czwartek, 22 września 2005

zimowity

są rześkie poranki, poranne zdjęcia budzącego się słońca we mgle. są kawy i rozmowy. pędzący rytm dnia. powroty wieczorne. kwitnące w ogródku zimowity. gdzieś pomiędzy ludzie bliżsi i dalsi. obce mniej lub bardziej twarze. praca i katar. obdarte skórki dłoni i suche spojówki. jest ciepły uśmiech mamy i tworzone kolejne projekty. zdenerwowoanie fabryczne i pociecha w lodach z Ćmą. jest jazda jazda jazda... są za to pieniądze. jest radość i satysfakcja. tęsknię i myślę o Nim. życie kochani życie. weekendowo uciekamy z Ćmą w Bekid poszwędać się odrobinę. odpocząć.




Zimowity
Wilhelm Apolinary Kostrowicki


Jesień ustraja łąkę w kwiaty jadowite
Krowy powoli chłoną truciznę ukrytą
Zimowity koloru sińca i liliowe
Tam kwitną twoje oczy są jak kwiaty owe
Fiołkowe jak ta jesień i jak ich kielichy
Me życie dla twych oczu powoli usycha

Dzieci idą do szkoły w wieśniaczych katankach
Rozkrzyczane i grając na ustnych organkach
Zrywają zimowity które są jak matki
Córki swych córek i jak twoich powiek płatki
Które drgają jak kwiaty na wietrze sztormowym
Pasterz śpiewa cichutko podczas kiedy krowy
Opuszczają na zawsze powolne ryczące
Wielką łąkę jesienią złym kwieciem kwitnącą

Przełożyła Lidia Sujczyńska

4 komentarze:

andalo pisze...

pięknie, chociaż ten wiersz z drugiej strony jest niepokojący...
ja brykam z kolei w moje rodzinne strony, także odpocząć, i pobyć wreszcie w prawdziwym domu, moim rodzinnym domu. pozdrawiam już prawie weekendowo :)

PiotrTen pisze...

życi życie...

chociaż wiersz troche makabryczny co?

BH pisze...

İ jest nad mıastem Ararat, osnıezony, dostojny ...
Coz za wıdok ...

vm pisze...

jak zamkne oczy to pachnie mi Tobą i jestem wtedy w stanie nawet Ararat zobaczyć...