piątek, 10 marca 2006

późny piątek w zasadzie już sobota (11.03.2006r.)

W torbie niosę całe osiem płyt Alanis dla Agi. Cała radość cudownych dźwięków unosi mnie ponad ziemię. Zakochuje się w utworach i potem pamiętam te momenty długo i dość intensywnie. Pachną mi konkretną osobą, miejscem, autem, porą roku... do dziś wspominam Schronisko na Grapie i ten kawałek Alanis po raz pierwszy puszczony u Niedźwieckiego, miniatury układu słonecznego, blond włosy, spokój i radość.

Sypie śnieg, wali płatami białego puchu. W zasadzie to nawet mnie to nie wzrusza. Opalam się 15 minut i wychodzę jak nowo narodzona. Wrzeszczy i wydziera się, stroi miny, można by ją zabić. Myślę sobie, kobieto (!) jak pomyślę o spokoju i ciszy domowej, o ciepłych ramionach JK. O tym, że w środku mam spokój i ciepło – to mnie wogóle nie wzrusza, nie poddam się za żadne skarby świata.

Śni mi się nad ranem mama2 i budzę się z dziwnym przeczuciem, że muszę usłyszeć jej głos. Dziwne uczucie. Zupełnie przypadkowo i niespodziewanie muszę wykonać telefon. W rozmowie czuję dokładnie to samo uczucie co nad ranem. Lubię ludzi z charyzmą w głosie, w uśmiechu, w zachowaniu.

Lubię utwierdzać się w tym co myślę o tym wszystkim. Lubię słyszeć to od kogoś najważniejszego, mądrego i kochanego. Lubię wiedzieć, że tory te same i kierunek też. Chodzi o to żeby nie popaść w marazm, żeby mieć ogólną samodyscyplinę. Żeby nas nie zabijały drobiazgi i pozorna monotonia i rutyna. Chodzi o to żeby czerpać radość całymi garściami tam gdzie się da, tam gdzie się nie da – czerpać z zapasów własnych.

Bo życie to taki teatr dziwny, gdzie tragedia miesza się z farsą, scenariusz piszą sami aktorzy, suflerem jest sumienie i nigdy nie wiadomo, kiedy otworzy się zapadnia. A przecież tych rzeczy najwspanialszych: serca, które nas kocha i słońca, które nam świeci mieć na własność nie możemy. A jak się jest pokornym, to nic nas nie zmieni ani pochwała ani dezaprobata. I powiem szczerze, z życia najlepiej odchodzić jak z przyjęcia: ani spragniony ani pijany.


update sb. 17:00
w zasadzie dawno nie było mi tak smutno.

4 komentarze:

PiotrTen pisze...

ostatni akapit nazbyt dojrzały;)
ot życie!
(nie daruje, że tak łatwo odpuściłyście ten weekend)

vm pisze...

pewnie że nazbyt dojrzaly. powiedziałabym wręcz - łatwo pisać trudniej w życiu na co dzień. zwłaszcza, że te na co dzień sprawy do obgadania to ponoć GŁUPOTY!

mary pisze...

fajnie napisane..

olga pisze...

ja też chcę dyskografie A. M. (poślesz?)