poniedziałek, 7 maja 2007

poniedziałkowo siódmo majowo roku 2007

jako żem żona przykładna to zaraz z rana ugotowałam zupę ogórkową i ser biały pomieliłam z cynamonem, żółtkiem, wanilią i ugotowałam makaron ala rurki. nie ukrywam, że już mi kubki smakowe tańczą. Groch we mnie też. wogóle to sobie myślę, że to będzie radosne, genialne i wogóle the beściackie dziecko. w sumie po takich rodzicach!
słońce za oknem a ja znad monitora nie wyjdę raczej do końca maja. właśnie udało mi się skończyć projekt o starości i samotności, szybko musiałam biec po papier do drukarki i kiedy drukarka wypluła ostatnią stronę triumfalnie zjadłam kinder bueno. a co. teraz szybko zabieram się za motywację, motyw, kontrolę i zarządzanie zasobem ludzkim (buhaha). po to żeby potem skończyć o bezrobociu i dopracować kulturę firmy i wogóle.
nie nie miesza mi się to wszystko. a wręcz ostatnio uwielbiam to robić.
Trójka dziś z Paryża. i nie ukrywam chciałabym tam z Grochem kiedyś może. a wogóle dziś śniłam, że moja córka latała cały dzień w jednym papmersie bo nie mogłyśmy w zupełnie obcym mieście kupić pieluchy! zgroza.
rano było wizyta u bardzo swojskiego chłopa w gminie, z informacji uzyskanych zadowolona nie jestem. po południu czekam na telefon miłego pana z gminy numer 2. zobaczymy. a wieczorkiem pożegnanie z Angelą która wybywa z rodziną do kraju na literkę H. jakoś mi dziś się smutno zrobiło.
poza tym ok.

2 komentarze:

mary pisze...

:)

a ja chora... :(

eve pisze...

Ciesz sie, że pięcioraczki Cię w śnie nie odwiedziły...mnie nękały noc niejedną że głodne. Moje wszystkie dodam. Za taśmę mleczną produkcyjną robiłam...brrrr!
A tak pokrótce - dobrze, ze dobrze :))