niedziela, 6 lutego 2005
06.02.2005.Nadia ma miesiąc!
wcześnie rano siedzimy u Anki w mikołowskim mieszkaniu, które wygląda prawie identycznie jak moje wymarzone (przypomnę: w drewnie i pomarańczu) uczymy się na egzamin; tyle że rozmowy kierują się raczej nie w stronę nauki a raczej pewnych ciekawych spodni, które anka chce koniecznie ode mnie pożyczyć. wymieniany swoje wymiary śmiejąc się ze są identyczne. podaje je oficjalnie jakby co: 64 – 94 – 84 tak. to w środku to biodra a i piersi mi urosły jakby co. egzamin z antropologii kultury zdałyśmy na db!
dalej obiad u rodziców KK. jest smutno ale czuć dobroć miejsca. mam podobno zabrać wszystkie płyty i książki z góry. jestem w szoku. przemyślę to jeszcze.
dalej już nie jadę. bo za chwilę zostanę oficjalnie matką chrzestą Nadusi. Nadka przyjmie dziś chrzest i tak sobie myślę że za naście lat stara ciotka usiądzie z młodą Nadią i pogadają sobie od serca.
dalej to już tylko wieczór na który czekam od trzech tygodni. tak. BH wrócił. boli mnie tylko to, ze jeszcze nie słyszałam Jego głosu. i nie będę tego komentować.
jadę zimowo samochodem i imaginuję sobie świat w zimowej aurze przy kominku w schronisku w ciepłych ramionach i z ciepłym grzańcem galicyjskim.
takie proste to nie?
taka głupia jestem
wiem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
cieszę się ze zdanego egzaminu, no i z bycia mamą chrzestną! mam nadzieję, że w innych sprawach też lepiej, w końcu musi być lepiej. pozdrawiam ciepło w ten zimny mroźny dzień :))))
mnie też ta decyzja zdziwiła aczkolwiek kto jeśli nie TY i nie ma nad czym myśleć.
gratuluje Chrześniaczki!
a mogłem być przy tych romowach...
nie wiem.
tyle wesołych rzeczy dzieje się dookoła Ciebie a mimo to porozmawiać z Tobą nie można.
Hej! co jest?
ja chcę starą stule!
ale to już!
Prześlij komentarz