czwartek, 7 grudnia 2006

2006

czas na podsumowanie roku 2006r. przełomowy jakiś, inny niż wszystkie, z ciągle budującą się miłością, z hiperprolaktynemią, z wyjazdami do Pragi, Słowenii, Chorwacji; w góry których ciągle i stale nam mało; wreszcie ze ślubem, z operacją, z budowaniem rodziny, z czterema miesiącami L4... itd

patrząc na nas, to był to rok w którym pojawiło się najmniej zgrzytów i nieporozumień. w którym każde umiało mówić o tym co czuje i czego oczekuje. szczerze. mimo bólu i łez ale szczerze. nieraz słowa usłyszane bolały ale wiem, że przez to nigdy – powtarzam – nigdy nie zostałam okłamana przez człowieka mojego życia. i wszystko co zostało powiedziane miało sens i wagę! dziś jesteśmy mąż i żona. i gdyby ktoś w czerwcu 2006r. zapytał nas o ślub – popatrzylibyśmy pewnie na siebie wzruszając ramionami.

jedno z drugim się przeplata a nic nie dzieje się bez powodu...

osobiście dla mnie był to rok raczej chorobowy. nie podejrzewałabym siebie o to co się stało. jakieś dziwne sprawy łącznie z 7 cm obcym, który siedział we mnie od ok. 20 lat. pozbyłam się go wraz z 14 cm śledziony. jestem sobie teraz pani bezśledzionowa i trzeba jakoś żyć. nie ma wyboru. 3 lipca 2006r. (poniedziałek) zapamiętam do końca życia jako dzień w którym utraciłam coś drogiego. za mało chyba o tym rozmawiałam z bliskimi. teraz z perspektywy czasu widzę niestety, że psychika nie jest czymś co naprawia się i regeneruje od razu. mam żal do siebie, że nie wypłakałam tego bólu wtedy. teraz jest trudniej, ciężej choć na pozór tego nie widać przecież. zaszyło się głęboko. ale jest dobrze już.

idzie nowe. wiem to...

tęsknota za wyjazdami spontanicznymi jest ogromna. z utęsknieniem wspominam lata kiedy to mieliśmy więcej czasu i możliwości na co weekendowe wyjazdy w nieznane. tegoroczne wszystkie te miejsca od Pragi, przez jaskinie Krasu morawskiego po Słowenię; Beskid ukochany, kojący wszystkie bóle; mistyczne mgły i plejady gwiazd, pomarańczowy księżyc i weranda tylko nasza. wspólne kilometry zielonym. nie mieliśmy wakacji w tym roku. ale były momenty chwile ciepłe i magiczne, które zostaną w pamięci na długo. (zachód słońca w Piranie i białe szczyty alp – jakbym bajkę przed oczami miała do tej pory).

na długo...

ślub był i biała suknia i frak. oby nas nigdy nie znudził pocałunek na “dzień dobry”. chce Ci powtórzyć pewne słowa już raz napisane (maj 2006r.), że jesteś moją ukochaną i jedyną pirańską tęczą z kolorów życia. kocham Cię.

i trochę statystyk:

płyta roku – moje osobiste odkrycie Miles`a Davisa
film roku - Babel
książka roku – Daleko jeszcze dalej. Budrewicz
smutek roku – 3 VII
rozczarowanie roku – koniec bliskiego nam małżeństwa
koniec - zaufania do (za bardzo smutne)
nowe - znajomość cudna zresztą z Sylwunią B. i Elficą.
nadzieja na 2007 – Groch (wiadomo)


----------------------------------------

i jeszcze coś dopiszę; tekst kobitki z broszki (www.broszka.pl - polecam!) bo faktycznie trzeba wziąć się w garść i pomyśleć nad tym co trzeba zrobić ze swoim życiem!!!

"Co jeszcze można zrobić, a boimy się, albo znajdujemy wymówki? Pójść na terapię, zacząć haftować, zrobić coś ze zdradami męża, na które przymyka się oczy, urodzić dziecko, zmienić mieszkanie, czy pracę, powiedzieć szefowi o swoim ukrywanym gdzieś głęboko pomyśle, wyjechać daleko samemu na miesiąc, kupując tylko bilet i nie rezerwować 5-cio gwiazdkowego hotelu, zadbać o swoje zdrowie, zrobić sobie odjechaną fryzurę, pójść na wymarzone studia, mimo, że nasz wiek już nie pasuje do lat studenckich, zdobyć się na długo odkładaną rozmowę na trudny temat, zrobić striptiz przed mężem podczas romantic wieczoru (zobaczycie, w jakim będzie pozytywnym szoku), zaprosić partnerkę w jakieś niesamowite miejsce, choć ona myśli, że nic już ciekawego Was wspólnie nie spotka..."

no...

7 komentarzy:

elik pisze...

Dla mnie też 2006 jest rokiem przełomowym..tak czuję, ale podsumowywać nie będę jeszcze. Może później..:)
Nic się nie dzieje bez powodu. Coś w tym jest, a nawet bardzo wiele. Życzę Wam dużo miłości i wiele szczęśliwych chwil. Po prostu.:)

mary pisze...

o j.. takie podsumowanie... nigdy takich nie robiłam.. i kurde chyba też pomyślę o tym, bo życie przepływa i zapomina sie o tym co dobrego nas spotkało...

życze CI wiele szczęścia, miłości i zdrowia .. WAM.

i dziękuję za kartkę z życzeniami :) doszła dzisiaj :))) :*

kobieta pisze...

...i znów napisałas z sercem, pięknie.. Dużo szczęścia Wam życze raz jeszcze :) i oby nadziejny plan na 2007 rok się spełnił! :)

kobieta pisze...

hehe oj tak Elfica i Dziabut mają mistrza świata!! hehe :):)

e.flow pisze...

byl to dla Ciebie rok pod wieloma wzgledami przelomowy, prawda?
i mam nadzieje ze jest on poczatkiem najpiekniejszego z mozliwych rozdzialem w Waszym zyciu
a Groszka to zycze nawet nie ze wzgledu na Was, tylko na Groszka :) byloby mu w takim gniezdzie bosko

calusy

Elfica pisze...

Kochana moja życzę Ci by spełniło się to czego tak pragniesz a najlepiej by było już teraz razem ze mną - to by było bosko dopiero, dwa Brzusie hehehe całuję mocno i odliczam do środy

PT pisze...

jesteś BOSKA!