piątek, 11 marca 2005

...

...jak rozgladam się wokół dostrzegam pokłady płytkiej egzystencji
na poziomie dziennym potrzeby fizjologiczne mało kto wdrapuje sie po drabinie maslova...

mam drugi dzień urlopu zajmuje przestrzeń JK który wróci wieczorem a który rozpieszcza mnie i gryzie. no więc mam sporo czasu. kręci mi się w głowie. mam pewnie lekką gorączkę i końcówkę kataru stałe łącze książki i pomysły na pisanie tia mam błogi spokój porozmawiałam z mamą którą dziś uwielbiam i zamiast odpoczywać w związku z tym że przez cztery dni z gorączką zapieprzałam to w tymże przeszkadza mi ciągłe poczucie że nic pożytecznego nie robię.

hmmm zastanówmy się...

czy czasem czujemy się jak wyalienowane koziołki z innej galaktyki? evenflow? i czy wystarczy póki co się dużo dużo uśmiechać?

no więc sprawa jest prosta. prawda, na początku prosta. bo to są potrzeby fizjologiczne jedzonko spanko itd super. przyjemne czasem sprawy (no no oszukuje przeglądając archiwum można poczytać o hektolitrach kaw piw śledzi i innych)bardzo przjemne sprawy. (tymczasem ból z szyjny powędrował w okolice łopatki lewej) o widzisz zdrowie jeśli ono nie szwankuje można przejść dalej. poczucie bezpieczeństwa przynależności. dla jednych istotne dla innych mniej ale ogólnie nie ma chyba osoby która nie chciała by poczuć się wreszcie bezpiecznie tu i teraz. ale tu i teraz nie wystarcza. (bynajmniej piszącej) poczucie bezpieczeństwa albo dostaje się w prezencie albo trzeba sobie go stworzyć opracować wypracować np. w związku z drugą osobą. przechodzimy do kolejnej drabiny. miłość uczucia życie w społeczności. i tutaj niektórym wyda się to proste i takie oczywiste: kochamy się więc co. ślub dzieci rozwód nagle bo wydawało nam się to takie oczywiste przecież kochali się. kolejne drabiny wymagają jednak lat pracy wysiłku. te fazy jeśli mają trwałe fundamenty przynoszą satysfakcję bo wtedy kolejny szczebel czyli samorealizacja samoakceptacja przychodzi łatwo jeśli z szacunkiem i miłością zrozmieniem zaufaniem i zaangażowaniem przejdziemy i będziemy utrzymywać poprzednie szczeble drabiny.

co mnie tak wzięło na maslowa? bo w ciągu ostatniego tygodnia cztery osoby z mojego otocznia mi przypomniały o istnieniu czegoś takiego.

przykro by było zatrzymać na dolnej piramidzie potrzeb. dlatego nie patrząc na tych z boku nie patrząc na to kto i jak urządza sobie życie trzeba robić swoje nawet jeśli kończę dyplomówkę a ktoś się z tego śmieje i pyta dlaczego w błoto wyrzucam kasę, albo co mi dają wolontariaty w stowarzyszeniach itd przykładów mnóstwo tylko dlaczego nieustannie mam żal do siebie że ciągle tak mało w życiu ROBIĘ?

no więc póki co śmiejmy się i jeśli żyjesz zgodnie z własnm sumieniem to twórzmy coś więcej pewniej inaczej lepiej... nie stójmy w miejscu ale też nie bądźmy w ciągłym wyścigu.

5 komentarzy:

Biernatka pisze...

No cóż, pośpiech, jak to słusznie zauważył Piotr S. upokaża, a tym co to wychodzi 1/3 planów zawsze czują niedosyt:) Pozdrawiam.
P.S. Chcę wiosny!!!!!

PiotrTen pisze...

w tej całej teorii chodzi chyba o to żeby powoli i bez pośpiechu przechodzić ze szczebelka na szczebelek ale... należy zawsze pamiętać o zaspokajaniu podstawowych potrzeb człowieka bez nich nie ruszysz dalej i będąc na górze piramidy a nie mając możliwości zaspokojenia jej podstaw nic nie wskórasz.
to tylko moje skromne zdanie.

ciekawy temat.

niby pisze...

Delikatny temat.
Już pare razy spaliłem się na tym, że ciągle gnając do przodu zatrzymany przez prostych ludzi - wstyd mi było, że troszcze się o takie kosmiczne sprawy a te proste pomijam i kiedyś te braki wychodzą. Prędzej czy później.

andalo pisze...

racja. nie stójmy w miejscu, ale też nie bądźmy w ciągłym wyścigu, nie gońmy przed siebie jak obłąkani, bo to do niczego nie prowadzi. ale rozwijajmy się, róbmy coś więcej i róbmy też coś dla innych, nie dla siebie. zazdroszczę urlopu, ja wezmę parę dni po to by pisać wstęp do doktoratu a nie odpoczywać, ale to za czas jakiś jeszcze... a póki co pozdrawiam gorąco z zaśnieżonej Warszawy!

evenflow pisze...

amen oczywiscie.
ta piramidka niby prosta a jadnak dosc fenomenlana i dopiero od jakiegos czasu przekladam ja sobie na swoje.
i zdaje mi sie ze w tym wszystkim jednak chodzi o jakis stopien samoswiadomosci, jak jest on niski to zatrzymujesz sie na pewnym poziomie i jestes prowadzony automatycznie przez kilka podstawowych instynktow; jak wspinasz sie wyzej duchowo jestes w stanie dokonywac swiadomych i co wazniejsze wlasnych wyborow i to jest wedlug mnie szczyt piramidy, czyli samorealizacja; to jest jednym slowem wyzwolenie, znalezienie drogi. Moze znalezienie odwiecznie szukanego sensu.
Dlatego nie ma to nic wspolnego z wyscigiem, bo to sie dzieje tylko w nas samych i tylko wewnatrz.
I dla jednego moze to znaczyc ilosc przeczytanych ksiazek czy zdobytych dyplomow, dla drugiego zwiedzonych kontynentow, dla innego moze wydzierganych sweterkow. I nie ma naprawde znaczenie co to jest poki z serca plynie i nie krzywdzi innych.

Bo trzeba sie zatrzymac.Zatkac uszy. Zajrzec do srodka i zastanowic sie co tam jest. I posluchac siebie.
To jest sila to jest samoswiadomosc. To moze byc samorealizacja. To chyba wlasnie szczyt.

cos mi sie zdaje ze troche maslowa przeinterpretowalam :) sorry jak przynudzilam