środa, 14 kwietnia 2004

Wielkanoc 2004r.

zwykły słoneczny poranek otwieram oko i zgaduje gdzie się obudzę, u Celiny w Samotni czy może przy boku kogoś mi bliskiego? nici z tego, nie ma rumiankowej pościeli zapachu skarpet z grzejnika pod nosem nie ma męskiego Hugo ale za to cisza taka że słychać własne tętno atłasowa pościel i sru dwie łyżeczki kawy mleko

dzień dobry!

a w domu cisza wszyscy gdzieś wyparowali

ok mam lekką depresję powrotu do innej rzeczywistości mam i co z tego idę coś porobić wyprać poczytać cokolwiek posiedzieć na balkonie w stronę słońca

słońce to... jak bardzo dodało nam siły w poniedziałek wielkanocny – powiedz Zielona – trzy świnki pomarańczowy paralotniarz śnieżne kotły (tam bazalty wystają między tymi granitami kochana!) śnieg śnieg Twoja twarz spalona, tylko coś mi ten granitowy słonecznik do ślimaka od strony Śnieżki był podobny, za to okolica pielgrzymów to chyba najbardziej romantyczne miejsce Karkonoszy i ten wrzos zachodzącego słońca na Śnieżce! już nawet nie wspomnę o tym że przy sałatce greckiej (Zielona przyjęła moje oświadczyny) zagrano na akordeonie specjalnie dla nas (wiem wcześniej wspominałam o skrzypcach) i że nic się nie dzieje bez powodu i że wszystko w górze jest poukładane i że cholera jak nigdy nie oglądamy telewizji – ale jak już dostałyśmy ten pokój z tv to go włączyłyśmy do jaj i co i poryczałyśmy się bo nasza barka po rzece popłynęła w stronę spełnionych marzeń – cudów – jak to Ci wymyśliłam na poczekaniu? cud to słoneczna nagroda za wiarę, i tak też jak się człowiek uprze to wbrew (nie napisze o kurwa pieprzonych warszawiakach bo mnie szlag trafia i nie spieprzyli nam śniadania wielkanocnego bo nie!) wszystkiemu przeszłyśmy sobie Karkonosze nie moknąc ni razu! powiem szczerze że burżujska podróż z Karpacza do Szklarskiej przejdzie do moich najdroższych przejazdów ale trzeba choć raz posłuchać mądrych starszych kobiet takich jak Ania; wymyśliło mi się że jeleniogórska kurna chata była jak preludium do naszej atmosfery powrotu (jakiś kurnik mi się przypomniał) i ten deseń zapach wstrząsy rękawiczki i przewodnik sudecki.

odpoczęłam psychicznie oczy odpoczęły od monitora zero myśli niepotrzebnych telefony i sms`y ograniczone do najbliższych nikt nie marudził nikt nie milczał męcząco nikt nie wyrzucał że coś jest kurna nie tak jak trzeba wszystko było tak jak trzeba wszystko wszystko wszystko!
każdemu życzę takich świąt

dobra bo powiecie że świruję
(ale telefony po „Zwrocie” to rzecz niemalże książkowa jak na dłoni jak... do diabła z nimi!)
za godzinę wernisaż Franka
pa!
(„ja tu jeszcze wrócę...”)


later on22:30
Ćma słucha Kultu i stąd te cytaty; wieczór zakończony przy piwie z Mistrzem Iwą Paulą Wojciechem i Zieloną; umawiamy się na duuuuże waniliowe lody Tatry i jest pięknie

od jutra dorosłe fuckowe życie które też na swój sposób jest piękne

e m o c j o n a l n e w y s u b l i m o w a n i e

dobranoc

6 komentarzy:

niby pisze...

nie lubię jak się blog zacina a Ty? lekki wnerw z rana przez to miałem a Ty?
widzę że szalejesz czy się mylę? Tymon czeka na skarpety!

vm pisze...

"Cztery liście opadną, wiatrów różę ktoś zerwie, wszystko podupadnie, a ty istnieć będziesz w Nigdzie."

czasem tak bywa z tym blogiem
pzdr

zielona pisze...

nie potrzeba żadnych komentarzy do tego

było pięknie, jest pięknie, a będzie jeszcze piękniej...

a warszawiaki to nam mogą...

no i storczyki w sobotę...
żyć nie umierać...
tyle roboty, że czasu na umieranie nie ma (bezrobotna powiedziała)-powiedziała co wiedziała i czym prędzej odleciała
fruuuu....

kk pisze...

całuje całuje całuje...
a 18:00 gliwice neptun

co to wczoraj było?

olga pisze...

a myśmy wrócili dopiero dziś i tylko lekka przepierka i dalej jazda na wschód; ech wiosna rozpoczęta sezon też ech stara my to jednak mamy szczęście w tym życiu! biegamy tu i tam wkurzamy się ale planujemy i realizujemy to i tamto i ... uściski od nas wszystkich! pa do środy!

vm pisze...

na pewno o 18:00 stawię się obok neptuna z flaszeczką alku a potem odwieziesz mnie do domu nie ważne o której