czwartek, 4 listopada 2004

...

maszyneria od nowa ruszyła parą pełną i ciemną jak noc, trwa to zazwyczaj jeden dzień takie cholernie ciasne dostosowanie się psychiczne do. i coraz bardziej tu ciaśniej i nawet już nadzieje które gdzieś tam obiecane nie trzymają się kupy.
ale świeci słońce są gdzieś książki jest milion przyjemnych obowiązków na zaliczenie jest pisanie do szuflady jest pracowanie nad i jest świat pełen pomysłów wokół. jesteś ty i przede wszystkim jesteś ostatnio ty i cała reszta z boku ale tylko w całość wzięta równie ważna.
wieczorem siedzimy przy lodach z trójką i dżemem w tle i pięcioma magicznymi dniami wolnego i mówisz że jedziemy w bieszczady i.
pełna relacja z dokładnymi danymi (bo takowa z pewnością powstanie, bawię się póki co w najdokładniejszą historię) będzie wkrótce.
najogólniej rzec nie można nic. bo jesteśmy zupełnie wtedy inni. zupełnie inne spojrzenia miny gesty myślenia zachowania. lubię nas takich uśmiechniętych beztroskich gdzieś tam na granicy z ukrainą nawet jak się płacze przez część wieczora krynickiego do kurtki i koca z piwem i chusteczkami mokrymi od szczęścia. i wiem że to nie jest bynajmniej szczęście wynikające jedynie z tej chwili...
c.d.n.



update 6.11. 10:00
WIATRAKI!!!

3 komentarze:

kk pisze...

żadnego esa.
nic.
jestem ciekaw relacji.

niby pisze...

hmy...
ten płacz oby ze szczęścia był;)

olga pisze...

jestem jak by co!