niedziela, 27 marca 2005

Wielkanoc 2005

leżę na łóżku i wdycham powietrze. okno otwarte na niebieski i wiosenny świat. wreszcie. wcześniej pierwsze poranne słońce na balkonie. pół godziny gapienia się w dal i pierwszy wiosenny zapach paru pociągnięć cygara śliwkowego. to już musi być wiosna. tak już musi być...

zamykam oczy i płyną te cholernie oczyszczające łzy, nie są one z bólu czy z radości nie. są . i tyle. zamykam oczy i egzotyczna i nieco mroczna uroda tego co pod powiekami i w wyobraźni niepostrzeżenie zaczyna uwodzić. labirynt zanurzonych w półmroku uliczek niepokojąco kontrastuje z jasnymi, tonącymi w słońcu arteriami; niebo ledwie pobłyskuje znad balkonów połączonych plątaniną sznurków i kabli; gdyby nie masywne okiennice, bez trudu można by zajrzeć do mieszkania sąsiada. sycylijski obraz. szkoda że nie w rzeczywistości.

mój organizm doznał dziś pewnie szoku z nadmiaru kulinarnych przyjemności. tyle to ja nie jem w ciągu całego tygodnia. upijam się delikatnie różowym kalifornijskim i mam ... mamy święta. Nadusia popłakiwała delikatnie noszona na rękach wszystkich przez cały dzień. Staś bujał się w bujaku i wymieniał wszystkie nazwy zwierzątek kolorów samochodów... reszta dorosłych rozmawiała o planach i marzeniach i spokoju i nie-na-rze-ka-li ! co zawsze podnosi mnie na duchu. lubię tych ludzi. tak jak lubię takie wieczory jak wczorajszy wielko-sobotni najpierw na Rudach potem u Franiów. takie chwile spokoju i radości należy zbierać i gromadzić w sobie jak nic innego na świecie.

cyklicznie odradza się wszystko co umarło, a umiera tylko to , co żyło. ponad wszelką wątpliwość żyję, a umieram średnio raz na miesiąc, i cały ten metafizyczny smutek, i te plany i zamiary które tracą sens, te myśli które obsuwają się do piekieł mają pewien sens bo ... jest dzień w którym odradzam się, bo śmierć to zarówno koniec, jak i początek. i przynajmniej w tej jednej kwestii zgodne są pory roku, religie, drzewa i większość ludzi.

Ty i ja góry wyjazd auto muzyka plecaki ubłocone buty pomylone szlaki rozmowy i milczenia zmęczenie i smak wieczornego piwa po powrocie przytulenie
- to jest to, za czym TĘSKNIĘ W TEJ CHWILI NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE!!!

szczerze to cieszę się, że kończy się ten pierwszy dzień świąt bo z dziką radości i utęsknieniem czekam na jutrzejszy. oby pomyślny.

3 komentarze:

andalo pisze...

oby :) życzę Ci tego z całego serca i pozdrawiam światecznie z Warmii!

evenflow pisze...

błogich tam błogich!

PiotrTen pisze...

błogiego dnia błogiego;
całujemy z Karpacza Studziennej