poniedziałek, 26 lutego 2007

mała gonitwa poniedziałkowa 26.02.2007r.

od rana do 16tej mała gonitwa - biuro, zus, przychodnia jedna druga, wizyta prywatna u ginekologa (mamy ograniczyć słodycze i puste kalorie),potem fabryka, i teraz zaraz stowarzyszenie wrócę o 22-giej i jutro podobnie ale za to w środę już popisze prace na spokojnie w domu. w plecaku noszę jabłka na wypadek mdłości ale póki co jest dobrze. w poczekalni spotykam znajomą (biznesswomen) w 5 miesiącu, opowiada jak przesadziła z pracą i wylądowała w szpitalu. teraz nie ma już innego priorytetu, liczy się tylko jej Fasolka. a dziś Groch wywinął nam autentycznego fikołka - mały akrobata. to lece paaa

4 komentarze:

ank pisze...

i tak trzymać, ruch wskazany byle nie przesadzić. paaa...

PT pisze...

no żartujesz?
fikołka, i Ty to widziałaś???

bli pisze...

jak moja siostra byla w ciazy to wszystko tłukła. stracila polowe szklanek a nawet ulubiony krysztal górski:)
za mam plan zajscia w ciaze za 3 lata.

ps. a mowilam ze Babel nie dostanie:) oscarek pocieszenia dla Scorsese.

mlodamezatka pisze...

a u mnie w końcu spokój