czwartek, 2 października 2003

joy

tak niebanalnie ogarnęła mnie dziś dziwna radość ten błogi spokój ducha ciała i umysłu ten kubek kawy i deszcz i głos Anny Marii i dźwięki Pat`a i na czerwono zakwitła mi jedyna roślina w pokoju dopiero dziś przekładam kartki kalendarzy na październik chyba jest dobrze

z przerażeniem odwiedziłam z karolem kilka firm gdzie pieniądz i czas to jedno gdzie nie ma ludzi są stanowiska jest jeden wielki wyścig gdzie chyba nikt nie zna słowa dobroć gdzie... o nie proszę państwa ja już wolę do mojej fabryki to nic że na pół gwizdka bo przecież wiem że kiedyś stamtąd po prostu ucieknę

żyć to znaczy żyć z innych zżeramy siebie nawzajem nie powinniśmy w sobie gasić takich małych iskierek dobroci to daje siłę na trudne życie tak mi się wydaje bynajmniej w to wierzę

z rozmów o pijaństwie wyszło że źle być pijanym w samotności ale wystarczy podobno być dostatecznie pijanym wtedy jest dobrze

apropos pieniędzy wszystko co można za nie kupić jest po prostu tanie że banalnie brzmi? tak niebanalnie mi dziś wesoło wbrew wszystkiemu

(książkowo: „Szczury” Delibes,
muzycznie: Jazzanova „In between”, Swans „Feel good now”, John Coltrane „Blue train’)

4 komentarze:

karol pisze...

do wszystkiego można się przyzwyczaić uwierz
pewnie że wolałbym leżeć w parku i oglądać chmury to kiedy powtarzamy maraton?

olga pisze...

szczury i życie i zżeranie się i ... co to za masakra ale z tym piciem to faktycznie najlepiej upić się w samotności
zapraszam do siebie
obiecałaś!!!

vm pisze...

oluś: jakoś mnie ostatnio na wieś nie ciągnie sama wiesz dlaczego ale na basenik przyskoczę a jakże
karol: tylko co my z tymi kasztanami zrobimy heee?

eve pisze...

odnośnie zetów to kilka jestem winna prawda? oj nawet nie wiesz jak bardzo pomogło wtedy... dzięki!