piątek, 30 maja 2003

!!!!!!!!!!!!!

to czy ktoś słucha w tym momencie Trójki nowy LIVE!!!!!!!!!!!!!!!!!

tak tak Path jest boski

i Sting jest boski i Gabriel w Poznaniu też a ja Staszka Sojkę sprezentowałam sobie i zapomniałam w Cieszynie proszę przesłać i białą herbatę sobie popijam ostatecznie piwa mi się odechciało i wyczytałam u Flauberta, że żeby osiągnąć szczęście, trzeba spełnić trzy warunki: być imbecylem, być egoistą i cieszyć się dobrym zdrowiem; jeśli jednak nie spełni się pierwszego warunku, wszystko jest stracone - to czy ktoś mi już kiedyś mówił o postawie głupka optymisty? coś w tym musi być!
a jutro czeka mnie śniadanie u Miss Dorothy i Beskid słowacki i wcale nie ruszyła mnie dziś atmosfera studenckiego bydła w kolejce do promotorki... życie jest piękne!!!!

czwartek, 29 maja 2003

matrix

rozesłałam już swoje relacje i powiem tylko, że gdyby nie pewien dżentelmen to pewnie zanudziłabym się na śmierć ale może ja po prostu nie czuje bazy nie wiem
za to wyspałam się nareszcie i reakcja Krakowa na przyjazd jankesa mnie ucieszyła mimo wszystko i tylko tatuńcio mnie martwi bo znów niepotrzebnie bawi się w jakieś związkowe sprawy

wracam do kawy i rozmów na temat spadku hihihi

środa, 28 maja 2003

12:50

temat –referendum- powala mnie na kolana swoją nudnością bo zaczynam się już powoli martwić swoją świetlaną przyszłością, nawet Trójka mnie wkurza; z całego niewyspania czuję się jak w innym dalekim wymiarze, śmieszą mnie postacie które coś mówią a ja nie wiem o co chodzi; Graża jako jedyna miała dziś przebicie głosowe i humorzaste, właściwie przepływ to był, wręcz przeciek... czasem mam się w tej fabryce po prostu bosko; przy tym całym rozmyciu literkowym zrobiłam niemalże idealnie jakieś erzety i nawet przeszły przez ŚUW i paląc w kibelku pomyślałam sobie, że nic to jak wyglądam, nic to, że jakieś problemy, po prostu życie trwa dalej i już ...
i mogłoby być tak pięknie gdyby nie nasza ptaszyna, apropos obecnego stanu – to całkiem dziwne uczucie jak odwracam głowę energicznie a wzrok wędruje z 5 sekundowym opóźnieniem, poproszę o kawę, nie poproszę o takowy zestaw: Nicola Thorne „Powrót do Wichrowych Wzgórz”, Jacek Podsiadło „Poezja szybkiej obsługi”, Jan Rybowicz „Samokontrola”, Ken Wilber „Śmiertelni nieśmiertelni”, Anna Bojarska „Ja” i o wygodne łóżko poproszę

wtorek, 27 maja 2003

irysy

bym była zapomniała, że wczoraj koszulkę do spania dostałam i bukiet irysów z okazji dnia mamy - tak to się mają mamy

oczy mi się kleją

Ważne są prawdziwe lekcje autentyczności i geniuszu, tym okrutniejsze są one dla nieudaczników, którzy w sztuce giną samobójczą śmiercią, zanim jeszcze w ogóle się narodzą. Wyczytałam dziś, że np. Tadeusz Kantor zakazał swym aktorom umierać przed premierą. Zakaz był kategoryczny i dotyczył wszystkich bez wyjątku. „Nie wolno umierać przed premierą! – powtarzał . – Proszę to sobie raz na zawsze zapamiętać!”. Śmierć podczas pracy nad spektaklem była dla niego nie do pogodzenia z „postawą artystyczną”. Wymagając od aktorów takiej postawy, gotów był szantażować ich swoją śmiercią. Umarł, kończąc pracę nad spektaklem „Dziś są moje urodziny”.

- Izka przyniosła bajki Oskara W. idealne na dzisiejszą noc, Eva ma problem, że wolę nawet nie myśleć, Monia szuka dobrego lekarza, słońce świeci a mój stan dzięki pewnemu panu wesolutki, Funki Porcini w Cieszynie a jutro Matrix - dżizu na Matrixa idę - że niby jakoś prowincjonalnie bym się poczuła gdybym nie poszła... lubię wychodzic w połowie seansu z kina

poniedziałek, 26 maja 2003

takie sobie myśli z rana

nie wierz sobie, ufając bliźniemu zakochanemu w blasku zgaszonych świec


w związku z dzisiejszym świętem podobało mi sie zdanie młodej 5-krotnej mamy: "szkoda, że mam tylko jedną parę kolan i jedną parę rąk do przytulanioa moich dzieci, to zdecydowanie za mało" - to jakoś tak kochanie mi się zrobiło

mały inkaski papa nie chciał spać dziś w nocy

sobota, 24 maja 2003

wbrew schematom

Impas, nie konsensus. I ktoś musi być temu winien.


i czapeczkę mam na zimę i koszulkę na lato i herbatę (której zapomniałam) na międzyczasie - a wszystko to z Peru i wrócili nareszcie

piątek, 23 maja 2003

weekend weekend weekend

6:45
Machnik -'jeziorko' jak mówił Benio, rechot żab, śpiew ptaków, dzięcioł gdzieś w tle, i dzwony kościelne a wszystko to w drodze do pracy - i jak tu nie być szczęśliwym?
9:00
jakaś masakra, jakieś liczenie na piechotę naszych podopiecznych, jakieś dziwne rozkazy, ale że o co chodzi?
11:30
telefon, hahahah przeszedł my product!!!dzięki Ci Panie!!!
14:00
mail zaproszeniowy od Basi na Babią
15:30
weekend i chwilo trwaj wiecznie

czwartek, 22 maja 2003

lekki stresik

to trzymać mi kciuki jutro o 11:00 bo projekt będę zdawać ostatecznie i nie jest zbyt ciekawy ale muszę się go już pozbyć i pewnie będę musiała nieźle ubarwić to całe zamieszanie

piszę sobie siedząc u znajomki w Raciborzu za chwilę zaczynamy dyżurek jakieś jedzonko by się przydało to może serniczek a i kartka dziś przyszła z San Pedro de Atacama - dokładnie 20 dni sobie krążyła w świecie

tak seniorita, kawa i do pracy rodacy

strach ma wielkie oczy

no i nie ma lasu i nie będzie bo zwyczajnie nie mam czasu bo zaspana jestem po wczorajszym meczu tylko i wyłącznie dla Vitora Baii oglądnym pisałam do 2:00 dziś jakieś schizy że niby 30 maj to termin oddania pracy i całego kompletu dokumentów zdjęć i innych dupstw a ja nawet nie wiem u kogo leży mój index i nawet nie wiem czy tematu jeszcze nie zmienić lekkawo i qrwa czego oni ode mnie chcą wszyscy naraz a jeszcze dla kuzynki ta zaległa praca i jeszcze deszcz przechodzi i na rower by się poszło i tylko Gabi opanowanym głosem mówi mi głupia nie teraz to we wrześniu nie panikuj znajdziemy jeszcze czas na oblewanie - mnie uspokoiło babsko kochane

środa, 21 maja 2003

E.S.

w świecie dziwnym jak każdy z nas
nie od razu rozpoznasz go
jeżeli oczy niewinne masz
tacy jak on przy tobie tkwią
nim zechcesz ich na lepsze zmieniać
pomyśl dlaczego tacy są

proszę cię odpowiedz mi czy
ktoś dobry bywa zły
oddaj głowę za to że wiesz
co dobre a co nie
wierzę w diabły takie jak ja
wciąż nieskończenie
przed aniołkiem ty obroń
mnie swym ramieniem

i nie próbuj wymyślać że
na zmartwienia lepsi niż sen
jeżeli oczy przytomne masz
zauważysz ich nieludzką twarz
zakreślają w twym kalendarzu
wciąż coraz więcej smutnych dat

małe ofiary
składam bo przecież
jeżeli zechcesz
możesz odlecieć
już nie będę ci ciężarem
zawsze cię wysłucham
rozwiń skrzydła swoje białe
wtedy ci zaufam

nim nastanie wasz sądny dzień
on na palcach wycofa się
jeżeli oczy otwarte masz
apokalipsy zobaczysz czas
nim na amen wszystko stratuje
zrozum że anioł nie robi tak



- trojakowi na pocieszenie żeby odkrył sens w całym tym bezsensie

niby nic a jednak

wydałam dziś resztę moich peelenów na chybił trafił może szczęście uśmiechnie się do ślepca zobaczymy a i zaliczkę dałam na poniedziałkowy bukiet róż i nie cierpię pustego konta przy ścianie płaczu za to czynnik WHR mam ok. bo wynosi 0,68 a mężczyźni za najbardziej atrakcyjne uważają kobiety o WHR równym 0,70 co za dziwne rzeczy człowiek może wyczytać w poważnym dzienniku i w odtwarzaczu 320 minut muzyki zaprogramowane i masę pracy do napisania i czekam na telefon stamtąd i nosi mnie trochę ze strachu a trochę z radości i dalej czytam że australopiteki w grocie sterkfontein w RPA liczą 4 a nie 3 miliony lat i co z tego milion w tę czy tamtą stronę skoro jestem tu i teraz i Skolimowski miał rację o tym przemijaniu bez najmniejszego zauważenia cokolwiek by to nie oznaczało i szybko dorośleję jeszcze rok temu gdyby ktoś mi tak powiedział to pewnie byłabym już po trzecim piwie a dziś proszę sencha ananasowa i jeden jedyny papierosek na pół z Anetą i ma rację że ostatnie chwile są zawsze najgorsze a że Oksanie kazali poskracać zdania bo biedni amerykanie ich nie zrozumieją i ona im fuck off to bardzo cenię kobietę że gra na swoich zasadach i trzyma się reguł od godziny powinnam pisać a grzebię w blogach niczym szukająca pocieszenia nie wiadomo nad czym, Eva rzekła dziś twórczo i odkrywczo że początki faktycznie są najlepsze ale początki czego? – „ a wszystkiego” – odp rozpaczliwie żałosnym głosem i nie miałam odwagi skomentować bo przecież nic mi do tego że Hudy jaki jest każdy wie bo w sumie to nie wierzę w jakieś zagubione miłości błąkające się wiecznie nie wierzę w szukanie i znajdywanie po prostu rzeczy są albo nie były albo mam to gdzieś przecież nie wystarczy patrzeć by widzieć a wydawanie się istoty zastępuje nam idealnie istotę a po pięciu latach mamy już żyjący ongiś ideał, cholera tylko jak się tego pozbyć? powyrzucane zdjęcia i listy potargane i patrzy na mnie kretyńsko z góry jakby był częścią mnie właśnie cwany bo jest już po drugiej stronie życia – warunkiem dobrej śmierci jest dobre życie i nie wiem czy ta śmierć była dobra ale była a przecież istnieje coś co łagodzi każdy ból i coś do czego powinniśmy dążyć choćby najbardziej pokaleczeni wiara cudów nie czyni (moonlight sonata w tle dziwnym trafem) pozwala tylko radośniej się uśmiechać i koniec na dziś co by było gdyby żył no co obchodziłby urodziny i już

i pomyśleć że ja tylko chciałam o tym że kasa mi się skończyła i że szwagier piecze pyszne ciastka i jutro muszę koniecznie do lasu bo zwariuję i o tym że peru wraca i że pogoda barowa

wtorek, 20 maja 2003

jazzowo jakoś przy Imani Coppola

to jakoś tak tęskno za głosem Zielonej np.

deszczowo znaczy się ble ble ble

urokliwi zasmucacze wątków, zawzięci trepanatorzy przemyśleń,
hipnotyczne tęsknoty zawiązań, kolorowi przerywacze samotnych spacerów,
dualizm jaźni, dualizm słowa
pozwala nie myśleć to samo od nowa...
prologatorzy dewiacji nad ranem, programatorzy urokliwych wspomnień

poniedziałek, 19 maja 2003

...

to nie wiem czy mi się zdaje ale chłopaki z Peru powoli wracają...

czwartkowe nocne rozmowy

‘tobie łatwiej bo jesteś kompatybilna z facetami’ – ale właściwie to jak mam to rozumieć bo wypowiedziała to osoba o znacznie większym ode mnie powodzeniu wśród płci przeciwnej? może tu nie o to chodzi, ale jeśli nie o to, to o co? masakra z pomyleniem - jak mówi Tomasz; na pytanie o moje życie erotyczne odpowiedziałam, że przypomina mi sztućce i szkło (sic!) no tak troszkę, bo kojarzy mi się z jedzeniem i winem i miodem pitnym... znowu masakra; czy szybko się oswajam? kolejne mega pytanie i mega odp – bo to cholernie ciężko i różnie, ale zdecydowanie trzeba nieźle popracować i czasu trzeba i miesięcy za nim tak naprawdę się otworzę, jakoś mechanizmy obronne po wielu przykrych porażkach są czujne i wcale nie zamierzam tego zmieniać, i jest tylko jedna osoba na świecie która mnie tak na serio rozgryzła... i zdziwione? no miało być szczerze to odp szczerze; i nie przejęłam się zbytnio komentarzami choć bywały przykre, jak już kiedyś wspominałam, dawno przestało mnie już śmieszyć moje poczucie o własnej śmieszności; najprzyjemniej odpowiadało mi się na pytanie dotyczące najszczęśliwszego dnia w ostatnim czasie i o dziwo nie był to dzień w którym byłam w górach, czy w ciekawej knajpie, nie był to dzień w którym wypiłam dobrą kawę, to po prostu był zwykły, szary, smutny piątek, wróciłam z pracy podładowana a tu czekała na mnie przesyłka- niespodzianka wielgachny kosz pięknych słoneczników – moich ukochanych z resztą (tak było kiedyś, pozdrawiam!); a teraz.... no dobra oki lubię piwo, wino, kawę uwielbiam i muzykę kocham i bez muzyki daleko bym nie zaszła, jeśli kiedykolwiek jestem konformistką to tylko taka ściema bo w środku wtedy mnie zżera; a i ponarzekać lubię czasem żeby powiedzieć sobie, że i tak mam cholerne szczęście bo choć i urody brakuje i pieniędzy i sławy to otwarcie i szczerze śpiewam sobie, że ci ostatni to pierwszymi kiedyś będą i niezbicie w niebo wierzę ... i jak już wygrzebię jakiś utwór to słucham go po 50 razy pod rząd tak jak wczoraj w drodze na Pilsko przewijałam jak głupia „Voodoo Lady” Live`u – i kiedyś mój słomiany zapał do życia mnie zabije jak nic... no cóż, zawsze mogło być gorzej...

niedziela, 18 maja 2003

trudny poniedziałek rano

to po takim weekendzie - bez komentarzy - to ja dziś muszę koniecznie do kina - był NIżyński, dziś Skolimowski a za tydzień Trzaskalski - uwielbiam sama chodzić do kina


powinnam odespać conajmniej 24 godziny ale zawsze jakoś szkoda czasu...

cudnie było...

piątek, 16 maja 2003

ncm nr 2

to chyba za dużo dziś tych rozmów, za dużo wrażeń, za dużo namąciły w głowie, nigdy nie może być pięknie, nawet w marzeniach, bo teraz nic już nie wiem i nic nie jest pewne i zupełną rację przyznałam bo w końcu jest osobą która jak nikt na świecie chce bym była szczęśliwa, nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo zabolały słowa, prawda ponoć boli! to ja będę ostrożniejsza

najzwyczajniej w świecie jest mi po prostu zimno

ncm

Dziadek Arek Franków nie żyje i Paula jest na Zielonej Szkole i ... jedyną rzeczą jaką żałuję, to fakt, że pozwolono mi oglądać ostatni raz mojego Białego Dziadunia w trumnie... więc może i dobrze, że Paula wróci jak już będzie po wszystkim...

czwartek, 15 maja 2003

***

czasem nie myśl, a za wszelką cenę zrozum


koniec rozmyślań nad D.G.

Eve jak Eve Cassidy

jakoś dziwnym trafem dziś dwójka maleństw wybawiona... Aleksa uratowałam od zetknięcia się z posadzką za to Eva ma przecudne bystre oczęta... i najbardziej kocham zapach wykąpanego pojedzonego dzieciątka prukającego sobie dowoli...

środa, 14 maja 2003

lebanon

u znajomych artystów z migdałowej zawsze pije się tffurczo, dziś np. futka z maślanką truskawkowo- rabarbarową i do tego zestawu proszę państwa powaqqatsi i koyaanisqatsi z 1983r i potem muzyka z Robin Hood`a i rzeźby wychodziły niczym babki z piasku... ech życie...

fuck!

Pogodno Cieszyn Policja – ładne rzeczy ładne rzeczy

a z czasów Pidżamy Porno zostały mi ciągle podśpiewywane melodie do słów „ nie potrzeba tylu słów nie jest ważne to wszystko co za nami szczęście polega na tym by z prostych rzeczy nie tworzyć intelektualnych labiryntów wystarczy przecież że spokój i ręce przenikają się nawzajem... i tak już dzień za dniem... cicho pulsują drżenia...”

wtorek, 13 maja 2003

vidocq

Przypływ, odpływ, fala za falą.
Wieczną mantrę morze nuci.
Przypływ, odpływ, oddech czasu,
Co odeszło – kiedyś wróci.
Jesteś, jestem.
Ślady na piasku trwają po nas tylko chwilę.
Mijasz, mijam...
Przypływ, odpływ...
Tylko tyle i aż tyle.

to ja na dzień dzisiejszy powracam do łask radości swoich i szczęście trwaj wiecznie i choć tęsknię i żyję sobie gdzieś z boku życia i ... zawsze jest lepiej lub gorzej !

dorwałam nareszcie tomisko Malinowskiego "Dziennik w ścisłym znaczeniu tego wyrazu" ten to miał żywot !!! mistrz mój od tych światów!!!

i myślę o tym Machu Picchu i już nie mogę się doczekać zdjęć...

niedziela, 11 maja 2003

taka sobie cudna niedziela

Świat jest niczym, jeśli tak powiesz, bo on jest Tobą.

sobota, 10 maja 2003

stan na dzień 09.05.2003

To proszę państwa jesteśmy o 5 lat całych starsi. Stawili się wszyscy (31sztuk) oprócz tych co w Irlandii, tych co w zakonie oraz ty co nie czują jakiegokolwiek związku z nami (ich strata, choć BS rozumiem doskonale). Takie spotkania albo dołują albo podnoszą na duchu. Osobiście dodało mi optymizmu, radochy życiowej i czegoś co nienazwane ale wyczuwalne w auroprzestrzeni. Początek jak zwykle trochę sztywny dopóki wszyscy nie powyciągali na stół przeróżności najwięcej chyba wódy weselnej pani Cambell, w ogóle przeraziła mnie wymiana nowych nazwisk, dzieci i tego typu rzeczy nierzeczy (?) tutaj oko do Ewki i Agi - baby Nie Do Zdarcia! (swoją drogą dziś poprawiny w Rzuchowie). Cieszy fakt, że po 5 latach te same głupawki nas ogarniają i z tych samych rzeczy napieprzamy się czyt. ‘Miss Wajda ale nie od tego Wajdy’ . Za to Michel rozwalił swoim monologiem niczym polityk zamierzchłych czasów po czym stwierdził, że właściwie w jego życiu nic się nie dzieje (a, mierzył drzewa w parku pszczyńskim i był w Anglii gdzie jako big strong men nosił bidula skrzynie truskawek). Stach lewoskrzydłowy kariera sportowa a Przemo męczy prawo za to Jabol nie jest wstanie określić co studiuje ale coś na pewno. I tak pani od niemca z rozpierdzieloną sukienką zakończyła o czym Czogal nic nie wiedział. I wydała się tajemnica jeleniogórska z proszkami przeczyszczającymi i opłacało się czekać całe 5 lat żeby usłyszeć jedno krótkie zdanie: „ qrwa to dlatego tak mi się z tego dupska loło” dzika radość omalże nie weszłyśmy pod stół z Monią!!!! Przy świecach i bez muzyki nad ranem też dawaliśmy radę (wyłączyli nam prąd o 3:00 żeby się nas pozbyć) odśpiewany „dziwny świat” i wspomnienia zakopca i zgubionego Przema którego zostawiliśmy na parkingu i nikt przez dobre 4 godziny nie wpadł na to, że jednego nam brakuje (ale frytki z litości dali mu za darmo). To dopłaciliśmy dwie godziny użytkowania lokalu bez prądu co było na rękę np. Stachowi i Iwonce a bo tańczyliśmy wcześniej serio tańczyliśmy nie powiem przy czym i pod fontanną zdjęcie zrobiliśmy i nikt nie wpadł o dziwo! i... i.. i... no są ludziska the best i już! Ale o co z tym Czechowym ble ble ble chodziło, rozumiem że to tak jak z moim whatever? To nic, że nie wiem jak tym malaczem Oli w piątkę i siodełkiem Szymona wróciliśmy cało, Ola stwierdziła że jak zje kanapkę to już może jechać, Polak potrafi.

Profesor Basia pozdrawia tych co w Irlandii i tych co w Peru aktualnie (może przeczytają???) – proszę się odezwać w komentarzach

A ja proszę Jabola o zdjęcia jeśli można kiedyś

To za rok w górach bez kisielu nie no z kisielem ale nie czekoladowym...

dobranoc

piątek, 9 maja 2003

resuscitation

generalnie nie cierpię wywalać tutaj żali, nie cierpię pisać, że dół, że dno, że do dupy wszystko wkoło ale bywa czasem tak, że czuję się tak jak dziś właśnie bo wszyscy gdzieś sobie wyjechali, bo piszę naraz różne różności i mylą mi się wątki, bo w nocy po raz pierwszy widziałam 15-latka posikanego ze strachu bo sytuacja rodzinna była lekko ujmując niebezpieczna, bo Marzena piszę, że dalej nie da rady, bo tysiąc spraw w szufladzie leży, bo chorobowe mi się kończy, bo...

dziś jest pierwszy dzień reszty twojego życia, wybieraj ?

qurwa wybieraj masz tyle alternatyw najchętniej uciekłabym w cholerę ale nie, usłyszysz z rana że co to takiej; że jak wracam nad ranem z dyżuru to sąsiadka patrzy jakbym z „nocnej zmiany źle kojarzącej się „ wracała

ble ble ble

jednym wystarcza monitoring
monitoring dusz
digitalizacja odczuć
kombinacja znaków z klawiatur
uśmiech
pocałunek
wszystko zero jedynkowo opisane
KoffAmM ZyCie
albo
znikaj
łatwe nie?

czwartek, 8 maja 2003

9:00

wygrzebałam wczoraj z szafy stary ukochany pomarańczowy wielgachny sweter ucieszyłam się jak małe dziecko obejrzałam „Godziny” po raz trzeci i po raz trzeci brak mi słów

„żeby spojrzeć życiu w twarz a zawsze patrz życiu w twarz dopóki się nie przekonasz do czego ono jest do końca aż je poznasz aby pokochać je takie jakim jest a później... żeby je odłożyć zawsze życie zawsze miłość zawsze godziny”

jako że gorączka wróciła z powrotem dogorywam na porannym słońcu nie ściągając pomarańczowego od wczorajszego wieczoru spróbuj sobie wyobrazić orange & coffee & sun i myśli plączące nie zobowiązujące do niczego najbardziej z rana lubię swoją frywolność...

jakoś spłynął ze mnie optymizm

środa, 7 maja 2003

pomidor

a czy ktoś powiedział że łączenie pomidora z grapefruitem to zła rzecz i kto nagadał Groo że pisze jakieś gówno gdybyś tak przypadkiem tutaj zniknęła to połowa mojego świata netowego by prysło i kto powiedział że nie mogę sobie tego wszystkiego interpretować jak chcę

wbrew pozorom to ciekawy tydzień ciekawy

i przy okazji grzebaniny w starociach np. taką Sheryl Crow odkryłam na nowo

PJ!!!

"Otóż Eddie Veder i jego koledzy znów nas zaskoczą! Jak informuje SonyMusic Polska już 2-giego czerwca tego roku w sklepach muzycznych pojawił się aż 3 nowe płyty! Co prawda będą to nagrania trzech koncertów - z Japonii, Australii i Stanów Zjednoczonych, ale zapowiadają się bardzo ciekawie.

To jeszcze nie koniec. Jak donoszš rozmaite serwisy internetowe, Pearl Jam pod czas swojej trasy koncertowej po Europie, planuje w swoim terminarzu uwzględnić także Polskę! Póki co trasa została przesunięta na lato 2004, a występu w naszym kraju są bardzo niepewne. Przypomnijmy, że ostatnia wizyta tego zespołu w Polsce odbyła się 16 czerwca 2000 roku."

- to jakaś taka dzika radość mnie ogarnęła i to bardzo a nie mówiłam Wojciechowi że latem 2004 to ja na PJ będę na pewno!!!

...

śniadanie o 7:30 pod bzem dziś i cićkami z topoli i ... cudnie jest!

wtorek, 6 maja 2003

i po zachodzie...

Codziennie jestem niemym, acz przysięgłym świadkiem wielkiego cudu, kiedy dzień schodzi się z nocą... Ale gdyby mnie pytali na przesłuchaniu – jak to się dzieje plątałabym się w zeznaniach. Najtrudniej jest bowiem świadczyć o zjawiskach tak zwyczajnych, jak picie z Tobą herbaty o zachodzie słońca. Warto błogosławić ten moment, gdy dzień tak serdecznie garnie się do nocy – w pełnej zgodzie... Ostatnio wiek z wiekiem stuknął się szkłem, a nawet tysiąclecie z tysiącleciem i nic się nie stało... Ostatnio wiek z wiekiem stuknął się szkłem, a nawet tysiąclecie z tysiącleciem i stało się tak wiele... Jesteśmy!

25st C

i w sumie to nie wiem z czego dzisiaj tak się cieszę
bo bardzo lubię telefony Darka o treści zawsze tej samej: „hej, mam dwoje ludzi na stanie, przyjedź, pa” to ja wtedy sru w strój zwany kąpielowym i nie mogę się nacieszyć wodą, choć dziś była zbyt ciepła i w ogóle dziś jest okropnie ciepło, z nieba żar hektolitrami płynie, tylko maturzyści biedni muszą zachować spokój ducha i umysłu
bo na przykład tacy jak ja to zamiast w pracy dyplomowej grzebać to na słońce ciałko wykładają a bo co ... a Gabi też z Euzebiuszem w Austrii używa ... to nie mam wyrzutów sumienia wcale

poniedziałek, 5 maja 2003

Panu JK który gdzieś tam na Pustyni Atacama

lubię Pana bardziej, niż to możliwe
(jak to możliwe?)
w tej sytuacji niemożliwe...
wprost nie mogę uwierzyć
żeby aż tak...
niemożliwe stało się możliwe

capoeira

po całodniowej bieganinie załatwiania bardziej lub mniej ważnych spraw popijam maślanką truskawkowo-rabarbarową mazurek który został po wczorajszej rodzinnej majówce i czytam „Zimę w Sztokholmie” Pleijel, poza tym Karol przysłał kolejny książkowy prezent „Badania terenowe nad ukraińskim seksem” Oksany Zabużko ... z dołączonym listem a w nim: „(...) świetna analiza socjologiczna, znajdziesz tu ‘ja’ które jest kobietą i jest dzielne – i tak też trzymaj (...)”
thx ncm

rozpoczął się sezon na małopolskie winniczki – 1kg – 1zł

usłyszałam dziś od Agi Ł. (ulubionej z resztą z tych rejonów), że powinnam zacząć trenować, żeby w piątek nie odpaść w przedbiegach, wobec czego takowy zwrot kieruję do całego rocznika 1979 z lat gimplowskich `94 - `98 zwanych IVD (jużniemogęsiedoczekać)

apropos wspomnianego zagadnienia to niezbyt przyjemnie (bo znowu to samo po raz trzynasty chyba) dziś mi się słuchało... ale wysłuchałam i pomogę owszem ale tym razem na moich warunkach póki co zajrzyj tutaj Droga M. www.psychoterapia.dt.p

a i chorobowe mam cholera do 13 maja i jestem wniebowzięta.... nareszcie....

niedziela, 4 maja 2003

majowo mi...

„Gromada ludzi czy ptaków, owadów czy liści to tajemniczy zbiór wariantów pewnego wzoru. Zagadka działania natury...”. M. Abakanowicz

sobota, 3 maja 2003

redvin & świstaki

Marek Bieńczyk stwierdził, że przyszłością wina jest Daleka Północ a wszystko za sprawą ocieplenia klimatu, które żyjątkom spędza sen z powiek, a winiarzy cieszy lub niepokoi. Dla moich ukochanych czerwonych win owe ocieplenie jest korzystne, lecz do pewnej granicy. Chodzi o to żeby w Bordeaux nie podnosiła się już lepiej temperatura. A że oprócz win kochamy też świstaki (zwłaszcza gdy stoją na tylnych łapkach i rozglądają się wokół ze zdziwieniem, że życie trwa i słońce świeci)i ich sen wydaje mi się ważniejszy nawet od polskiego merlota. Dlatego wcale nie jest wesoła myśl o świecie, w którym świstaki w ogóle spać przestaną.

nocne polaków rozmowy

ed kowalczyk miętek szczeku shina rozmowy do 6:10 tyle mądrości i dobroci zawarte w jednej osobowości Tymoteusza – niebywałe

i nie śmiem prosić o więcej takich dyżurów...

i te delfiny tantryczne...

piątek, 2 maja 2003

BHD

Minstrel Boy (Film Version) Hans Zimmer - Black Hawk Down

czwartek, 1 maja 2003

maj

Pierwszomajowe święto uczciłam beztroskim spankiem do godz. 12:00 zostawiono mi karteczki w słonie o treści: ‘jak już wstaniesz nie zapomnij o tabletkach i obiedzie’ to zabrałam się za obiad chińszczyzna może być? niczego tak nie pragnęłam jak piwa, popiłam garść medykamentów

Jak będę kiedyś posiadaczką pięknego domu na wsi lub w górach to obiecuję że na 1 maja będę zapraszać rodzinę i przyjaciół na kameralną majówkę z dzikimi potrawami zapijanymi polskim piwem
Tymczasem pogoda przecudna a ja z gorączką na balkonie staram uchwycić każdy przejaw słońca
...wieczorem koniecznie muszę dojść do siebie i pojawić się jak co roku na majowo-czyżowicko-orlovskim ognisku w tym roku obiecałam: 50dag mielonego mięsa, 2 cebule, 3 marchewki, 3 pomidory, rodzynki, curry, koperek & pietruszka olej – wszystko... nie będę tu przytaczała całego przepisu...
płyty na wieczór? proszę: Tracy Chapman, Keny Wayne Shepard, Eric Clapton Unplugged, Nick Cave Murder Ballads, Sinead O`Connor Faith &courage, na zakończenie: Buena Vista Social Club!!!

To miłego majowania cielątka majowe!


Jutro idę do lekarza ale tak na poważnie czeka mnie kolejna tomografia czachy może w końcu coś wykryją lepiej żeby nie.