środa, 29 września 2004

...

tak jakby tryptyk najtrudniejszych dni zakończył się godzinę temu.
przez godzinę flegmatycznie jadłam pierogi z serem i rzucaliśmy się z Mistrzem kostkami czekolady.
Ćma nie wytrzymała naszej głupkowatej atmosfery i poszła z rodzicielką na spacer. lubię jak jesteśmy tacy.
wychodząc z przesłuchania wstąpiłam najpierw do garażu gdzie dostałam najpiękniejsze jabłko z worka a potem do domu gdzie dostałam największe prince polo i weź tu ich nie kochaj!
poza tym pan z firmy podpisał czek na paredziesiąt tysięcy i obiecał dalszą współpracę z MAJĄ poza tym...
będziemy dziś ogladać Bravehearta leżeć pod kocykiem pić grzańca i bedziemy mieć w nosie cały ten świat. O!
I jak tu nie kochać życia!
(dziś tak mogę powiedzieć w poniedziałek o 6:00 nie wiedziałam czy do dzisiaj przeżyję)
oj te zadziwienia...

4 komentarze:

andalo pisze...

cieszę się z Tobą, że te trudne dni już się zakończyły :)

kk pisze...

świetnie.
wyobrażam sobie Mistrza w czekoladzie jak z Rycerzowej.

olga pisze...

właściwie... to nawet powiem Ci że jestem z Ciebie dumna. martwię się tylko ale. tak siedzę i myślę co ja bym zrobiła i zrobiłam kiedyś dokładnie tak samo. dziwne to niebezpieczne ale w moim przypadku opłacalne. więc życzę z całego serca a właściwie życzym jak najlepiej. gdzie tam pod spodem ciągle uważam że jesteś za dobra! ale nie przejmuj się.

life is-a-miracle-in-our-hands pisze...

:-) taka przyjemna codzienność - spokojna ale ciepła :-) miłe to