poniedziałek, 31 stycznia 2005

Krakonosze, styczeń, 2005r. (gdyby nie ten wyjazd...)

„nie ma wrogów i nie ma przyjaciół a każdemu los różnie odpłacił”

poranne niedzielne zakupy. idę przez wioskę z supermarketu bez makijażu dyndając przezroczystą siateczką z bochenkiem chleba czterema puszkami żywca i wczorajszą świeżą prasą. chyba schodzę na psy.

znajomy, który niedawno wyprowadził się od rodziców i wynajął samodzielnie pierwsze mieszkanie twierdzi, że od trzech miesięcy czuje się jakby był na wiecznych wakacjach.

dwa dzbanki kawy z expressu z mlekiem i sokiem amaretto. schodzimy się na śniadanie.

„zaraz dzień
jeszcze jeden
zrób co możesz”


mąż Gośki mówi do niej: „nie zdradzam cię i nie zdradzę. wiem, czego mi w Tobie brakuje; i nie zamierzam tego szukać u innych kobiet”

nie spałam w nocy prawie wcale. Bóg pewnie też ma czasem bezsenne noce. miłość to taka ludzka forma boskiej siły. myślę o BH. najwyższy czas „zrozumienie” zamienić na „totalne zaufanie”. mam w głowie tysiąc myśli naraz. przewracam się z boku na bok. wstaję zaparzyć ziół. siedzę w ciemnej kuchni pachnącej drewnem ziołami i czosnkiem. wdycham dom. stary drewniany dom, który przeżył cztery pokolenia. wsłuchiwanie się w bezkres czasu. zaspany Piotr uderza w futrynę. śmiejemy się jak pięciolatki. siedzimy tak do rana słuchając ciszy i skrzypnięć. świta. w trójce jak na powitanie „the show must go on”

rozmawiamy o zawiści jako kategorii społecznej. o tym, że w oczach zwykłych i prostych ludzi bycie lepszym, mądrzejszym, bogatszym, piękniejszym to przewinienie zasługujące na karę, która by zadośćuczyniła ich niezasłużonemu poniżeniu. wciąż działa w ludziach społeczny syndrom zawiści w stosunku do kogoś, kto się ośmielił wybić w jakikolwiek sposób.

jest takie smutne powiedzenie pewnego Anglika o sytuacji politycznej naszego kraju: „pierwszą przyczyną kłopotów pewnego kraju była duża liczba ludzi, którzy chcieli coś mieć za nic. druga przyczyna była jeszcze bardziej tragiczna – wielu z nich to się udało”.

czym jest zło? - wystarczy żeby dobrzy ludzie nic nie robili.

śnieg śnieg śnieg... zima jakiej nikt się nie spodziewał, zresztą czy ktoś spodziewał się takiego właśnie stycznia?

układamy na koniec wyjazdu naszą własną muzyczną wishlist:

1.„Chomiczówka” Sydney Polak
2.„The show must go on” Queen
3.„Miss u less, see u more” Faithless
4.„Galvanize” The Chemical Brothers
5.„Cud niepamięci” Staszek Soyka
6.„Cementary” Silverchair
7.„Imagine” A Perfect Circle
8.„Mam dość” Kava 4.2.
9.„Vertigo” U2
10.„7th Son” Reamonn

2 komentarze:

olga pisze...

nikt nie jest w stanie przewidzieć tego co tam w górze zaplanowane; możemy się potem wściekać, płakać, buntować, załamywać, obrażać, tylko co to da?

czas leczy rany!

wybacz, ale ja póki co nie mogę o tej Afryce. ale weź przykład i żyj zwyczajnie żyj swoim życiem!!!

nawet nie wieszjak ciepło mi się robi jak czytam o Waszej miłości.

eve pisze...

lista boska!
zimy to Ci pozazdrościałam i tych wyjazdów zawsze.

co do istotnej sprawy wiem niewiele a to niewiele które wiem to jest to przez duże M.

no tam trzymaj się; znasz moją teorię... jakby co.