godnym odnotowania w annałach jest wczorajszy fakt, a mianowicie premiera gwiezdnych wojen! nie to żebym się spodziewała otoczki premiery, czerwonych dywanów, biegających małych yodów, rycerzy jedi ze świetlnymi mieczami, ze dwie leie, waderów i jednej Plava Laguna... było spokojnie, cicho, miło i z JK zasiedliśmy lekko zniecierpliwieni w wygodnych fotelach. a film; na początku nastawiłam się na brak logiki i zero myślenia a jedynie efekty specjalne, tak właśnie, chwyciłam się mocno oparcia i wyrzucając z głowy wszystkie smutasy z całego tygodnia (bo się zebrało tego mnóstwo) starałam się przenieść w inną przestrzeń. z racji braku efektów, które by mnie oszołomiły przestawiłam się szybko na rozwój wydarzeń. biedne rozdzielone dzieci bo ojciec przeszedł na stronę ciemnej mocy i umierająca matka. sama przemiana vadera z dobrego w złego trwała jedną scenę minut parę równie szybko jak moje przestawienie na ciąg zdarzeń. tego nie bardzo rozumiem, znaczy tej jego szybkiej przemiany duchowej po której wyrąbał setki jedi. ogólnie ubaw miałam tylko, że troche nie ten. bo jeśli to mają oglądać dwunastolatki to chyba nie powinny. ale to jeszcze nic. bo w nocy miałam rzucanie się ciałem tam i z powrotem. jakieś miecze, walki, jedi, mistrz Joda – jedyny pozytywny bohater jak dla mnie, nie spałam do 2:30. a dziś rano w drodze do pracy usłyszeliśmy w Trójce, że film ma aspekt polityczny, że jest antybushowski i że „kto nie jest ze mną jest moim wrogiem” i ... trzeba to obejrzeć jeszcze raz.
to tyle odnośnie filmu.
poza tym mamy kanał telewizyjny i cieszymy się jak dziesięć lat temu z anteny satelitarnej i kanałów muzycznych. mamy siedem programów tadam!
całkiem już w środku to jestem uspokojona lekko. choć ból i poczucie strachu przeszywa czasem na wylot. miotam się trochę co zrobić z mieszkaniem, mam chętnych na wynajem, w życiu tam nie zamieszkam bo po pierwsze śmierdzi, po drugie hałas, po trzecie otoczenie. a sprzedać póki co nie mogę. co dalej. o fabryce nie warto wspominać bo jest to okres obrażeń, pomówień i innych głupich stanów, którymi się brzydzę, więc stoję z boku i nie trzymam żadnej strony. wspomnę może o bliskim końcu podyplomówki; o mocnym zastanowieniu się co dalej. a może by tak kasę wreszcie przeznaczyć na jakiś sprzęt? aparat śpiwór buty w ogóle marzy mi się samochód. zmierzła jestem w tym temacie bo jak tu wykombinować żeby móc wszystko na raz ? a tak na poważnie w tej chwili to potrzebuję najbardziej Twojego ramienia i zrozumienia, że jestem, że stoję obok Ciebie, że kocham i że to z Tobą najbardziej uwielbiam: być, rozmawiać, jeździć samochodem, jeść, pić, milczeć, kochać się, kąpać, oglądać filmy, przy Tobie czytać, pracować, spać, uczyć się, płakać i śmiać się. żyć z Tobą.
3 komentarze:
co do pierwszej części to sięnie wypowiadam bo myśmy bilety zarezerwowali na poniedziałe; podzielę się spostrzeżeniami. po Twoim opisie to bardzo chce mi sie iść mimo wszystko!
co do drugiej części to ... baby to są nazbyt szczere wiesz! zresztą sama taka jestem.
dobrego ciepłego i czynnego weekendu!
a ja raczej nie pójdę, jakoś nie mój klimat, poczekam, aż współspacz będzie miał na kompie ;)
Byliśmy z Anusią wczoraj.
Totalne dno; wtedy to miało sens bo i technika i sprzęt i ... w tej chwili na takie możliwości i za taką kasę można było stworzyć coś czarującego.
co do pieniędzy właśnie, to po wczorajszym Twoim wpisie ja się zaczynam poważnie martwić, że Ty może zaczynasz myśleć o wyjeździe?
jak mi kurwa jeszcze jeden przyjaciel i wartościowa osoba stąd wyjedzie to słowo daję, że tracę grunt...
weź Violka nie panikuj proszę!
Prześlij komentarz