czwartek, 25 stycznia 2007

25-01-2007r.

wybaczcie mi, że ostatnio jestem raczej monotematyczna. nic na to nie poradzę, że w chwili obecnej nic mnie tak nie interesuje jak mój brzuch. nawet gdybym zapomniała to samopoczucie daje znać o wszystkim. do mdłości i parcia na pęcherz doszedł od wczoraj potworny ból brzucha – jak przy zatruciu jakimś oraz parszywy ból wszedł w kręgi szyjne i puścić nie może. ogólnie beee. do tego dochodzą codzienne przepychanki i może faktycznie jestem idiotką, że wiecznie chciałabym żeby było cacy. przyznam się, nic mi tak nie podcina skrzydeł jak poczucie napięcia między ludźmi. konkretnie między dwójką ludzi. powiedzcie, że też tak macie: jeśli dzień zaczyna się od czułego pocałunku męża, który wychodzi do pracy to wiadomym jest, że dzień ten na starcie jest cudowny. i znowu doszłam do tego momentu w którym to wiem, że cieszyć sie za bardzo nie wolno, że nie mam prawa czuć się szczęśliwą do południa za bardzo bo wieczorem i tak coś uderzy z hukiem. że nie ma za długo w górę i sporo w dół – jest za to upierdliwa równowaga. wiecie co, gdyby nie Groch to styczeń byłby okropny i smutny.

a w głowie robię się coraz grubsza i brzydsza. cera wcale nie jest gładka a wręcz przeciwnie. staram się nie marudzić, bardzo się staram. poza tym mam wrażenie, że mój mózg skurczył się do takich rozmiarów, że nie nadąża z przesyłaniem i odbieraniem danych. i tylko pewnie ja tak myślę, że skoro jestem w ciąży to należy mi się wyrozumiałość od całego świata. a prawda jest taka, że nikt nie traktuje ciężarnej kobiety, z niewidoczną ciążą na wyjątkowych zasadach. a przecież właśnie teraz potrzebujemy najwięcej specjalnego traktowania, teraz potrzeba przytuleń i głaskań, teraz potrzeba czułych słów i zapewnień, że jest dobrze i tak zostanie!!! przecież właśnie teraz najłatwiej o poronienie. a w głowie ma się milion myśli na sekundę. i nie ma w tym nic dziwnego, że dwa razy zamykam auto, albo wracam się sprawdzić czy drzwi do mieszkania zamknięte a potem i tak całą drogę martwię sie o mieszkanie.

ufff ciężko z tym nawet jak nadal L4 i fabryka mi odpada.
czy wyrozumiałość i czułość to zbyt duże wymagania?
chyba tak, w końcu nie jestem damą na ziarnku grochu.
tylko Groch jest we mnie.


ps
nowa tradycja - gdy tylko spadnie pierwszy śnieg, natychmiast rozbieramy choinkę!

8 komentarzy:

olga pisze...

Z doświadczenia dwóch ciąż wiem, że to co opisałaś jest BARDZO typowe w pierwszym trymestrze!
Pocieszę Cię tym, że to właśnie Ty zostałaś z waszej dwójki wybrana do noszenia przez 9 miesięcy dziecka, które żeby przetrwać robi w Twoim organiźmie to wszystko co odczuwasz negatywnie. Pocieszę Cię, że to Ty musisz znosić to wszystko dzielnie i mężnie bo tylko Ty jesteś w stanie to wytrzymać. Wyobrażasz sobie męża w ciąży? Ja swojego w życiu!
Spokojnie. Poczekaj jak brzuch urośnie zmieni się wszystko zobaczysz. U nas na początku ciąż płakałam do 4 misiąca. Według mnie nikt mnie nie kochał a zwłaszcza mąż mnie nie kochał. Był jakiś chłodny. Potem wszystko nadrabiał w trójnasób.
Będzie dobrze zobaczysz.

PT pisze...

też tak mam, pocałunek na dzień dobry otwiera lepszy dzień. nie wszyscy jednak mają tę wrażliwość.
wyrozumiałość i czułość dla kobiety w ciąży to chyba rzecz OCZYWISTA PRAWDA????????
czy ja głupi jestem.

olga pisze...

Ale co, dziś nie dostałaś na "dzień dobry" buzi?
co Ty nie smuć się

vm pisze...

nie, nie
dziś dostałam buźka z samego rana.

a tam wiesz, takie smutniejsze pokłady mnie wywalam tutaj.

pocieszyłaś mnie że to norma.

eve pisze...

jakbym siebie czytała...
dosłownie...
minie...

domi pisze...

hmm... umm...tak...chyba już gdzieś to czytałam czy też przerabiałam...głowa do góry byle do 4 tego miesiąca, a potem będzie z górki!

stul pisze...

czasami bywa tak okropnie, że ...
potem znowu śmieję się do łez bo sama widzę, że wszystko to jakieś wyolbrzymione. ech...

andy pisze...

"Nowa tradycja: gdy tylko spadnie pierwszy śnieg, natychmiast rozbieramy choinkę!"