poniedziałek, 27 grudnia 2004

27.12.2004r. 11:39

w Trójce „Chomiczówka” i przypominają mi się wczorajsze wieczorno-deszczowe rozmowy o kolorowych foliach i kapslach... mam szczęście bo miałam cudowne dzieciństwo bez ferii bez wakacji na drogich obozach wyjazdach czy koloniach bez wypaśnych wyjazdów z rodzicami za granicą czy chociażby nad morzem. ale miałam dzieciństwo przebarwione byciem ukochaną córeczką mądrą na dodatek i błyskotliwą. w wieku 6 lat rozmawiałam z mamą i jej koleżankami przy kawie jakbym miała 18 lat i znała problemy świata. uwielbiałam siedzieć z rodzicami do północy i opowiadać im niestworzone rzeczy. pamiętam jak pierwszy raz zadałam pytanie: co to jest sex? do dziś pamiętam jak Mistrz z poważną miną odparł że jest to przyjemna i miła forma okazywania miłości drugiej osobie. sobie wtedy mądrze poukładałam w głowie i myślę że nadal w to wierzę. i nadal chciałabym móc okazywać sobie nawzajem uczucie bliskości – innej formy oraz motywacji nie uznawałam i nie uznaję. pamiętam te ”kapsle w foliach” nad rzeką i stawami i pamiętam że zawsze było się tą najważniejszą czy to w domu własnym dziadków czy innych ciotek i wujków. dziecko przede wszystkim musiało być pojedzone uśmiechnięte zabawione i tyle... innej formy w rodzinie nie uznawano. ale pamiętam też że doskonale wiedziałam co mi wolno a czego nie. tak więc obustronne chęci i poukładanie dało mi obraz bardzo kolorowy i beztroski.

Święta były. inne były. wymarzone takie beztroskie.
Wigilia od rana wolna jak nigdy. budzenie się bez budzika telefonu i innych mechanicznych straszydeł porannych. dopołudniowa gorączka przygotowań. a potem już całkowity spokój humor nastrój jaki tylko można sobie wymarzyć. zero powagi. właściwie to nawet o to chodzi. oczy trzymane do góry żeby nie rozbeczeć się z nadmiaru pozytywnych emocji i poczucia że jest wciąż nieprzerwanie pięknie. życzenia. pamiętam w zeszłym roku życzenia mamy – spełniły się! w tym roku kolejne ważne – oby się spełniło. wieczorkiem czekanie które samo w sobie jest cudownym stanem podniecenia. właściwie od 20:00 zaczęło się świętowanie zakończone wczoraj o północy audycją Kaczkowskiego, gapieniem się na naszą choinkę, odbiciem serduszek ciastkowych na suficie i cienia królewny na koniu na ścianie... do pracy dzwoni rodzicielka że się stęskniła i mam wrócić do domu. a ja powiem całkiem otwarcie i szczerze że były to najpiękniejsze święta w moim życiu. niczym nie przyspieszone tempo życia. opłatek i wspólne życzenia. prezenty. karoca i konie. jedzenie odgrzewane ryby kapusta moja twoja nasza. jest bosko. chusteczki piwo wino buena vista dwa razy... wzruszenie nad Prostą historią. niedopowiedzenia kochane na właściwym miejscu. wizyta u Anki z brzuchem wypełnionym po brzegi Nadką. słabość mszalna i spacer w deszczu przytulania. bez zagłaskania się na śmierć bez hipokryzji bez obłudy i sztucznych uśmiechów...

spędziłam dobre Święta Bożego Narodzenia z człowiekiem mojego życia. amen.

5 komentarzy:

mary pisze...

cudnie.. :*

kamila pisze...

zycze corocznej takiej wigilii :*

nothingman pisze...

dobrywieczor. dzieki za zyczenia i pamiec ja rowniez skladam choc spoznione nieco z racji niebytu neta pod reka. fajnie sie sklada, ze tak raz na pol roku zagladasz:) bo i mi akurat tak co pol roku sie zdarza:). pozdrowienia serdeczne:)

kk pisze...

jestem autentycznie wzruszony czytając takie zdania z samego rana!

nie-ma pisze...

bardzo ładna definicja seksu:)