środa, 21 maja 2003

niby nic a jednak

wydałam dziś resztę moich peelenów na chybił trafił może szczęście uśmiechnie się do ślepca zobaczymy a i zaliczkę dałam na poniedziałkowy bukiet róż i nie cierpię pustego konta przy ścianie płaczu za to czynnik WHR mam ok. bo wynosi 0,68 a mężczyźni za najbardziej atrakcyjne uważają kobiety o WHR równym 0,70 co za dziwne rzeczy człowiek może wyczytać w poważnym dzienniku i w odtwarzaczu 320 minut muzyki zaprogramowane i masę pracy do napisania i czekam na telefon stamtąd i nosi mnie trochę ze strachu a trochę z radości i dalej czytam że australopiteki w grocie sterkfontein w RPA liczą 4 a nie 3 miliony lat i co z tego milion w tę czy tamtą stronę skoro jestem tu i teraz i Skolimowski miał rację o tym przemijaniu bez najmniejszego zauważenia cokolwiek by to nie oznaczało i szybko dorośleję jeszcze rok temu gdyby ktoś mi tak powiedział to pewnie byłabym już po trzecim piwie a dziś proszę sencha ananasowa i jeden jedyny papierosek na pół z Anetą i ma rację że ostatnie chwile są zawsze najgorsze a że Oksanie kazali poskracać zdania bo biedni amerykanie ich nie zrozumieją i ona im fuck off to bardzo cenię kobietę że gra na swoich zasadach i trzyma się reguł od godziny powinnam pisać a grzebię w blogach niczym szukająca pocieszenia nie wiadomo nad czym, Eva rzekła dziś twórczo i odkrywczo że początki faktycznie są najlepsze ale początki czego? – „ a wszystkiego” – odp rozpaczliwie żałosnym głosem i nie miałam odwagi skomentować bo przecież nic mi do tego że Hudy jaki jest każdy wie bo w sumie to nie wierzę w jakieś zagubione miłości błąkające się wiecznie nie wierzę w szukanie i znajdywanie po prostu rzeczy są albo nie były albo mam to gdzieś przecież nie wystarczy patrzeć by widzieć a wydawanie się istoty zastępuje nam idealnie istotę a po pięciu latach mamy już żyjący ongiś ideał, cholera tylko jak się tego pozbyć? powyrzucane zdjęcia i listy potargane i patrzy na mnie kretyńsko z góry jakby był częścią mnie właśnie cwany bo jest już po drugiej stronie życia – warunkiem dobrej śmierci jest dobre życie i nie wiem czy ta śmierć była dobra ale była a przecież istnieje coś co łagodzi każdy ból i coś do czego powinniśmy dążyć choćby najbardziej pokaleczeni wiara cudów nie czyni (moonlight sonata w tle dziwnym trafem) pozwala tylko radośniej się uśmiechać i koniec na dziś co by było gdyby żył no co obchodziłby urodziny i już

i pomyśleć że ja tylko chciałam o tym że kasa mi się skończyła i że szwagier piecze pyszne ciastka i jutro muszę koniecznie do lasu bo zwariuję i o tym że peru wraca i że pogoda barowa

Brak komentarzy: