poniedziałek, 8 stycznia 2007

08-01-2007

na każde lekkie pobolewanie od razu najlepiej bym się położyła. boje się ale czuje, że wisi coś a raczej bardziej dryfuje nad głową coś obronnego. dziwne uczucie mówię wam. poranne mdłości stały się już normą i za żadne skarby nie wyjdę z domu bez śniadania. poza tym ok.

dzwoni A. i mówi, że potrzebuje ten referat na 17tą. machnęłam go w trzy godziny. pozostałe prace leżą i czekają na przemyślenia. muszę nabrać weny i zacięcia. w głowie się kotłuje. lubię to uczucie.

w związku z tym, że nie mogę neospasminy itp wieczór zakończony gdzieś pod choinką z nalewką i staszkiem sojką. niby pomogło. do tego czytam księgę Hioba żeby nie dać się zwariować do końca, żeby nie popaść w marazm bo ... nieszczęśliwe matki nigdy przenigdy nie urodzą i nie wychowają szczęśliwych dzieci. wogóle to dziwnie mi się przestawiło, bo nic teraz nie jest już tak ważne jak dotychczas. obrastam murem dziwnego pokroju. mówię do Grocha – będziesz moją jedyną wielką miłością życia. potem śmieje się sama do siebie z tego. brzmi poważnie. obstawiam, że za dwa lata pojedziemy sobie w dwójkę na wakacje z ciocią C. (zresztą śniło mi się to).

im więcej słucham informacji o biskupach i współpracownikach za czasów komuny tym bardziej nie poddaje się opinii. a reakcję mam odmienną. jaką, zachowam dla siebie.


zatrzymał się
cień pod oknem
nade mną chmury wędrowne
udam że mnie nie ma
zapomnę
puka
znów nie otwieram
myślę: --- późno ciemno.
--- Kto? --- pytam wreszcie
--- Twój Bóg zakochany
z miłością niewzajemną


Jan Twardowski

1 komentarz:

Elfica pisze...

a ja odliczam dziś do wizyty u lekarza a potem do jutra do 12.00 jak się wycałujemy i wyściskamy :)