wtorek, 28 grudnia 2004

2004

obudziłam się rano z poczuciem dziwnego wąchania rzeczywistości. coś wisi w powietrzu. nie wiem czy potraktować to poważnie czy olać przeczucie które mnie ostatnio nie myli. powiem jutro.
usnęłam wczoraj bardzo szybko załamana faktem że – nie znam doskonale angielskiego nie mam papierów grafika komputerowego nie mam 10-letniego doświadczenia w branży reklamowej i w ogóle te moje cv jest jakieś jednokierunkowe... na dodatek jestem PRYMITYWNA.
- to tak na początek szukania nowej pracy! ale twarda baba jestem i dam radę!

podsumowujemy powoli rok w fabryce. dla mnie był on wyjątkowy pod paroma względami...
w styczniu postawiłam mocno pewne założenia i staram się je utrzymywać w mocy do tej pory. w styczniu wróciła Zielona i do samych świąt wielkanocnych szalałyśmy delikatnie. wyjazdy góry kina wystawy wina dziesiątki przegadanych wieczorów i spacerów czernickich. potem się coś urwało i każda z nas poszła w swoją stronę nie uciekając od siebie. wiosna powitana w trakcie świąt wielkanocnych w Karkonoszach. przecudny czas odnajdywania siebie całkowitego oderwania się od rzeczywistości – do tej pory podziwiam siebie że potrafiłam aż tak bardzo! potem kolejne wyjazdy w Tatry. zaliczony 27 czerwca szczyt Łomnicy. potem poznanie kilka nowych osób. pare bezsensownych randek zakończonych wybuchem śmiechu już po. jakieś zacieńcie się w sobie że można sobie żyć dobrze się przy tym bawiąc. nowa nienowa ja. zakończone to wszystko finałowym spotkaniem z jednym człowiekiem z Łodzi który utwierdził mnie w tym, że to co robię jest wredne – choć doskonale zdaję sobie z tego sprawę. mam do Ciebie wielki szacunek człowieku. uświadomiłam sobie że można być szczęśliwą samej sobie nie raniąc przy tym innych. potem diagnoza KK i strach o całą resztę. potem news w postaci istnienia małej fasolki w brzuchu Anki, która już za chwilę będzie z nami. lato to utwierdzenie siebie w przekonaniu że wyszłam z zeszłorocznego bagna na prostą i ... jestem pewna swego i wakacje w dobrym towarzystwie w alpach austriackich. potem dalsze wyjazdy w góry. sierpień wrzesień to czas krakowa ewki rozmów życiowych bardzo konkretnych. pamiętne chorobowe i Czerwona Ławka i utwór Dżemu dedykowany komuś wyjątkowemu (od zawsze wyjątkowemu ale nie za to kim i gdzie jest) całkiem źle zinterpretowany dał początek czegoś niezwykłego. poważna pszczyńska rozmowa. pierwsze wspólne inne niż zwykle wyjazdy. jeseniki beskidy tatry bieszczady. milion filmów rozmów konkretów umów wszystko otoczone uczuciem i uczeniem siebie nawzajem. jesień – zima (zaczęłam wierzyć w całoroczne horoskopy (sic!) i szczere życzenia mojej mamy; wróżkę olałam i jak na razie dobrze na tym wychodzę) to najwspanialszy czas w moim życiu; już zapomniałam jak to jest móc kochać i być kochaną; grudzień jest wyjątkowym miesiącem, wiele zmieniło się we mnie samej, wciąż mam sporo pytań na które powolutku uzyskuje odpowiedzi i choć to jeszcze świeże i takie do posklejania to coś mówi mi że jeszcze wszystko będzie możliwe...

mam nowe założenia na 2005.
mam. co wyjdzie zobaczymy.

póki co dziękuję za wszystko Najwyższemu!
z prośbą o dalsze...

2 komentarze:

andalo pisze...

miałaś rzeczywiście ciekawy rok no i najważniejsze, że najważniejsze się spełniło :) oby następny był jeszcze lepszy!

kk pisze...

druga część notatki mnie ucieszyła zwłaszcza że still alive!