wróciłam wcześnie rano z dyżuru. gorączka co prawda nie ustępuje na krok ale dzielnie jej uciekam stosując milion różnych środków zbijających to co mi się przyplątało. wskoczyłam do ciepluchnego łóżka. po godzinie jednak poczułam się tak jakby mi z dziesięć bab targowych wpadło do mieszkania kłócąc się o jakieś trele-morele. okazało się, że za ścianą standardowo rozgrywa się kłótnia rodzinna. cóż, pomyślałam, po spaniu. a że w nocy dzielnie skleciłam kolejny rozdział pracy to przystąpiłam to jego weryfikacji. najpierw celebrując śniadaniowo chwile wolności i spokoju. zapodałam minuty muzyczne o charakterze: Pat Metheny “One quiet night”, Santo Domingo de Silos “Gregorian Chants” oraz Jan Garbarek “Rites”... cudo!
kawałek z Rites cd 2 “It`s high time” obudził mnie do tego stopnia, że śmiało mogłabym teraz założyć buty na obcasach i wyjść na najlepsze parkiety taneczne tego świata... dzień dobry wszystkim!!!
chciałam też pochwalić się filmami na dzisiaj: Emira Kusturica “Czarny kot biały kot”, powtórka owej bardzo świąteczno-erotycznej nocy z “Buena vista social club” (dziś samotnie), oraz “Apartament” ponoć ze świetną muzką.
w okolicach popołudnia mam umówione dwie wizyty lekarskie. obecnie siedzę w masce algowej przed spotkaniem z bardzo ważnym panem od bardzo ważnego projektu – spotkanie potrwa minut pewnie pięć – ale wrażenie przy dopiero drugim spotkaniu trzeba wywrzeć. wieczorem skoczymy z P. i A. do Galerii “Ciasna” w Jastrzębiu gdzie – jak wczoraj usłyszałam w Trójce – wystawa: “Niegdysiejsze gejsze czyli o wczesnej japońskiej fotografii”. mylnie uważa się, że Gejsza jest to rodzaj lepszej, ba - najlepszej, prostytutki. nic bardziej błędnego. zawód gejszy z seksem ma naprawdę niewiele wspólnego zgoła. nazwa "gejsza" pochodzi od słów "gej" - sztuka i "sia" - towarzystwo czyli jest to artystka, artystka spędzania wolnego czasu, umilania życia mężczyznom - samurajom. kobieta to podobno wypoczynek wojownika. zważywszy na to, że ostatnio nazwałam jk moim wojownikiem światła w walce o sens tego co robimy – to muszę zaczerpnąć wzoru umilającej mu życie. jasne.
dzień dziś bardzo pochmurny, zanosi się na deszcz. dobrze, że wczoraj zdążyłam pobiegać po lesie i polach. dobrze, wszędzie dookoła moich znajomych słyszę dobrze jest dobrze... czyżby jesień miała tak mocny dar przekonywania i sprawiania, że wszystkim udaje się biec z zadowoloną miną ku radości życia pomimo przeszkód?
nowina dnia dzisiejszego, która mnie ucieszyła - "Kapuściński jest poważną kandydaturą do literackij nagrody Nobla w tym roku" - potwierdza recenzentka książek w szwedzkiej prasie "Dagnes Nyther"!
update:
odbiło mi dziś albo ten deszcz tak na mnie podziałał - sama sobie tańczyłam po pokoju! czując się przy tym wyśmienicie jak wtedy gdy miałam 6 lat i śpiewałam po kryjomu trzymając dezodorant jako mikrofon!
a potem przeczytałam to:
"Potępiam pychę, ale nie dumę; gdyż jeżeli tańczysz lepiej od innych, dlaczego byś się miała upokorzyć wobec tej, która tańczy źle? Istnieje forma dumy, która jest miłością tańca. Ale miłość tańca nie jest tym samym co miłość do siebie tańczącej. W dziele znajdujesz własny sens i dzieło jest ponad tobą. I nigdy go nie zakończysz, chyba umierając. Tylko próżna tancerka jest już zadowolona, nie idzie naprzód, ale wpatruje się w siebie i wyczerpuje się w tym podziwie. Co może otrzymać od patrzących – tylko oklaski. Lekceważymy takie aspiracje, my, wieczni wędrowcy kroczący ku Bogu, bo nic w nas nie może nas zadowolić.
[..]
Pokora nie wymaga, abyś się upokarzał, ale abyś się otwierał. Jest kluczem umożliwiającym wymianę. Dopiero wtedy będziesz umiał i dawać, i otrzymywać. Właściwie niepodobna odróżnić jednego od drugiego – są to słowa na oznaczenie tej samej drogi. Pokora nie jest poddaniem się wobec ludzi, ale wobec Boga. Tak jak pojedynczy kamień nie jest poddany innym kamieniom, ale świątyni. Służąc czemuś, służysz dziełu tworzenia."
8 komentarzy:
na ten świąteczno-erotyczny pewnie nie mam szans.
natomiast na wystawę o Gejszach chętnie się wybiorę.
a mi odbija czasem jak wlacze glosno bad religion...ale psst tajemnica. z czego to cytat?
no i owszem boli. zjednej strony myslisz, ze potrafisz a za chwile wyjesz, bo to zrobila. no nic. pozdrowicha stula
"Koty" zarąbiste. Mam tylko nadzieję, że były mi je w końcu odda, bo zdaje się zawieruszyły się u niego. A nie chciałabym tego filmu stracić.
Heh, ja też miewam tak, że odpalam sobie jakiś mjuzik i skaczę po pokoju. ostatnio przy Gorillas ;)
a póki co idę czytać teksty o portalach korporacyjnych...
cytat jest niemożliwie wspanały; kochana co Ty ostatnio studiujesz?
a z tym tańczeniem to większość tak ma tylko nie wszyscy mają odwagę do tego się przyznać.
mam nadzieję, że pozwolono wam zrobić zdjęci na wystawie.
"Apartamet" jest faktycznie muzycznie idealny tylko koniec dziwny; ogólnie rewelacyjny film!!! pozostałe dwa filmy to moje ulubione o czym pewnie dobrze wiesz.
ogólny mój wniosek: idziemy jutro tańczyć.
żartuje, akurat u mnie to klapa ale mogę ewentualnie popatrzeć na Was co?
Apartamet koniecznie do obejrzenia już z JK; wystawa ciekawa ale nie-porywająca; tańczyć mi się odechciało po tych wszystkich informcjach o wypadkach; słucham teraz delikatnie pearl jamu jako najlepszego balsamu na stęsknioną duszę i ciało...
- ty patrz, znowu paliwo zdrożało;
- wszystko jedno i tak zawsze za pięćdzisiąt tankuje.
przypomnij ten który dziś rano opowiadałaś?
- jakiego to mam chłopa fajtłapę!
- dlaczego?
- a poszedł grać w piłkę i przyszedł ze złamanym nosem i palcem.
- przewrócił się?
- nie, dostał piłką prawie jak dłubał w nosie.
Prześlij komentarz