czwartek, 11 listopada 2004

wolność – siła – wyzwolenie – ojczyzna – ojciec


„oprócz wiary nie ma nic” słyszę w Trójce po obudzeniu się. „jak już nadziei ci braknie. jak wszyscy cię opuszczą a ty nie będziesz miała w kim pokłaść nadziei to wtedy będziesz skończona. więc dbaj o to póki jest czas”. usłyszałam twardym głosem ostatnio od dobrego człowieka.

przy okazji narodowego święta mam dziwny zwyczaj chodzenia na mszę. mam takie magiczne dni w które dziwne (?) zwyczaje samoczynnie utarły się od lat. i jest mi z tym dobrze. i nie jest mi wstyd o tym pisać, nie jest mi wstyd ze łzami w oczach śpiewać „Boże, coś Polskę” bo tylko tyle mogę zrobić w tej kwestii ostatnio, modlić się o mądrą i dobrą Polskę, we wszystkim innym straciłam nadzieję. nie przejawiamy w niczym patriotyzmu; nawet nie wiem czy on jest w nas. może i objawia się w śladowych elementach, których nie zauważamy. ze współczesnych bohaterów narodowych których możemy wymienić? Jan Paweł II. i cisza. mam paru takich jednak obok mnie. zwyczajnych – niezwyczajnych. garstka ich ale są. wciąż o twardych zasadach. wciąż wiernie trwających przy swoich mądrych i wartościowych zasadach. i to co w nich podziwiam to nieugiętość przy wszystkich zmianach z zewnątrz płynących. tak naprawdę to nieważne czy ojczyzna mi się podoba czy nie. przyjmuję ją taką jaka jest z wadami i zaletami z nieszczęściami i sukcesami. często powtarzam ironicznie i złośliwie – no jasne to tylko Polska – a tak na serio ona jest cząstką mnie bo do niej należę. a „... Polacy są indywidualistami. i w tym się właśnie zatracają. każdy Polak chce być ministrem bez teki. każdy wie jak Polskę zbawić. każdy chce założyć własną partię. ta nieumiejętność podporządkowania się większości i w ogóle dyscyplinie społecznej oraz nasza skłonność do przedkładania interesu własnego nad dobro ogólne, od których zależy pomyślność – a nawet w niektórych okresach naszej historii zależało istnienie samego państwa – jest straszną polską wadą.” Jan Nowak Jeziorański
sobie zostawiłam na boku dziś politykę narzekania troski frustracje spory i podziały ... dumnie założyłam zielony sweter dla kochanego Białego Dziadunia który patrzy z góry, zaparzyłam herbaty z cytryną i sobie czytam szczęśliwa.
(BH musi pracować, a chciałabym żeby napił się tej herbaty ze mną, ale wiem, że tak być musi, jestem wobec tego z Tobą)




mam takie momenty po których wiem, że warto; w których widzę i czuję dalekosiężny sens. TO szczęśliwy i wesoło spędzony rodzinny wieczór. mam szczęście do dobrej rodziny, wiem to, chciałabym taką stworzyć kiedyś, mamy wzorzec, choć jeden, inni nawet jednego nie mają, pomyśl. TO Twój oddech przy uchu i Twoje ramiona kiedy mnie przytulasz; bo wtedy czuję że jesteśmy tak właśnie po prostu, bez słów, bez zbędnego wyjaśniania. TO południe zamyślenia się nad wiarą i sensem. TO uśmiech, mimo wszystko uśmiech zupełnie obcej osoby na ulicy, zupełnie przypadkowi i bezwarunkowo złożony...

2 komentarze:

olga pisze...

postanowiłam tak odłożyć na bok wszystko to co mnie frustruje do poniedziałku; obudziłam się przed chwilą i zastanawiam nad tym co napisałaś...
jestesmy jeszcze patriotami?
sławek pomrukuje z łóżka że regionalnymi na pewno!
hej!

kk pisze...

ta własna prywata ten egoizm ta zachłanność ta chęć posiadania wszystkiego co naj... we wszystkim - nas zabije zobaczycie zabije.
a argument że przecież na to zasługujemy...