepiej popiszę o algach, które pachną przecudownie i mają przebogate właściwości i wprawiają w niesamowicie przyjemny stan.

popiszę o sms`ach BH z Afryki które przynoszą mi wielką radość, autentyczne żyrafy hipopotamy bambusy wioski i inne Ot Afryka. od razu mówię, że nie przyzwyczaję się tak łatwo do stanu czekania. że to nie jest takie proste jak kiedyś, bo wtedy nie czułam nic a przynajmniej nie tak bardzo jak teraz. niby żyje się swoim życiem i tempem ale myśli są gdzieś daleko. takie uroki tęsknoty za kimś najważniejszym.

popiszę o zjazdach na desce w połowie na tyłku w połowie na boku i czym tam popadło. jazda bez trzymanki. mówię wam totalny biały odlot! poobijana jestem ze wszytskich możliwych stron a ostatni raz w zimowej aurze śmiałam się tak chyba ze sto lat temu.

co tam jeszcze; no muszę intensywnie i szybko wywalać wszystko bo po pierwsze czas leci a 4pln płacę za godzinę i po drugie nie myśle o smutku który wypełnia mnie we wszystkich zakamarkach ciała umysłu i wszystkiego innego.

piotr mówi, że Karol byłby z nas dmny widząc nas bawiących się jak dzieci. no przecież widzi.
faktycznie powrotu boję się jak ognia.

no to pa.

Dzięki za wszystkie komentarze w poprzednich najsmutniejszych wpisach jakie przyszło mi wpisać.

4 komentarze:

olga pisze...

jak mnie uspokoiłaś!
a widzisz mówiłam Ci o algach.
posyłam mail`a.

PiotrTen pisze...

zjazdy zjazdami; impreza z grzańcami do późna i poranek ... pierwszy ciepły normalny bez obiciążenia w piersiach.

evenflow pisze...

ciepla jak najwiecej najwiecej

eve pisze...

jak tak piszesz o tych algach to sobie też zafunduje chyba

ściskam Cię serdecznie i wracaj wracaj wszystko będzie dobrze zobaczysz!