poniedziałek, 29 listopada 2004

...

wychowani w katolickich rodzinach, przestają wierzyć, ale do kościoła chodzą pod dyktando rodziców. uznają antykoncepcję ale jej nie stosują bo wstydzą się iść do lekarza. marzą o prawdziwej miłości a inicjację seksualną przeżywają na imprezie z przypadkowym partnerem. żyją bez sensu, bo sami nie potrafią nadać go swojemu życiu, a dziś prawdziwych autorytetów z prawdziwego zdarzenia ze świeczką szukać. media żonglują wartościami i uczuciami tłumów, wynosząc na piedestał coraz to nowe twarze, tym lepsze – im bardziej komercyjne. świat jest jak supermarket, pełen kolorowych pudełek z czekoladkami. można je mieć, ale jak? skoro ojciec już od dwóch lat jest na bezrobociu, matka tyra na dwóch etatach, nauczyciel nienawidzi swojej pracy, kolegę z bloku zamknęli za piractwo a znany psychoterapeuta podejrzany jest o pedofilię. zero drogowskazów. obecnie sytuacja młodych jest trudniejsza niż za okupacji. muszą znaleźć swoje miejsce w życiu, dowiedzieć się kim są i czego chcą. tysiące egzystencjalnych pytań. co jest ważne. jak ułożyć sobie życie. o co walczyć szukają autorytetów. a tymczasem dorośli czują się bezradni bo sami pogubili się we współczesnym świecie.

patrzę na Ćmę i Ona kończy w lutym 15 lat. widzę, że nigdy się nie nudzi. i nie wiem czy ma jakiś autorytet; pytam Ją, odpowiada ‘no Mistrz przecież i na przykład chyba ty’. się boję, mówię wam, boję.

2 komentarze:

myshadow pisze...

masz racje

olga pisze...

sama się czasem dziwię, jak dajemy w tym wszystkim radę.
wytrwania!