środa, 1 marca 2006

marzec 2006r. środa popielcowa.

zakładam skarpety i kapcie z Zakopca, parze herbatę z cytryną i grzeje się w kuchni po całodniowej bieganinie. marzec, początek miesiąca, znowu te same zachowania od początku, rutynowo i tak samo. z pewną jednak dozą śmiałości i wychodzenia naprzeciw wszystkiemu. z nadzieją, że jest i będzie dobrze. droga: łóżko-łazienka-kuchnia-do fabryki weselej pokonywana. nabrałam kolorów, brązowego zwłaszcza; zeszczuplałam po zimowo wreszcie i patrzy mi się znaczeni lżej i cieplej. pokonuje kilometry pieszo, celowo rezygnuje z komunikacji miejskiej. śmiało i radośnie, dosłownie i w przenośni idę, właściwie spieszę się do przodu. powiało optymizmem! kupiłam nowe soczewki i świat bardziej wyrazisty. powoli spływają zaległe wynagrodzenia. mniej piszę więcej czytam. w duchu mam już przedwiośnie. najbardziej lubię jak Nadka przystawia swój nosek do mojego, patrzy tymi swoimi dużymi brązowymi oczkami i mówi mi, sobie tylko znanym językiem, coś arcyważnego! (nie wiem może to takie nasze pierwsze nieśmiałe sekrety?) w jednej sekundzie wilgotnieją mi oczy i wiem, że nikt ani nic nie jest w stanie mnie bardziej wzruszyć.

postanowienie

postanawiam pracować nad tym
żeby się pozbyć
byka retoryki
wazeliny stylizacji
galanteryjnych pauz
wypucowanej składni
lirycznego śmietnika
żeby zimą przyklęknąć
i przynieść Ci niewykwalifikowaną ręką
baranka śniegu


kx J.T.

"... chciej zmazać mnóstwo przewinienia mego..."

3 komentarze:

olga pisze...

rozkosznie!
powodzenia w marcu!!!

PiotrTen pisze...

a więc nuta - bądź mi litościw...
no tak post.

reszta wesoła.
wy którzy pościcie nie przybierajcie wyraz ponury i smutny pościć należy sercem.

dzień dobry pisze...

Lubię maszerować. Myśli wtedy tez nabierają tempa.