wtorek, 8 czerwca 2004

PSM

burzę miałyśmy dziś tajfun nawet zasuwałyśmy jak robociki jak... jak mogłam tak usztywniłam fryzurę bardziej z rana gdyby przyszło pracować do następnego dzionka to fason jednak trzeba utrzymać. co poniektórzy spędzili fabrycznie weekend. o nie nie taka głupia znaczy się w sensie pracowita nie jestem od dawna.

jeśli mnie coś poruszy do głębi to powszechnie wiadomo iż czuję mrowienie w piętach, tak mam i nic na to nie poradzę, wczorajsza „Tajemnica Aleksandry” poszła mi nieźle w pięty, po pierwsze: zemsta bywa słodka, po drugie: trzeba być bardzo zdruzgotanym i odważnym, po trzecie: nie byłabym w stanie dokonać takiego przedstawienia. choć odkąd mam świadomość zbicia się świata kobiet i mężczyzn obserwuje różne przejawy takowych zemst! (do jednej z nich ostatnio nawet się lekko dołożyłam). o dziwo - nawet przez sekundę nie było mi żal głównego sprawcy zamieszania! a temat jest tak drażniący że przynajmniej część takiego przedstawienia przydałaby się niejednemu ze znanych mi mężów-bogów-panów-władców którzy poślubili ciało żony a nie żonę.

właśnie trwało sobie zjawisko kiedy to Wenus przesuwała się na tle Słońca i zakryła 1% światła padającego na Ziemię!
(o ile wiem mojemu Mistrzowi nie przyniosło to szczęścia osobiście wpłynęło na bardziej stłumiony w sobie psm Karol zadzownił i nas przerywało a z sms`a od Malutkiego że z sukcesem - więc widać różnie to bywa z tą wenus)

właśnie mam gigantycznego PSM-a i dziękuję Bogu że trwa on u mnie tylko jeden dzień zazwyczaj, wkurza mnie nawet krzywo przywieszone lustro i gadam ze zszywaczem bo mnie te cholerne zszywki wnerwiają i Ćma z simsami i lakier że się nie nakłada tak jak należy!

obiecałam sobie po powrocie do domu napisać jakiś ładny wiersz albo cuś takiego o

chwila pozwólcie że się zbiorę w sobie że włączę na full volume alanis morisette i że pomyślę pozytywnie

Brak komentarzy: