sobota, 21 maja 2005

21.05.2005r.

to nieprawdziwe trudne nieudane
ta radość półidiotka bólu nowy kretyn
żale jak byliny kwiaty zimnotrwałe
rozum co nie przeszkadza żadnemu odejściu
miłość której nigdy nie ma bez rozpaczy
serce ciemne do końca choć jasne wzruszenia
pociecha po to tylko że prawdę oddala
żuczek co nas nie złączył choć obleciał wkoło
śnieg tak bardzo wzruszony że niewiele wiedział
jedna mrówka co zbiegła nareszcie z mrowiska
uśmiech twój co za życia mi się nie należał
wszystko stało się drogą
co było cierpieniem



czytam to co napisałam w 2003 i 2004 (z komentarzem jeszcze kk) w ten dzień, który od siedmiu lat pachnie inaczej. inny zapach, inne poczucie rzeczywistości, więcej pokory, więcej spokoju i dużo dużo muzyki, którą MZ ubóstwiał ponad wszystko, chyba tylko Indie kochał na równi. gdyby żył obchodziłby 29 urodziny. może byłby moim mężem a może zostałby na stałe w Indiach, a może wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. z roku na rok jest łatwiej, pewniej a wszelkie gdybanie już do niczego nie prowadzi i w niczym nie pomaga.
jadę z szaleńczą prędkością na rowerze. spieprzam jednym słowem, bynajmniej w umyśle, taką mam zabawę. w uszach „I`m not afraid” Skunk, łzy głupie idiotki ciekną mi po policzkach, rozmazują wstrętny makijaż, mam poczucie ciężaru i brzydoty ale siadamy na trawie nad rzeką. niebieskie niebo, słońce i zielona trawa, Boże jaka zielona trawa!!! robimy kanapki i wywalamy nogi do wody, jest cholernie zimno i błogo zarazem.
pamiętam jak po raz pierwszy opowiadałam kk o tamtym życiu, usłyszałam, że jesteśmy podobnie pokiereszowani i że to się da wyleczyć bo potrafimy przecież kochać i w tym tkwi cała siła. dawno sobie to już poukładałam, skleciłam tak żeby nie budzić się w nocy z płaczem i poczuciem pustki. może i jestem pokiereszowana ale ból ustąpił i dawno już jestem otwarta na kolejne etapy życia. i za taki uważam wczorajszy spacer, bo to właśnie o to chodzi, żeby się kurwa wyryczeć, wydrzeć, mieć komu to wszystko wypierdolić dosłownie z mózgu! to nie naprawia sytuacji ale oczyszcza i nie czyni nikomu krzywdy! to był wbrew pozorom ciepły i pijany spacer. poprzednie wpisy gdzieś się tu zlewają i ostatnie dni to jedno wielkie uświadomienie, że pracuję w bagnie, że żyję w kraju bagna i że wszystko to sprawia, że gadać mi się nie chce nie chce!!!
mam, no właśnie że mam szufladki a w nich ludzi. środkowa szufladka to rodzina a w niej małe szafki z podziałem na najbliższą i dalszą (dziś w nocy zmarł brat babci). z lewej strony są szufladki kobiet, osobna z Zieloną, osobna z Monią, osobna z bliskimi mi kobietami i osobna z całą masą reszty bab mnie otaczających. po prawej stronie stoi szufladka z facetami a w niej szufladka-pomnik z Markiem i Karolem oraz szufladka z całą resztą facetów mniej lub bardziej trawionych przeze mnie. na początku korowodu stoi szuflada z człowiekiem mojego życia, człowiekiem powtarzam! to taki prosty podział bez urazy dla nikogo.

egoistycznie dziś niebo paliło się dla nas. pstryk. zdjęcie uśmiechu. pstryk zdjęcie jaskrawo-zielonej trawy. pstryk. muzyka ciszy i życia w spokoju. pstryk. kolorowa parodia dnia.

jestem bo jesteś
słabo mi

p.s.
najlepsze życzenia dla Groo

2 komentarze:

PiotrTen pisze...

gdybym znał historię od początku może bym zrozumiał.

kiedyś też wzbraniałem się od szufladkowania, teraz okazuje się, że tych szufladek jest coraz więcej.

leniwie zaczyna się niedziela.
leniwie.

olga pisze...

dobra dobra wiem to są nasze egoistyczne strony, rzadko się do nich przyznajemy a jednak istnieją.

Majka tapla sie w basenie, Sławek coś tam czyta, siedzę se z laptopem przy butelce martini i patrzę na to całe ciepło.
byłam wczoraj z kwiatami u MZ. jak co roku. kupe czasu a Twoje "pokiereszowanie" to jest tak niewidoczne, że czasem myślę, że to wszystko się nie wydarzyło!

jesteś twarda i mądra baba i mam nadzieję, że ten Twój człowiek życia z szufladki z początku korowodu szufladę z Tobą umieścił na początku swojego!!!

Wasze zdrowie!
ciepło kipi Boże przecudnie