sobota, 17 września 2005

notka właściwa. pomiędzy (cz.2)

dałam kiedyś w prezencie szwagrowi album z czarno-białymi zdjęciami podpisanymi fragmentami wierszy. na jednym ze zdjęć był ogromny most a na nim uśmiechnięta młoda para. pod zdjęciem cytat: „już po ślubie. odchodzą. ona cała na biało. on jak pompa w ogrodzie. byle ich nie dobił pocałunek na co dzień”.

już po weselu K. i M. – ach co to było za wesele! nie bardzo lubię uczestniczyć w takich imprezach. ale na to wesele właściwie to czekałam z utęsknieniem. bo ... wiem, że ci ludzie są w sobie zakochani, wiem, że u nich wszystko wygląda szczerze i autentycznie. wiem, że w ich przypadku to oczywisty był fakt, że pójdziemy na weselisko. życzę więc im, aby nigdy nie zagościła owa rutyna, aby słowa do siebie wypowiadane nie bolały, aby czerpali z siebie wszystko co dobre i tym samym siebie nawzajem rozwijali - będąc dla siebie oparciem i opoką. wielkie słowa wiem, a tak naprawdę buduje się to latami.

w nudniejszej części wesela czyli pomiędzy obiadem deserem a tańcami – ktoś doczepił się do mojego wieku, że niby stara jestem i takie tam... co oczywiście nijak się ma do tego co czuje w środku. przyznam się. w środku wciąż czuję się małą dziewczynką, małą poukładaną blondynką z długą grzywką, która chce być dobra i odważna. na zewnątrz może i zmarszczki powoli kształtują charakter twarzy, może to nie jest już ten polot ani figlarność. za to spokój jaki ostatnio udaje mi się osiągnąć, spokój duszy, spokój umysłu – jest o stokroć ważniejszy niż młodzieńcze spojrzenie. poza tym ostatnio doskonale czuję się w moim ciele, tak na serio to nigdy tak niewiele nie ważyłam a od czasów liceum to zmieniło się sporo. pewnie, że wciąż brakuje tego i owego, że wciąż coś chciałoby się poprawiać. jednak priorytety były dla mnie zawsze zgoła odmienne. co nie oznacza, że idąc miastem nie lubię jak inni patrzą. nie o tym chciałam.

po powrocie z wakacji zaczął się taki dziwny stan zrozumienia. zrozumienia wszech-pojętego. zrozumienia tego co chcę, czego pragnę, z czym muszę się pogodzić a z czym walczyć, czego należy się obawiać a o co dzielnie zabiegać. nie mogę żyć nudno, nie mogę rutynowo, potrzebne jest mi urozmaicenie przy pewnej stabilizacji podstaw. nie mogę podchodzić do wszystkiego emocjonalnie, nie mogę od razu wszystkiego przekreślać, nie mogę fanatycznie chronić, nie mogę obrażać się na świat bo jeśli on obrazi się na mnie to już nic nie zostanie. tak wiem, to wszystko ogólne słowa i założenia – jak nigdy dotąd trzymają mnie dzielnie i pewnie.

nie, nie opiszę tego tutaj dokładnie. powiem tylko, że nie chcę żyć tak, żeby sprawy dotykały mnie do żywego mięsa; tak żeby targało mną przez całe tygodnie, bez oddechu, bez dalszego sensu, bez wiary. nadwrażliwość też musi nauczyć się dystansu i spojrzenia z boku na obrót spraw.

powiedziałam JK o głupiej wróżce; właśnie skończył się rok tarota. nie wiem dlaczego pisze o takiej głupocie. powiedziałam o księżycu i fałszywym świetle, o nieszczerych zamiarach. gdyby uwierzyć w to wszystko to – wygrywam ostatnio walcząc o to co kocham. nawet nie zdawałam sobie sprawy do końca z tego – jak mocno walczyłam z sobą, z tymi którzy mi wpajali swoje racje dotyczące sytuacji. walczyłam (w chyba pozytywnym tego słowa znaczeniu) do końca i słuchałam tylko i wyłącznie tego co czułam i wiedziałam, że jest dla mnie dobre. nauczyłam się słuchać potem rozumieć i układać w całość, ufać i wyciągać wnioski z niedomówień i nieporozumień. w zasadzie, jeśli wciąż będzie układać się w tym kierunku to odważnie powiem, że nic bez powodu się nie wydarzyło pomimo łez i bólu. (utwierdziły mnie w tym słowa wypowiedziane przez JK w trakcie trwania wesela K i M).

słucham mądrego starszego przyjaciela – nie naprawisz świata, nie wygrasz z nim, uważaj żeby świat nie zniszczył ciebie. nie pozwól żeby obroty spraw zabiły twoje wnętrze. znajdź w sobie kolebkę spokoju miłości i mądrości. potem znajdź osobę – drugą połówkę, która będzie dla ciebie opoką, wsparciem, która nigdy cię nie zawiedzie. pamiętaj - nikt nie jest samotną wyspą. razem odważcie się pójść także w tym kierunku, w którym dotąd jeszcze nikt nie poszedł – tak czasem trzeba. i nie szukajcie na zewnątrz tego, co możecie znaleźć we własnych wnętrzach. pamiętaj, że czasem jedna maleńka nadzieja – którą dajecie sobie nawzajem całując się rano na „dzień dobry” daje więcej siły niż dziesięć wspomnień.

8 komentarzy:

mary pisze...

rany ten ostatni akapit.... piekny jest...

andalo pisze...

mi też się te słowa bardzo podobają. dobrze mieć takiego przyjaciela, który przypomina o tym co ważne w całym tym codziennym przejmowaniu się i reagowaniu na wszystko może nieco zbyt wrażliwym.

PiotrTen pisze...

jestem pod wrażeniem. do zobaczenia w dkf.

nothingman pisze...

to gdzie podziac 10 wspomnien?

nothingman pisze...

ps. Stula mam nadzieje, ze sie nie gniewasz. nie moglem przeczytac tej notki ze wgledu na male litery i swoje spieprzone oczy. dopiero pozniej genialnie wpadlem na to, ze przegladarka ma opcje 'powieksz'. nie wiem jak to zabrzmialo, ale nie chcialem Cie urazic

stula pisze...

no co TY, ja tak szyko się nie obrażam. poza tym jest faktycznie opcja "ctrl +" powiększająca więc mam nadzieję, że dajesz radę. wiem co to znaczy spieprzony wzrok oj wiem.

co do 10 wspomnień?
hmmmm wspomnienia wspomnieniami wiem, są cudowne, ale pomyśl o tym małym promieniu nadziei ten uśmiech zapowiadający coś wyjątkowego to podniecenie czekanie na ten wyjątkowy moment.... aż mi teraz ciary przechodzą po ciele;

pozdrawiam

nothingman pisze...

to dobrze, bo nie bylem pewien. slepia rzeczywiscie mam kiepskie, w dodatku na starym monitorzed zialam.
evenflow daje jakies znaki zycia?
a to co bylo wlasnie bylo takie jak powinno, z magia, ciarkami itd. ale nie ma. szkoda bylo prawdziwe, a okazalo sie gowno warte
pozdr

stula pisze...

nic bez powodu...

evenflow ostatnio milczy.